Daria Mieloszyńska nie rozgrywała być może najlepszego spotkania przeciwko UMMC Jekaterynburg, ale o jej stan zdrowia i tak wszyscy mocno drżeli, bo każdy wie, ile kapitan mistrzyń Polski znaczy dla zespołu. Po meczu sama zawodniczka szybko jednak uspokoiła wszystkich.
- Dobrze się czuję, nic się nie stało. Cieszę się, że reszta zespołu dała sobie radę - mówiła po meczu "Didi". W całym meczu Mieloszyńska na parkiecie 22 minuty, a w czasie tym wywalczyła 3 punkty, trafiając jeden z trzech oddanych rzutów zza linii 6,75.
Z pozytywnych aspektów swojej gry Mieloszyńska z pewnością może być zadowolona z gry w defensywie przeciwko najlepszej polskiej koszykarce i zarazem jednej z gwiazd UMMC Agnieszce Bibrzyckiej. Pod jej opieką "Biba" nie zdołała ustrzelić żadnej trójki. - Agnieszka jest bardzo doświadczoną zawodniczką i chylę czoła przed jej zdolnościami oraz jej talentem - komentuje "Didi". - Nie mogłam jej odpuszczać nawet na chwilę. Jest mały sukces, gdyż nie trafiła mi ani jednego rzutu za 3 punkty, co jest przecież jej najsilniejszą stroną. Kryjąc jednak taką zawodniczkę, nie można pomagać innym w defensywie, gdyż cały czas trzeba uważać na nią.
W konfrontacji z Jekaterynburgiem nikt nie liczył na wygraną, a porażka różnicą 18 punktów ujmy mistrzowi Polski nie przynosi. - Na pewno zebrałyśmy kolejne doświadczenia. Rozegrałyśmy dobre zawody z zespołem, który walczyć będzie o najwyższe cele w Eurolidze. Jest to nadzieja na przyszłość dla naszego młodego zespołu - zakończyła kapitan Lotosu.
Dla gdyńskiego zespołu była to trzecia z rzędu porażka. Po przegranej przed tygodniem z MKB Euroleasing Sopron, w niedzielę mistrzynie Polski uległy w klasyku Ford Germaz Ekstraklasy Wiśle Can Pack Kraków. Być może serię tą przerwie nowa rozgrywająca, która ma pojawić się w zespole z Trójmiasta.