Przed samym pojedynkiem hala PWSZ wypełniła się po brzegi kibicami KSSSE i garstką sympatyków Nadieżdy przybyłych z Orenburga. Wspaniała atmosfera, wielkie napięcie, wiara w zwycięstwo - to opisuje panujące nastroje.
W języku rosyjskim Nadieżda oznacza "nadzieję", jest też nazwą rosyjskiej fregaty wzorowanej na polskim Darze Młodzieży. Nadzieja na zwycięstwo była widoczna w szeregach zespołu z Rosji. "Przypłynęły" do Gorzowa po zwycięstwo i nie spodziewały się, że przyjdzie im zmierzyć się ze szkwałem i sztormem w ostatniej kwarcie. Kibice akademiczek pokazali wielki charakter i bezwzględną wiarę w swoje zawodniczki. To oni sprawiali, że dumnie rozpostarte żagle tej rosyjskiej fregaty w zderzeniu z gorzowskim żywiołem okazały się niewystarczające aby wypłynąć na szerokie wody.
Już na rozgrzewce obu zespołów okazało się, że Nadieżda przystępowała do tego pojedynku bez swojej najlepszej rozgrywającej - Becky Hammon. Okazało się bowiem, że ta wspaniała koszykarka w meczu ze Spartakiem doznała kontuzji kolana i pomimo natychmiast podjętego leczenia nie była w pełni dysponowana i nie mogła zagrać. Nie zmienia to faktu, że zespół z Orenburga dysponuje przynajmniej trzema równorzędnymi zawodniczkami na każdej pozycji i nawet bez niej jest bardzo mocną drużyną.
Gdy zawodniczki zostały zaprezentowane zgromadzonej publiczności była koszykarka AZS PWSZ Liudmila Sapova była witana jak "tutejsza" przy ogromnym aplauzie, z sympatią, a przy tym otrzymała także kwiaty od swojego byłego pracodawcy. Zaskoczona, ale z wielką satysfakcją przywitała także gorzowskich kibiców. Warto podkreślić, że przyjezdna ekipa została przywitana z wielką klasą w atmosferze sportowej rywalizacji. Tak powinny wyglądać prezentacje na wszystkich arenach sportowych.
Od początku spotkania zespół z Rosji pokazał, że jest niezwykle silną ekipą. Elena Berseneva, Olga Ovcharenko, Anastasya Wieremejka i Tina Charles grały jak w transie. Z podziwem można było obserwować kolejne niezwykłe akcje w wykonaniu tych zawodniczek. Warto zwrócić uwagę na to, że Tina Charles to jedna z najlepszych koszykarek amerykańskiej WNBA, w której miała numer 1 draftu w tym roku. To wszechstronna i kompletna sportsmenka. Podobnie zresztą jak Białorusinka Anastazja Wieremejka. Obie były prawdziwą siłą swojego zespołu i pokazały klasę światową. Takie zawodniczki ogląda się z niekłamaną przyjemnością, nawet gdy zdobywają punkty dla przeciwnika.
Pierwsze minuty dla Rosjanek przyniosły im nieznaczne prowadzenie, które utrzymywało się przez piętnaście minut. Tyle bowiem czasu potrzebowały akademiczki, aby pierwszy raz w spotkaniu wyrównać. To jednak koszykarki Nadieżdy nadawały ton tej rywalizacji i po kilku szybszych zagraniach nieznacznie, ale jednak zwiększały swoją przewagę.
Nie sposób nie wskazać tu jeszcze czegoś. Najlepsi sędziowie to tacy, których nie widzi się w trakcie meczu, a po nim nie pamięta się ich. Od spotkań euroligowych oczekuje się, że również ci "strażnicy przepisów" prezentują wysoki poziom i pozwolą na grę. Że nie będą przeszkadzać. W tym pojedynku okazało się, że sędziowie z aptekarską dokładnością wyszukiwali najmniejszych błędów, przewinień czy złamań regulaminu. Dostrzegali rzeczy niewidoczne dla wszystkich pozostałych i nie widzieli oczywistych zagrań. Lawina błędów i niedokładności w ich wykonaniu sprzyjała przyjezdnym, ale przede wszystkim psuła to piękne widowisko.
Po przerwie gorzowianki podwójnie zmotywowane próbowały poderwać się. Chciały nawiązać walkę, a może nawet zdobyć nieznaczne prowadzenie. Po kilku pomyłkach i na skutek nieskuteczności musiały jednak bronić się przed utratą coraz większej ilości punktów. Tatiana Burik po kilku rzutach zza linii 6,75 metra rzuciła na deski gospodynie. 10 punktów przewagi Nadieżdy sugerowało zwycięstwo ekipy z Orenburga i przejęcie inicjatywy w spotkaniu. Do tego piękne zagrania Wieremejki przeplatane zbiórkami, blokami i zbijaniem piłki akademiczkom sprawiały, że Rosjanki były już spokojniejsze i coraz częściej uśmiechnięte.
Pozostanie tajemnicą, co zrobił Dariusz Maciejewski w te kilka sekund. Co powiedział swoim zawodniczkom przed czwartą kwartą. W każdym razie on pierwszy podniósł gardę, a w jego ślad jego podopieczne. Wyszły tak zmotywowane i skoncentrowane, że w ciągu kilku minut doprowadziły do wyrównania, a chwilę później do ogromnej wręcz nerwowości w szeregach Nadieżdy. Akademiczkom zaczęło prawie wszystko wychodzić, podczas gdy rywalki seryjnie traciły piłkę. Ostatecznie gorzowianki wygrały tą kwartę aż 21:8, co dało im zwycięstwo w całym spotkaniu. Triumf nad zespołem z Orenburga przedłużył szanse KSSSE na awans z grupy D w Eurolidze kobiet. Te ostatnie sekundy, gdy akademiczki były w posiadaniu piłki, a Rosjanki biegały bezradne były tak emocjonujące, że kibice byli bliscy ekstazy.
KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. - Nadieżda Orenburg 76:73 (14:20, 22:19, 19:26, 21:8)
KSSSE AZS PWSZ: Jelena Leuczanka 20, Kalane Greene 14, Samantha Jane Richards 13, Justyna Żurowska 11, Johanna Leedham 10, Agnieszka Kaczmarczyk 8, Katarzyna Dźwigalska 0, Agnieszka Skobel 0, Izabela Piekarska 0
Nadieżda: Tina Charles 18 (13 zb), Olga Ovcharenko 18, Anastasia Veremeyenka 13, Liudmila Sapova 10, Tatiana Burik 6, Elena Baranova 4, Shameka Christon 0, Oxana Zakalyuzhnaya 0,