Porażka dąbrowian w bardzo złym stylu - relacja z meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Sokół Łańcut

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Czyżby dąbrowską ekipę już na początku sezonu dopadł kryzys? Przesłanką ku temu może być już druga porażka w fatalnym stylu. Zagłębiacy byli bardzo silni we własnej hali, ale w zeszłym sezonie. Tegoroczne rozgrywki przed swoją publicznością rozpoczęli od porażki z Sokołem Łańcut. Przyczyną była ogromna nieskuteczność rzutowa.

Dąbrowianie wyszli na parkiet bardziej zmobilizowani, co było widać w ich grze. W ciągu dwóch minut Paweł Zmarlak złapał dwa przewinienia, co wykorzystali przyjezdni, wychodząc na pierwsze prowadzenie (4:5). Efektem tego było odzyskanie przewagi przez gospodarzy (6:5). Obie drużyny dobrze grały w obronie, co skutkowało wieloma kontrami, ale dla Zagłębiaków miało też złą stronę - na niespełna trzy minuty przed końcem kwarty mieli oni pięć fauli. Jednak byli w stanie utrzymywać bezpieczny dystans w wyniku (18:13). Trójka Jaromira Szurleja na zakończenie zmniejszyła go do zaledwie jednego "oczka" (20:19).

Następną odsłonę meczu Sokół rozpoczął od trafienia za trzy Piotra Ucinka (20:22). Od tego momentu przez prawie trzy minuty zawodnicy obu ekip zanotowali wiele zbiórek, ale przede wszystkim niecelnych rzutów. Gdy wynik ruszył z miejsca, cały czas oscylował w okolicach remisu. Mimo to przewaga przyjezdnych uwidaczniała się coraz bardziej z akcji na akcję, a to dzięki wielu błędom rywali. Po szczęśliwej trójce Macieja Klimy szkoleniowiec MKS-u poprosił o czas (26:34). Schodząc do szatni prowadzili łańcucianie (31:38).

Celem gospodarzy na drugą połowę było odrobienie strat i zbudowanie przewagi. Zamiast tego na parkiecie były niecelne rzuty i straty. Natomiast prowadzenie budowali koszykarze Sokoła, głównie za sprawą Bartosza Dubiela, zdobywcy pięciu punktów (33:48). Po serii błędów dąbrowianie obudzili się. Kolegów do dobrej gry próbował pobudzić Mariusz Piotrkowski, ale zdenerwowanie w MKS-ie narastało coraz bardziej (45:56). Warto zaznaczyć, że ten zawodnik zdobył w tej kwarcie osiem punktów przy siedmiu pozostałej drużyny. Trzecia odsłona meczu zakończyła się wynikiem 48:56.

Czwarta "ćwiartka" rozpoczęła się od dwóch celnych trójek Tomasza Fortuny (52:62). Adam Lisewski na 7,5 minuty przed końcową syreną musiał zejść z parkietu z powodu pięciu fauli. Po świetnym przechwycie wykończonym przez Marka Piechowicza różnica punktowa wynosiła siedem "oczek", a trener Dariusz Kaszowski poprosił o czas (55:62). Natomiast dąbrowianie robili co mogli, by doprowadzić do remisu, a ich obrona funkcjonowała dobrze i uniemożliwiała Sokołowi budowanie przewagi. Na 1,5 minuty przed końcem z boiska za pięć fauli zszedł Marek Piechowicz. Po ostatnim gwizdku z wygranej cieszyli się łańcucianie (58:76).

MKS Dąbrowa Górnicza - PTG Sokół Łańcut 58:76 (20:19, 13:19, 15:18, 10:20)

MKS: Marek Piechowicz 16, Mateusz Piotrkowski 13, Paweł Zmarlak 10, Adam Lisewski 8, Rafał Partyka 4, Łukasz Szczypka 3, Paweł Bogdanowicz 2, Radosław Lemański 2, Radosław Basiński 0, Krzysztof Koziński 0.

Sokół: Tomasz Fortuna 18, Bartosz Dubiel 18, Maciej Klima 14 (11 zb), Rafał Glapiński 8, Ireneusz Chromicz 5, Wojciech Pisarczyk 5, Jaromir Szurlej 5, Piotr Ucinek 3, Jacek Balawender 0.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)