Michał Nowakowski: O awansie porozmawiamy za kilka miesięcy

Politechnika Warszawska w meczu na szczycie pierwszej ligi pokonała przy Marymonckiej Sportino Inowrocław. Jednym z bohaterów spotkania był Michał Nowakowski, który rzucił decydujące punkty.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

- Przeciwnik był bardzo mocny. Miejsce, jakie zajmuje w tabeli, w pełni odzwierciedla jego grę i potencjał - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl 22-letni skrzydłowy. - Przez cały mecz było niezwykle wysokie tempo i widać, że obu zespołom bardzo zależało na zwycięstwie - dodaje. - W pierwszych dwóch kwartach Sportino się na nas rzuciło, długo przegrywaliśmy. Na szczęście udało nam się wyjść z tego marazmu i odnieść zwycięstwo.

Politechnika pokonała Sportino 71:69, a o wyniku zadecydowały ostatnie minuty. Najpierw Wojciech Żurawski doprowadził do stanu 64:67, kolejne dwa słowa należały zaś do Nowakowskiego, który najpierw trafił z gry, a następnie zamienił na punkty rzuty osobiste. W odpowiedzi stratę Leszka Karwowskiego wykorzystał Łukasz Żytko i goście znów prowadzili. Riposta Nowakowskiego była jednak druzgocąca - jego rzut za trzy ostatecznie rozstrzygnął losy spotkania.

Po meczu goście mieli mnóstwo pretensji do sędziowskiej trójki, a szkoleniowiec Sportino Aleksander Krutikov jeszcze długo po końcowej syrenie dyskutował z komisarzem, Krzysztofem Koralewskim. Boiskowi rozjemcy odgwizdali przyjezdnym kilka problematycznych fauli, trenera zaś ukarali w pewnym momencie za przewinienie techniczne. - Ja do arbitrów nie mam żadnych zastrzeżeń, bo nasza drużyna wygrała - uśmiecha się Nowakowski. - Jesteśmy z tego powodu niezmiernie szczęśliwi - dodaje.

Czy Sportino było najtrudniejszym rywalem, z jakim przyszło tej jesieni mierzyć się koszykarzom Politechniki? - Równie mocny był Sokół Łańcut - zaznacza Nowakowski. - To były zdecydowanie dwa najcięższe spotkania, jakie przyszło nam grać, a przed nami jeszcze wyjazd do Radomia i mecz z Tychami, które są sporą niewiadomą - tłumaczy. z GKS-em Inżynierowie zmierzą się przy Marymonckiej już za dwa tygodnie, spotkanie z Rosą odbędzie się 18 grudnia, na zakończenie rundy jesiennej.

Podopieczni Mladena Starcevicia odnieśli w sobotę 10. z rzędu ligowe zwycięstwo, umacniając się tym samym na szczycie pierwszoligowej tabeli. Jako jedyni mają na swoim koncie komplet punktów. - Droga do awansu jest jeszcze bardzo daleka - przestrzega jednak Nowakowski. - Kto wie, co będzie w przyszłości. Dwa lata temu Zastal wygrał w sezonie zasadniczym prawie wszystkie mecze, by później polec w fazie play-off - tłumaczy. - Jak będzie teraz, zobaczymy. Proszę mnie o to zapytać za parę miesięcy, wówczas będę mądrzejszy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×