Patrzymy na każdą złotówkę - rozmowa z Tomaszem Kwiatkowskim, dyrektorem sportowym Trefla Sopot

Nowy sezon Tauron Basket Ligi już niedługo się rozpocznie. Zespół Trefla Sopot dokonał jednych z ciekawszych transferów podczas tego lata. Jednakże działacze potwierdzają, że w ich klubie zawodnicy nie zarabiają wielkich pieniędzy. - My patrzymy na każdą złotówkę - przyznaje Tomasz Kwiatkowski dyrektor sportowy Trefla Sopot.

Karol Wasiek: Panie dyrektorze, proszę powiedzieć jaką przyjęliście strategię budowy składu na sezon 2010/11?

Tomasz Kwiatkowski: Chcieliśmy oprzeć zespół na graczach polskich. Często spotyka się taką filozofię w Polsce, że siłę drużyny stanowią czterej bądź pięciu zawodników za granicy. Polacy są jedynie uzupełnieniem składu. Mają rolę graczy, co najwyżej zadaniowych. Ideą Kazimierza Wierzbickiego jest, aby wiodącą rolę w zespole pełnili właśnie nasi reprezentanci. W zeszłym sezonie mieliśmy utrudnioną możliwość zatrudniania Polaków, gdyż klub zaczął się organizować dość późno. Natomiast ci Polacy, którzy byli w drużynie spełnili swoją rolę. Teraz jednak chcieliśmy zakontraktować graczy nieco lepszych. Mieliśmy na to więcej czasu. Drugą rzeczą jest to, że chcieliśmy zatrzymać pewien trzon zespołu z zeszłego sezonu. Natomiast z rożnych przyczyn wynikła taka sytuacja, że zostało tylko trzech koszykarzy.

Czy zespół nie był budowany pod kątem rywala(Dexia Mons) w eliminacjach do grupowych rozgrywek EuroChallenge? Belgijski zespół jest mocny na obwodzie, ale pod koszem nie wygląda to już tak dobrze. To trochę podobnie, jak w Treflu.

- (chwila zastanowienia) Nie. Nie patrzyliśmy na to w ten sposób. Jeżeli nawet nie uda nam się przejść zespołu Dexii, to pozostaje nam gra w polskiej lidze. Raczej braliśmy pod uwagę wymagania naszego trenera, styl gry oraz nasze możliwości finansowe. Nie ukrywam, że chcieliśmy zatrzymać Sauliusa Kuzminskasa, który stanowił o naszej sile pod koszem w zeszłym sezonie, ale nie starczyło nam pieniędzy na niego. Jego oczekiwania finansowe były dwukrotnie wyższe od naszych możliwości. Po meczu z Dexią na pewno usiądziemy razem z trenerem i zobaczymy, czy są potrzebne ewentualne wzmocnienia.

Czy odpadnięcie z pucharów będzie miało jakiś wpływ na drużynę?

- Mam nadzieję, że nie odpadniemy jednak z pucharów. Jesteśmy w dobrej pozycji wyjściowej przed meczem rewanżowym. Szkoda, że nie udało się wygrać w pierwszym meczu, ponieważ nawet w czwartej kwarcie prowadziliśmy czterema punktami. Jednakże w końcówce nie ustaliśmy kilka pojedynków „jeden na jeden”. Jeżeli odpadniemy, potraktujemy to jako bolesną lekcję i być może wyciągniemy jakieś wnioski dotyczące składu.

W przypadku ewentualnego awansu do grupowej fazy, klub szykuje jakieś wzmocnienia? Jeśli tak, to na jakie pozycje?

- Obserwujemy sytuację na rynku oraz drużynę. Patrzymy także na nasze możliwości finansowe. Okienko transferowe w polskiej lidze zamyka się na początku listopada. Mamy cały październik na podjęcie decyzji.

Przyjmijmy optymistyczny wariant, we wtorek pokonujecie Belgów więcej niż trzema punktami. Co dla klubu oznacza gra w europejskich pucharach?

- Przede wszystkim prestiż oraz powrót na europejskie salony, czyli tam gdzie należy nam się miejsce, biorąc pod uwagę naszą historię. Oznacza też więcej pracy i wydatków - natomiast jesteśmy na to przygotowani. Nie ukrywam, że zawodnicy, którzy grają w Treflu bardzo chcą występować w europejskich pucharach.

A przechodząc do finansów - opłaca wam się gra w pucharach, czy będziecie musieli dokładać?

- Fiba przewiduje pewne przychody dodatkowe dla klubów od sponsorów, natomiast zaczynają się dopiero od pewnego etapu. Faza grupowa nie wiąże się żadnymi przychodami, jednak braliśmy to pod uwagę, planując budżet.

Czy wszystkie transfery były uzgadniane z trenerem Muiznieksem?

- Tak, jak najbardziej. Pracujemy w ten sposób, że wspólnie zastanawiamy się jaki zawodnik może pasować do naszej koncepcji. Sprawdzamy dostępność koszykarzy na rynku, jednak to klub podejmuje ostateczną decyzję.

Czy nie warto było zostawić chociaż na miesiąc środkowego z Serbii - Darko Cohadarevicia, który poszerzyłby rotację w składzie?

- Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy go zatrzymywać, biorąc pod uwagę, że zawodnik chciał grać, a my zostawiając go nawet na miesiąc i tak szukalibyśmy nowego zawodnika. To nie był drogi zawodnik, ale my patrzymy na każdą złotówkę.

W mediach przed sezonem pojawiła się informacja, jakoby Tomasz Śnieg był bardzo blisko angażu w Treflu Sopot. Braliście go pod uwagę w kontekście budowy składu?

- Zastanawialiśmy się nad różnymi zawodnikami. Tomek Śnieg jest wyróżniającym się zawodnikiem młodego pokolenia. Przeprowadziliśmy wstępne rozmowy na ten temat, jednak Śnieg ma ważny kontrakt z Polonią 2011 Warszawa. Wiem, że w umowie nie miał wpisanej dokładnej kwoty odstępnego.

Czy takimi zawodnikami jak Chanas, Berisha, Majewski czy Roszyk byliście zainteresowani?

- Byliśmy zainteresowani wieloma polskimi zawodnikami. Ci wymienieni koszykarze są klasowymi zawodnikami. Jeśli chodzi o polskich graczy to zatrudniliśmy wszystkich, których chcieliśmy. Wyjątkiem jest Paweł Kikowski, którego przyjście zbiegło się z fiaskiem rozmów z Iwo Kitzingerem. Szukaliśmy gracza, który może go zastąpić.

Kiedy uda się zatwierdzić do gry Kacpra Stalickiego?

- Jak tylko zamkniemy wszystkie kwestie transferowe z drużyną z Prudnika. Myślę, że nastąpi to w najbliższych dniach. Jednak jego przeznaczeniem jest gra w drugiej drużynie i rozgrywkach juniorskich.

Czy nie ma pan wrażenia, że Paweł Kikowski jak na razie nie potrafi odnaleźć się w drużynie Trefla?

- Nie, myślę, że Paweł bardzo dobrze znosi rywalizację na pozycji numer dwa z Adamem Waczyńskim. Jest to pozytywna rywalizacja, bo obaj są dobrymi kolegami. Wydaję mi się, że Pawłowi trudno jest wejść w rytm meczowy, ponieważ w poprzednim sezonie więcej trenował niż grał. Jest bardzo pracowity, ale zarazem utalentowany zawodnik. Musi upłynąć jeszcze trochę czasu zanim zrozumie filozofię trenera Muiznieksa.

Zakontraktowaliście przed tym sezonem zawodnika(Jermaine Beal), który do tej pory nie miał okazji grać w Europie. Nie uważa pan, że to ryzykowne posunięcie?

- Zatrudnianie zawodników prosto po szkole jest zawsze ryzykownym posunięciem. Jermaine Beal jest koszykarzem, który skończył dobrą uczelnie(Vanderbilt). Był na tej uczelni liderem. Według mnie ma ogromny potencjał, możliwości indywidualne oraz atletyczne. Natomiast na dzisiaj ma wielkie problemy ze zrozumieniem zasad europejskiej koszykówki. Musi się tego uczyć.

A według pana, na co stać Trefla Sopot w nadchodzącym sezonie?

- Myślę, że stać nas na to, aby zrealizować cele postawione przez klub. Widać, że w lidze zespoły wyciągnęły wnioski i zakontraktowały niezłych zawodników. Chodzi mi przede wszystkim o Czarnych Słupsk, Poznań czy Turów Zgorzelec. Mamy zespół, który jest w stanie awansować do półfinałów. Jednakże, jak wiadomo w sporcie ciężko cokolwiek przewidzieć.

Komentarze (0)