Po meczu wesołej miny nie miał Dariusz Raczyński, obecny szkoleniowiec Lotosu Gdynia, który zastąpił niedawno na tym stanowisku Nikołaja Tanasejczuka. Obecny trener mistrzyń Polski jasno skwitował mecz. - Było to spotkanie aktualnego mistrza Polski z Wisłą Can Pack Kraków. Z mistrza pozostało jednak bardzo niewiele, a w Wiśle przybyło i to dużo - mówi Raczyński.
Jego podopieczne opór stawiały jedynie w pierwszej kwarcie, po której traciły do krakowianek zaledwie cztery punkty. Z każdą kolejną minutą zaczęła się rysować przewaga gospodyń, które tego dnia grały koncertowo i do bólu wykorzystywały każdy, nawet najmniejszy błąd gdynianek. Zespołowa i co najważniejsze skuteczna gra Białej Gwiazdy dała im w ostatecznym rozrachunku wygraną 82:54.
Jakie są przyczyny tak wysokiej przegranej Lotosu pod Wawelem? - Nie mieliśmy czego przeciwstawić w walce pod koszem, gdzie przewaga rywalek była druzgocąca. Niestety nie dysponujemy klasycznym centrem. Nie mamy też rozgrywającej, a to wszystko zmusza nas żeby eksperymentować. Gramy zawodniczkami z pozycji numer cztery, czyli silnego skrzydłowego, na centrze, czy zawodniczkami z pozycji numer dwa, czyli rzucającego obrońcy, na rozegraniu - ocenia Raczyński.
Patrząc na statystyki trudno się nie zgodzić ze słowami trenera mistrzyń Polski. Jego podopieczne walkę na tablicach przegrały aż 39:21. Krakowianki zanotowały aż 14 zbiórek w ataku. 25 asyst Białej Gwiazdy w porównaniu z zaledwie 9 gdynianek też robi różnicę.
Dla trenera Raczyńskiego powrót do Krakowa nie udał się zatem kompletnie. Przypomnieć bowiem należy, że był on w sezonie 2008/2009 asystentem ówczesnego trenera Białej Gwiazdy Wojciecha Downar-Zapolskiego w Wiśle Can Pack. - Wiśle należą się ogromne gratulacje za zwycięstwo w tym meczu. Ja osobiście mam duży sentyment do tego miejsca i do tego klubu. Teraz pracuję jednak w Lotosie i z tym klubem chcę wygrywać - zakończył.