Dwie nowe zawodniczki to szczyt marzeń - wywiad z Krzysztofem Szewczykiem, trenerem INEA AZS Poznań

- Chciałbym mieć jedną dodatkową koszykarka na obwód, a szczytem marzeń byłaby jeszcze zawodniczka podkoszowa - mówi w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Szewczyk, trener INEA AZS Poznań.

Łukasz Czechowski: Pana zespół wprawdzie przegrał z KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp., ale z występu swoich podopiecznych może być pan zadowolony.

Krzysztof Szewczyk: Powiedzmy, że z gry w trzech wartach możemy być zadowoleni. Trzecia kwarta, którą przegraliśmy 15 punktami, ustawiła ten mecz. To zdecydowało w głównej mierze o naszej porażce. Pokazaliśmy jednak, że ten zespół ma jakiś potencjał i będziemy walczyli o zwycięstwa w kolejnych spotkaniach.

Na konferencji pomeczowej mówił pan, że wierzył, iż można wygrać to spotkanie. To była kurtuazja czy rzeczywiście nastroje były takie bojowe?

- Od początku tygodnia powtarzałem dziewczynom, że Gorzów przyjedzie do nas nie w pełni skoncentrowany mając w perspektywie mecz euroligowy i dodatkowo za sobą sobotnie spotkanie z Tęczą Leszno. Mówiłem też, że musimy zagrać na 110 proc. i jak rywalki wyjdą zdekoncentrowane, to będziemy mieć szansę. Okazało się, że moje przypuszczenia nie były bezpodstawne.

Ambicji poznaniankom w tym meczu nie zabrakło…

- Ambicji im nigdy nie brakuje. Naszym największym problemem jest brak rotacji w składzie.

Czy w związku z krótką ławką nie obawia się pan o kondycję fizyczną swoich zawodniczek?

- Brak rotacji ma znaczenie, ale uważam, że tym zespołem, którym gramy, nie mamy problemów kondycyjnych i jesteśmy dobrze przygotowani pod tym względem do sezonu. Niestety czasami któraś z podstawowych zawodniczek jest w słabszej dyspozycji i przydałaby się zmiana.

Są jakieś szanse, że wkrótce do zespołu dołączy nowa zawodniczka?

- Wciąż na to liczę i na to czekam.

Wolałby pan zawodniczkę podkoszową czy rozgrywającą, bo obecnie Weronika Idczak nie ma żadnej zmienniczki.

- Chcielibyśmy "dwójko-jedynkę", a szczytem szczęścia byłaby dodatkowo zawodniczka pod kosz. Najpilniejsza potrzeba, to jednak zawodniczka na pozycję nr dwa, która także mogłaby odciążyć przez chwilę Weronikę Idczak.

Na ławce jest kilka bardzo młodych zawodniczek, które dostają bardzo mało minut lub wcale. Ich poziom tak daleko odbiega od tego, który jest potrzebny w lidze?

- Na pewno są jeszcze za słabe, by grać z takim zespołem, jak Gorzów. Mają okazję trenować z zawodniczkami dużo lepszymi od siebie i to już jest dla nich ogromny plus. Z tego powinny korzystać. A jak będzie okazja, to na pewno nie będę bał się ich wpuścić na parkiet.

Jedyną zawodniczką zagraniczną w drużynie jest Candice Champion. Spełnia pana oczekiwania?

- Tak, jestem z niej zadowolony. W naszych warunkach jest to najlepsza koszykarka, na jaką mogliśmy sobie pozwolić. Na niej skupia się nasza cała podkoszowa obrona. Potrafi też coś wykreować, dlatego nie jest jej łatwo. Ale spełnia nasze oczekiwania w 100 proc.

Po kilku meczach w lidze, jak ocenia pan perspektywy na dalszą część sezonu?

- Po meczu z Bydgoszczą mówiłem już, że w pierwszym rzędzie musimy zapewnić sobie utrzymanie. Gdy to się uda, to będziemy mogli myśleć o czymś więcej. Na razie jednak podstawowym zadaniem jest utrzymać się w lidze.

Krzysztof Szewczyk w czasie meczu Tęcza Leszno - INEA AZS

Źródło artykułu: