Nowa rola na boisku - rozmowa z Darią Mieloszyńską, zawodniczką Lotosu Gdynia

Daria Mieloszyńska do Lotosu dołączyła przed początkiem obecnego sezonu. Ma już za sobą ligowy debiut w barwach mistrzyń Polski, zakończony wysokim zwycięstwem gdynianek. - Sportowiec nigdy do końca nie jest zadowolony ze swojego wyniku czy gry. Zawsze jest jakieś "ale" - mówi w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl.

Piotr Wiśniewski: Pierwsze koty za płoty. Lotos rozpoczął sezon od efektownej wygranej w Pruszkowie.

Daria Mieloszyńska: Efektowne zwycięstwo na pewno cieszy. To jednak dopiero początek sezonu i nie możemy spoczywać na laurach. Nie poczułyśmy się zbyt pewnie. Do następnych spotkań musimy podejść maksymalnie skoncentrowane. I oby tak dalej.

Spodziewałyście się tak łatwej przeprawy w Pruszkowie?

- Pruszków nie jest łatwym zespołem do pokonania. Grają tam zawodniczki o naprawdę wysokich umiejętnościach. Wiedzą na czym polega koszykówka. Dobrze radzą sobie w obronie, jak i ataku. Liczyłyśmy, że ten mecz będzie trudniejszy niż okazał się w rzeczywistości. Rywalki miały nad nami tę przewagę, że rozegrały już wcześniej spotkanie ligowe, które zresztą wygrały. Cieszę się, że podeszłyśmy do tego meczu w pełni skoncentrowane, bez żadnej kalkulacji. Byłyśmy dobrze przygotowane, a na boisku realizowałyśmy założenia przedmeczowe.

W swoim ligowym debiucie w gdyńskim klubie zdobyła pani 14 punktów. Czy jest pani zadowolona z tego dorobku i jak ocenia swoją grę w przeciągu całego spotkania.

- Pełnię nieco inną rolę w tym zespole. W pierwszym spotkaniu na boisko wyszłam w drugiej piątce. Spędziłam na parkiecie bodaj 23 minuty i uważam, że przez ten okres czasu wywiązałam się ze swoich zadań. Zawsze może być jednak lepiej. Sportowiec nigdy do końca nie jest zadowolony ze swojego wyniku czy gry. Zawsze jest jakieś "ale". Mam nadzieję, że spełniłam oczekiwania i pomogłam zespołowi. Na tym bowiem polegała moja rola.

Pewien okres w karierze każdego sportowca dobiega kiedyś końca. Pani rozstała się z Polkowicami. Nadeszły oferty z Torunia i Gorzowa. Ostatecznie trafiła pani jednak do Gdyni.

- Przede wszystkim bardzo zależało mi na pokazaniu się w Eurolidze. Jest to to mój kolejny, a zarazem nowy etap w karierze. Lotos dał mi właśnie tę szansę. W zespole występuje wiele młodych, perspektywicznych zawodniczek. Poza tym do zespołu dołączyło kilka nowych koszykarek. Z tej racji trudno będzie obronić tytuł mistrzowski. Koszykarek, które decydowały o obliczu Lotosu w Gdyni już nie ma. Będzie to sezon, w którym szansę zaprezentowania się dostaną młode zawodniczki. W poprzednich rozgrywkach niektóre z nich były zmienniczkami, a dziś poprzez grę nabiorą doświadczenia i rutyny. Na pewno czeka mnie sezon ciekawy.

Na co stać w takim razie stać ten młody zespół Lotosu?

- Wydaję mi się, że będziemy zespołem niewygodnym. Z doświadczenia w Polkowicach wiem, że dużo łatwiej grało się z poukładanymi zespołami, takimi jak Lotos czy Wisła, a trudniej z Odrą Brzeg czy MUKS-em Poznań. Spotkania, które powinniśmy wygrać zdecydowanie nie zawsze tak się kończyły. Jesteśmy zespołem nietypowym, szybkim, stawiającym na agresywną obronę. Taka gra może być bardzo niewygodna dla naszych rywalek. Brakuje nam jednak wzrostu, czyli zawodniczek podkoszowych.

A czy zagraniczne zawodniczki w osobach: Wright, Musović, Bjelicy, Babkiny gwarantują określony, wysoki poziom?

- Jeśli chodzi o rozgrywające to są to bardzo młode dziewczyny. Mają jednak za sobą występy w reprezentacji. Prezentują więc wysoki poziom. Bjelica nie grała w słabych klubach, a zebrane tam doświadczenie powinno zaprocentować w Lotosie. Widać spokój i opanowanie w jej grze. Potrafi podejmować bardzo mądre decyzje w trudnych momentach. Zagraniczne zawodniczki będą przydatne dla zespołu. Weryfikacją ich siły będzie rozpoczynający się sezon.

Z racji doświadczenia zebranego w barwach m.in. CCC Polkowic oraz występów w reprezentacji Polski powinna być pani filarem drużyny.

- Na pewno czeka mnie inna rola na boisku niż miało to miejsce w Polkowicach. Tam w zespole grały doświadczone zawodniczki, tutaj pewnych elementów uczymy się na treningach. Młode koszykarki muszą nauczyć się pewnych zachowań na boisku. Muszę wykazać się cierpliwością względem młodszych koleżanek. One też są w nowej roli i wzajemnie powinniśmy sobie pomagać. Mam nadzieję, że podołam temu zadaniu, a partnerki z zespołu uwierzą we mnie.

Priorytetem jest liga czy może udane występy w Eurolidze?

- Z perspektywy indywidualnej to ciężko mi to rozgraniczyć. Można mieć bowiem wiele spotkań w lidze, a niekoniecznie sięgnąć po medal. Zależy mi więc na dobrej grze całego zespołu. Czeka nas trudne zadanie obrony mistrzostwa. A jeśli trudno będzie w lidze to w Eurolidze poprzeczka zawieszona jest znacznie wyżej. Nie poddamy się łatwo i wierzę, że sporo krwi napsujemy zespołom z czołówki ligi. Mam nadzieję, że w występy w polskiej lidze i na arenie międzynarodowej będą dla nas udane.

O dobre występy w Eurolidze może być nad wyraz trudno. Trafiłyście bowiem do grupy z Jekaterynburgiem, Fenerbahce czy też Sopronem.

- To fakt, czeka nas ciężkie zadanie. Ale i w lidze nie będzie łatwo, o czym wcześniej wspomniałam. Rodzime rozgrywki z sezonu na sezon stają się coraz bardziej wyrównane. Każdy zespół może zaskoczyć. Całej drużynie zależy na tym, aby poprzez grę w Eurolidze nabrać doświadczenia. Jeżeli mamy w składzie zawodniczki, która mało grały w lidze to trudno się spodziewać, aby nagle stały się one gwiazdami w Europie. Na wszystko przyjdzie czas. Zresztą dla mnie jest to również debiut w Eurolidze. Przede mną i całą drużyną stoją nowe wyzwania. Na pewno o ten jeden sezon będziemy mądrzejsze, a to powinno zaprocentować w przyszłości.

Czy trener Tanasiejczuk to odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku?

- Nie mi to oceniać. Dla każdej zawodniczki Lotosu będzie to kluczowy sezon, który zweryfikuje jakimi koszykarkami jesteśmy. Taka sama ocena spoczywać będzie na trenerze. Od tego są jednak odpowiednie osoby. Bardzo mile wspominam okres pracy z trenerem Koziorowiczem. Dużo się od niego nauczyłam. W Lotosie jest nowy trener, nowa filozofia gry. Musimy sprawdzić się w nowej roli.

A jak się układa współpraca z nowym szkoleniowcem?

- Trener Tanasiejczuk jest specyficzną osobą. Bardzo ekspresywną. Dużo krzyczy. Skoro tak się zachowuje to znaczy, że zależy mu na naszej dobrej grze. On również stoi przed trudnym zadaniem. Ma bowiem w zespole wiele młodych zawodniczek i musi odpowiednio poukładać pewne elementy. Musi być mentorem dla tych koszykarek. Nie może oczekiwać, że nagle zaczną one grać na bardzo wysokim poziomie. Trener wcześniej pracował już z młodzieżą więc mam nadzieję, że sprosta temu zadaniu.

Na pewno przychodząc do Gdyni postawiła pani sobie określone cele. Jakie zatem są ambicje sportowe na ten nadchodzący sezon?

- W końcu wygrać medal (śmiech). W Lesznie ta sztuka się nie udała, w Polkowicach byłyśmy blisko, ale jednak smaku medalu nie zaznałam. Chcę również dobrze zaprezentować się na parkietach Euroligi. Zebrać doświadczenie i wyciągnąć z tego odpowiedni wnioski. Sportowiec rozwija się bowiem wówczas kiedy wyciąga wnioski, a nie wówczas kiedy myśli, że już wszystko osiągnął. Nie chcę zapeszać i składać deklaracji o medalu. Liga się wyrównała i do końca nie można być pewnym, czego się spodziewać.

A cele związane z reprezentacją?

- Jak najlepszy wynik na ME, których jesteśmy gospodarzem. To będzie główny cel. Nowości czekają mnie nie tylko w klubie, ale i również w reprezentacji. Tam również doszło do wielu zmian. Mamy nowego trenera. Chciałabym, aby Polska zaskoczyła swoją postawą. Na razie nie wybiegam tak daleko w przyszłość.

Komentarze (0)