Horrory to nasza specjalność - komentarze po meczu Olimp MKS Start Lublin - Znicz Basket Pruszków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Gospodarze prowadzili nawet 12 punktami, mimo to musieli przełknąć gorycz porażki. Spory wpływ na wynik miała fatalna skuteczność rzutów wolnych w wykonaniu lublinian. Z kolei pruszkowianie zachowali więcej zimnej krwi, dzięki czemu wyjechali z Lublina z tarczą wygrywając 88:79.

Piotr Czosnowski (trener Znicza): Mecz był wyrównany, mógł podobać się publiczności. Czasami było zbyt dużo strat, niecelnych rzutów z obu stron. Start na pewno jest drużyną bardzo groźną u siebie i będzie wygrywał sporo meczów. Nie jestem do końca zadowolony z gry. Zrobiliśmy masę błędów, nawet w końcówce meczu. Natomiast drużyna buduje się poprzez zwycięstwa i one na szczęście przychodzą. Dzisiaj mieliśmy więcej szczęścia od Startu, dlatego wygraliśmy mecz.

Dominik Derwisz (trener Startu): Widzę, że horrory to chyba nasza specjalność. Co zadecydowało o naszej porażce? Przede wszystkim brak konsekwencji i realizacji tego, co ustaliliśmy na końcówkę czwartej kwarty. Kiedy drużyna przeciwna miała pięć fauli było powiedziane, że trzeba grać pod kosz, penetrować i wymuszać faule, aby stanąć na linii rzutów wolnych i te osobiste wykorzystać. To nie było realizowane. Nasz podstawowy zawodnik podkoszowy nie podejmował walki ani rywalizacji - dawał się wypychać na szósty metr. Druga rzecz, zmarnowaliśmy aż dziesięć rzutów osobistych. Powtarzam non stop, że nimi się przegrywa mecze. Gdybyśmy trafili wszystko, co mieliśmy, to w ogóle nie byłoby dogrywki.

Wojciech Fraś (skrzydłowy Znicza): Myślę, że mecz był zacięty, toczył się punkt za punkt z nieznacznymi przewagami z obu stron. I Start Lublin, i Znicz pokazały dosyć dobrą koszykówkę. W końcówce udało się przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Mecz naprawdę mógł się podobać.

Przemysław Szymański (skrzydłowy Znicza): W Lublinie zawsze ciężko się gra. Wiedzieliśmy, że gospodarze grają ambitnie i wyszło to w czasie meczu. Chłopaki z Lublina odskakiwali nam na osiem czy dziesięć punktów, a my mamy przestoje, które musimy wyeliminować. Brakuje nam "depnięcia" cały czas do przodu. Ważne, żeby przedłużyć naszą passę jeszcze o kilka zwycięstw, ponieważ najbardziej ciężcy przeciwnicy jeszcze są przed nami i trzeba nazbierać jak najwięcej punktów po drodze.

Łukasz Kwiatkowski (środkowy Startu): Nie wiem czy nie mamy świeżości, czy zżera nas trema... Mamy 12 punktów przewagi i myślimy, że przeciwnicy się położą. Oni wrócili do gry i zeszli do trzech punktów. Jeśli się nie mylę, to nie wykorzystaliśmy dziesięciu osobistych. To bardzo dużo. Przegraliśmy ważny mecz, bo jeśli chcemy walczyć o ósemkę to takie starcia musimy wygrywać.

Adam Myśliwiec (skrzydłowy Startu): Pierwsze dwie kwarty zagraliśmy dobrze. Nie wiem, co się stało... Wydaje mi się, że przeciwnicy lepiej trafiali w drugiej połowie, niż w pierwszej. Nam brakowało momentu, w którym punkty padałyby seryjnie. Jeżeli się doprowadza do dogrywki, a my tego dokonaliśmy, to przewaga psychiczna jest po stronie tego zespołu. W dogrywce to my pierwsi rzuciliśmy punkty, wstąpiła w nas jeszcze większa motywacja i później był przestój.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)