MŚ: Litwini po koncercie "trójek" demolują Argentyńczyków!

Litwini pozostają jedną z trzech niepokonanych reprezentacji na mistrzostwach świata. W ostatnim meczu ćwierćfinałowym podopieczni Kestutisa Kemzury zagrali kapitalnie, nie pozostawiając złudzeń Albicelestes. Od pierwszej minuty tego spotkania nie było złudzeń, która z reprezentacji jest tego wieczoru lepsza, a w trzeciej kwarcie Litwini prowadzili już nawet różnicą 30 punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Litwini nie przegrali jeszcze na mistrzostwach świata i trener Kestitus Kemzura miał swój sposób na odprawienie kolejnego rywala, którym była Argentyna. Młody szkoleniowiec litewskiej reprezentacji postawił na agresywną defensywę i szybką rotację składem, a to przyniosło oczekiwane efekty.

Wynik ostatniego ćwierćfinału otworzył najskuteczniejszy koszykarz mistrzostw Luis Scola, ale potem nie potrafił "spotkać się" z koszem. Wśród rywali grali natomiast wszyscy. Znakomicie zaczął Mantas Kalnietis, który wywalczył pierwszy 7 punktów dla Litwy. Potem pałeczkę przejęli kolejno Martynas Pozcius i Tomas Delininkaitis. Gdy dodamy do tego stuprocentową skuteczność w rzutach zza łuku, po pierwszej kwarcie ekipa z Europy prowadziła już różnicą 10 punktów.

Na początku drugiej kwarty nadal znakomicie grał Delininkaitis, a podopieczni Kemzury jak w amoku trafiali zza linii 6,25. Znakomita defensywa przeciwko liderom Albicelestes w połączeniu z trójkami, które kolejno trafili Simas Jasaitis, Linas Kleiza, ponownie Jasaitis oraz Jonas Maciulis na tablicy wyników pojawił się wynik 44:28. Gdy równo z końcową syreną w tej połowie trafił jeszcze Kalnietis, straty Argentyny wzrosły do 20 punktów.

Niewątpliwie przewagę Litwinów zbudowały celne rzuty z dystansu. Na 10 oddanych rzutów zza łuku aż 8 znalazło drogę do kosza (Litwini zaczęli od 8/8). Dla porównania podopieczni Sergio Hernandeza nie trafili żadnego rzutu, a oddali ich 9...

Po zmianie stron koszykarze z Europy otworzyli wynik celnym rzutem... za 3 punkty w wykonaniu Kalnietisa. Szybko zatem rozwiał nadzieje rywali, że może po przerwie coś zatnie się w ich skuteczności. Litwini grali jak w transie trafiając rzut za rzutem, a gdy po raz kolejny trafił Jasaitis, Litwa prowadziła już 66:36.

Dopiero w tym momencie spotkania, a dokładniej w 25 minucie meczu, po raz pierwszy za 3 punkty trafili Argentyńczycy, a konkretnie uczynił to Pabli Prigioni. Był to już tylko "łabędzi śpiew" w pogoni za półfinałem. Na nic zdał się nawet run 14:2 na początku czwartej kwarty, gdyż wyniku pilnował Kleiza. Spotkanie potężnym wsadem zakończył Jasaitis, a Litwini mogli cieszyć się z wygranej 104:85.

Albicelestes nie byli w stanie przeciwstawić się w żaden sposób znakomitym Litwinom. 25 punktów Delfino to zdecydowanie za mało. Starał się jak mógł Scola, ale zawsze gdy dostawał piłkę było przy nim co najmniej dwóch obrońców.

Podopieczni Kemzury zagrali rewelacyjne spotkanie. Byli ambitni, waleczni i do bólu skuteczni (85 punktów w 3 kwarty). Trener Litwinów znalazł doskonałą taktykę na rywali, którzy ewidentnie byli zmęczeni agresywną grą rywala. Trener Hernandez nie miał takiego zaplecza, jak jego vis-a-vis i musiał pogodzić się jak wszyscy sympatyzujący z Albicelestes porażką, co oznacza koniec marzeń o medalu.

W półfinale niepokonani dotychczas Litwini zmierzą się z... również niepokonanymi Amerykanami. Ci w pierwszym czwartkowym ćwierćfinale pewnie pokonali Rosję.

Litwa - Argentyna

104:85

(28:18, 22:12, 35:23, 19:32)

Litwa: Simas Jasaitis 19, Linas Kleiza 17, Tomas Delininkaitis 16, Martynas Pocius 16, Mantas Kalnietis 12, Jonas Maciulis 12, Paulius Jankunas 12, Robertas Javtokas 0, Renaldas Seibutis 0

Argentyna: Carlos Delfino 25, Luis Scola 13, Hernan Jasen 11, Pablo Prigioni 7, Leonardo Gutierrez 7, Luis Cequeira 6, Paolo Quinteros 6, Fabricio Oberto 4, Juan Gutierrez 4, Marcos Mata 2

Komentarze (0)