Daria Mieloszyńska: Lotos nabrał zupełnie nowego znaczenia

Lotos Gdynia nie miał żadnych problemów z odniesieniem zwycięstwa w swoim kolejnym meczu w Ford Germaz Ekstraklasie. Mistrzynie Polski różnicą aż 42 punktów wygrały w Rybniku z UTEX-em ROW. Po wyczerpujących ostatnich meczach trener Dariusz Raczyński w końcu mógł dać trochę odpocząć swoim podstawowym zawodniczkom.

Mistrzynie Polski w Rybniku pojawiły się jako zdecydowane faworytki. Przemawiały za nimi dwa podstawowe fakty. Lotos Gdynia jeszcze nigdy nie przegrał z rybnicką drużyną, a nawet nie miał problemów z pokonaniem rywala ze Śląska. Dodatkowo w obecnych rozgrywkach UTEX ROW zdołał pokonać jedynie ŁKS Siemens AGD Łódź, więc trudno było mieć nadzieję, że zdoła nawiązać walkę z Lotosem.

Pomimo wygranej 89:47 kapitan zespołu Daria Mieloszyńska wcale nie uważała, że było to łatwe spotkanie dla jej drużyny. Mieloszyńska dodatkowo przeszła serię przygód w drodze na mecz. - Nie powiedziałabym, że był to łatwy mecz. Byłyśmy po długiej i ciężkiej podróży ze Stambułu, gdzie grałyśmy euroligowy mecz z Fenerbahce. Przyjechałyśmy zatem do Rybnika ze świadomością, że to nie będzie łatwy dla nas mecz mimo to, że drużyna ta wygrała w tym sezonie zaledwie jedno spotkanie - mówi "Didi". Gdynianki ze Stambułu dotarły do hotelu w Krakowie w nocy z czwartku na piątek o godzinie 2, dlatego w Rybniku mogły mieć pełne prawo do zmęczenia podróżą. Pomimo tego gospodyniom nie pozostawiły żadnych złudzeń.

- Wiedziałyśmy, że na parkiet musimy wyjść skoncentrowane, bo zdawałyśmy sobie sprawę, że przeciwnik może mieć ochotę wykorzystać nasze zmęczenie - mówi o kluczu do wygranej Mieloszyńska, która w całym meczu wywalczyła 12 punktów, 3 zbiórki, asystę i blok. Wszystko to w zaledwie 17 minut spędzonych na parkiecie, co tej zawodniczce nie zdarza się zbyt często. - Rzadko się to zdarza, ale cieszę się, że w dzisiejszym spotkaniu trener dał mi więcej czasu posiedzieć na ławce, a pograć mogły nasze młode zawodniczki. Dostały one swoją szansę żeby się pokazać i cieszę się, że ją wykorzystały - mówi kapitan mistrzyń Polski.

Daria Mieloszyńska (pierwsza z lewej) i pozostałe liderki Lotosu Monica Wright i Elina Babkina mogły w Rybniku więcej czasu odpocząć

Początek sezonu 2010/2011 nie był udany dla Lotosu Gdynia. Nikołaj Tanasejczuk nie potrafił wyciągnąć pełni możliwości z nowego zespołu mistrzyń Polski. Zaowocowało to zmianą trenera, a gdynianki zaczęły grać lepiej. Wygrana w Eurolidze z Gospic Croatią Osiguranje oraz cenny triumf w Toruniu z Energą są tego najlepszym dowodem. Czy forma koszykarek z Trójmiasta poszła zatem znacząco w górę?

- Mam nadzieję, że forma przyjdzie później, że ta najlepsza dyspozycja przyjdzie dopiero na fazę play off - ocenia Mieloszyńska. - Rzeczywiście same początki były dla nas bardzo trudne. W Gdyni jest bowiem nowy skład, a sam Lotos nabrał zupełnie nowego znaczenia. To nie jest przecież ten sam zespół, który rywalizował w poprzednim sezonie.

Nie da się ukryć, że Lotos jest mocno odmłodzony, a w składzie nie ma gwiazd pokroju Ivany Matovic, Tanishy Wright czy Erin Phillips. - Jest to młody i perspektywiczny zespół. Jeżeli ten progres wyników i fakt, że z meczu na mecz wyglądamy coraz lepiej, to wydaje mi się, że trzeba być do tego wszystkiego bardzo pozytywnie nastawionym. Mam nadzieję, że ta właściwa i najlepsza forma przyjdzie w odpowiednim momencie sezonu - kończy skrzydłowa Lotosu, która przed sezonem przybyła z zespołu CCC Polkowice.

Komentarze (0)