Jacek Seklecki: Cztery porażki w ośmiu pierwszych meczach to małe rozczarowanie. Chyba nie takiego początku sobie życzyliście?
Adam Waczyński: W pewnym sensie można się z tym zgodzić. O ile porażki z Asseco Prokomem i Energą Czarnymi nie musiały, ale mogły się przytrafić, to mecze z Kotwicą, czy Zastalem Zielona Góra powinny być rozstrzygnięte jednak na naszą korzyść. Niestety nie udało się i mamy bilans 4-4. Na szczęście nasi najgroźniejsi przeciwnicy również się potykają i nawet z takim bilansem jaki mamy i tak jesteśmy dość wysoko w ligowej tabeli. Mam nadzieję, że więcej meczów do końca rundy już nie przegramy.
Najbardziej boli chyba przegrana w Kołobrzegu. Takie mecze trzeba wygrywać, jeśli chce się być w czołówce.
- Zdecydowanie tak. Takie mecze bolą najbardziej, gdyż z pozoru wydaje się, że są one do wygrania, ale zespoły pokroju Kotwicy, czy np. Siarki nie oddają łatwo dwóch punktów i aby z nimi wygrać trzeba się mocno napocić. Wszystko za sprawą pewnej nieprzewidywalności poczynań tych drużyn. Ciężko przewidzieć co dany gracz może zrobić i stąd wychodzą różne niespodzianki. Szkoda straconych punktów, ale to było już za nami, patrzymy w przyszłość i miejmy nadzieję, że więcej takich potknięć nie będzie.
W ostatnich dwóch meczach nie sprostaliście we własnej hali Czarnym i Asseco Prokomowi. Z czego wynikały te porażki i czy nie martwi was to, że drużyny z czołówki, czyli Czarni, Prokom, Zastal wygrywają z wami?
- W meczu z Asseco Prokomem na zbyt wiele pozwoliliśmy Bobby Brownowi i J.R. Giddensowi. Reszta zawodników mistrza Polski zagrała przeciętnie w tamtym spotkaniu. Właśnie ta dwójka napsuła nam najwięcej krwi, a dodatkowo cały zespół zaczął świetnie grać w obronie w końcówce czwartej kwarty i w dogrywce. Przeciwko Enerdze Czarnym zagraliśmy całkiem nieźle. Zdobyliśmy 72 punkty, co jest niezłym wynikiem, ale przeciwnikowi pozwoliliśmy rzucić 82, co jest zdecydowanie za dużo. Słupszczanie byli bardzo dobrze dysponowani w rzutach z dystansu i korzystali z tego z zimną krwią. Nam brakowało czystych pozycji i bardziej zbilansowanej gry.
Teraz zmierzycie się z Anwilem. Zmieniło się nieco Pana zdanie o tym zespole po meczu z Poznaniu, gdzie Anwil zagrał bardzo dobrze i łatwo ograł PBG Basket? Wcześniej włocławianie rozczarowywali.
- Anwil przez pewniej czas miał problem z Polakami po tym, jak kontuzji doznał Bartłomiej Wołoszyn i grali trójką wartościowych rodaków. Teraz mają Tomasza Celeja i ten problem nie jest już chyba aż tak widoczny. Trener Igor Griszczuk pod koszem ma wartościowych środkowych – Paula Millera i Ericka Hicksa. Obaj dają wiele punktów i zbiórek w każdym meczu. Dodatkowo Anwil ma dobrych rozgrywających, którzy umiejętnie uzupełniają całą drużynę.
Strefa podkoszowa i rozegranie to według Pana największa siła Anwilu?
- Cały zespół z Włocławka to jedna wielka siła tej drużyny. Można wymieniać dalej, np. Andrzej Pluta, którego nazwisko mówi samo za siebie i tutaj będzie wielkie wyzwanie dla mnie i Pawła Kikowskiego, aby ograniczyć poczynania tego strzelca, a także Dardana Berishę. Pierwszy to były kadrowicz, drugi obecny, więc to nie będzie dla nas łatwe zadanie. To nie będzie łatwe zadanie, ale mam nadzieję, że mu sprostamy i nawiążemy z Anwilem równą walkę.
Raz już wam się udało powstrzymać Plutę w meczu przedsezonowym w Toruniu.
- Pamiętam ten mecz i rzeczywiście wtedy graliśmy dobrą obronę przeciwko temu zawodnikowi, ale to był tylko sparing. Teraz Andrzej Pluta pokazał, że nawet przeciwko zagranicznym drużynom w EuroCup potrafi zdobywać po kilkanaście punktów, a tam zawodnicy średniej klasy nie grają. Jak zwykle będzie bardzo ciężko go powstrzymać, ale miejmy nadzieję, że damy radę.
Trefl od początku sezonu uważany był za najbardziej zbilansowany zespół jeśli chodzi o Polaków. Teraz odpadł wam Michał Hlebowicki. Uważa Pan, że może to być dla was i dla trenera spory kłopot jeśli chodzi o rotacje wśród naszych rodaków?
- Może to mieć jaki wpływ, chociaż Marcin Stefański, Filip Dylewicz, Paweł Kikowski i ja jesteśmy na tyle dobrymi zawodnikami, że możemy dać drużynie bardzo wiele. Niezależnie od tego który z nas będzie grał - spełniając tę zasadę o obecności dwóch Polaków na parkiecie - to będziemy grać dobrze i nie będzie widać zbyt wielkiej różnicy. Jeżeli każdy z nas będzie grał po te 20, 25 minut to nie będzie źle.
Przez dwa ostatnie sezony przyjeżdżał Pan do Włocławka z Górnikiem Wałbrzych i PBG Basketem Poznań i ani razu Pana zespół nie wygrał w Hali Mistrzów. Indywidualne statystyki również nie były zadowalające. Będzie Pan chciał w końcu wygrać na tym trudnym ternie?
- Na pewno bym chciał, ale czasami jak człowiek bardzo chce, to często nie osiąga swojego celu i czasami jest odwrotnie. Będę się skupiał na tym, aby nie odstawać w obronie. Jeżeli to będzie wychodziło po mojej i drużyny myśli to atak przyjdzie swoją drogą. Mam nadzieję, że to będzie dobry mecz, ponieważ lubię grać w takich halach jak ta we Włocławku, przy takich kibicach jacy tam są.
Czyli główne zadanie obrona przeciwko Andrzejowi Plucie?
- Chciałbym bardzo ograniczyć Andrzeja Plutę i nie tylko jego, bowiem Dardana Berishę również. Miejmy nadzieję, że będzie to ciekawy pojedynek, a ja będę mógł przyczynić się do tego, żeby wygrać ten mecz i przerwać tę naszą słabą serię.