Zazwyczaj finał tak ogromnej imprezy, jak mistrzostwa świata, nie ma swojego zdecydowanego faworyta w decydującej rozgrywce. Tym razem było jednak inaczej. Co prawda turniej rozgrywany był w Czechach, a gospodynie pojawiły się w finale, ale to nie one były stawiane w roli faworytek. Wielkim i w zasadzie jedynym faworytem były Amerykanki, które przez cały turniej prezentowały się znakomicie i gromiły każdego kolejnego rywala, który stawał im na drogę.
Finał jeszcze dobrze się nie rozpoczął, a Czeszki przeżyły już pierwszy dramat. W pierwszej akcji meczu kontuzji nabawiła się bowiem jedna z liderek gospodyń Jana Vesela i jej udział w tym meczu dobiegł końca po zaledwie 20 sekundach...
Pierwsze minuty meczu były niezwykle nerwowe w wykonaniu obu zespołów. Wynik otworzyła dopiero Tina Charles po 2 minutach meczu. Amerykanki najpierw prowadziły 10:4, a po chwili 17:9. W końcówce pierwszej kwarty "trójkę" trafiła jednak Katerina Elhotova i faworytki prowadziły jedynie różnicą pięciu oczek.
Gdy na początku drugiej ćwiartki Czeszki zbliżyły się do Amerykanek na odległość trzech punktów, kibice prawie oszaleli. Podopieczne Geno Auriemmy szybko jednak uciszyły fanów gospodyń. Zza łuku trafiła Tamika Catchings, a gdy dodały do tego kilka zabójczych szybkich ataków, w mgnieniu oka ich przewaga wzrosła do 12 punktów. W końcówce pierwszej połowy popełniły jednak kilka strat, a gospodynie jeszcze przed końcem pierwszej połowy doprowadziły do stanu 40:35 dla USA.
Po zmianie stron Amerykanki szybko rozwiały wszelkie wątpliwości. Co prawda pierwsze punkty zdobyły Czeszki, ale to zawodniczki zza wielkiej wody przystąpiły do frontalnego ataku. Dwukrotnie zza łuku celnie przymierzyłą Diata Taurasi, strefę podkoszową zdominowały Tina Charles z Tamiką Catchings. Gdy zza linii 6,25 trafiła jeszcze Sue Bird na tablicy wyników było już 60:41. W tym momencie było już jasne, że Amerykanki złapały swój właściwy rytm i Czeszkom będzie bardzo trudno dorobić choćby kilka punktów.
Na decydującą część meczu reprezentantki USA wychodziły z przewagą 22 punktów i nie było już chyba nikogo na hali, który liczyłby na sukces i emocje. Same podopieczne Lobora Blazka zresztą były już chyba zadowolone ze srebrnych medali, a na parkiecie działo się już niewiele. Ostatecznie wielkie faworytki imprezy wygrały 89:69 i sięgnęły po tytuł najlepszej drużyny świata po raz ósmy w historii!
Patrząc na przebieg całego turnieju tytuł mistrzyń świata wpadła w najbardziej odpowiednie ręce. Podopieczne Geno Auriemmy rozegrały w Czechach 9 spotkań i wszystkie rozstrzygnęły na swoją korzyść. Grały najlepszą i najładniejszą koszykówkę i aż czterokrotnie zaliczyły "setkę". Amerykanki osiągnęły poziom wręcz kosmiczny i zupełnie nieosiągalny dla rywalek.
W finałowej potyczce kolejny raz Amerykanki pokazały, że tworzą zespół i każda dołożyła swoją cegiełkę do tytułu. W finale najskuteczniejszą była Angel McCoughtry, która w 18 minut wywalczyła 18 punktów.
Wśród pokonanych zabrakło Jany Veseli, ale i jej obecność chyba niewiele by mogła zmienić, jeśli chodzi o końcowego triumfatora. Srebrny medal to i tak wynik, o którym Czeszki nawet nie marzyły przed rozpoczęciem turnieju...
89:69
(19:14, 21:21, 34:17, 15:17)
USA: Angel McCoughtry 18, Diana Taurasi 16, Tina Charles 13 (10 zb), Sue Bird 11, Maya Moore 9, Tamika Catchings 9, Sylvia Fowles 5, Asjha Jones 4, Candice Dupree 2, Swin Cash 2, Lindsay Whalen 0, Jayne Appel 0
Czechy: Petra Kulichova 14, Hana Horakova 12, Tereza Peckova 11, Katerina Elhotova 9, Eva Viteckova 7, Michaela Ferancikova 6, Veronika Bortelova 4, Edita Sujanova 4, Ivana Vecerova 2, Jana Vesela 0, Ilona Burgrova 0, Marketa Bednarova 0