Z nieba do piekła w 1 minutę - relacja z meczu Górnik Wałbrzych - AZS Politechnika Warszawa

AZS Politechnika był zdecydowanym faworytem tego spotkania, jednak Górnicy postawili trudne warunki i niemal sprawili niespodziankę swoim kibicom... Niemal, ponieważ o zwycięstwie inżynierów zadecydował rzut za 3 Michała Nowakowskiego, który doprowadził do dogrywki, w której to AZS wykorzystał swoje atuty i wygrał ostatecznie 99:108.

Pierwsza kwarta rozpoczęła się po myśli wałbrzyszan. Dobre akcje Marcina Wróbla, który w tym spotkaniu wreszcie odżył, pozwoliły Górnikowi prowadzić. W drużynie AZS-u widoczna była zespołowość. Swoje warunki fizyczne doskonale wykorzystywali Roman Szymański i Jarosław Mokros, zbierając sporo piłek głównie w ataku i ogrywając zdecydowanie niższych graczy Górnika. Dobrze poczynał sobie także młody Mateusz Ponitka. Kibice zgromadzeni w hali mogli podziwiać z jaką łatwością potrafi wyjść na pozycję czy minąć gracza broniącego. Górnik za sprawą 3-punktowych rzutów Krzysztofa Jakóbczyka i Jakuba Kietlińskiego mógł cały czas być krok przed Politechniką. Ostatecznie po I kwarcie na tablicy widniał wynik 26:21.

Druga odsłona to znów mocne uderzenie Górnika. Świetną pracę w obronie robili Bartłomiej Józefowicz i Mateusz Nitsche, ograniczając poczynania w ataku gości. W ataku także dokładali rzuty za 3 i Górnik w pewnym momencie osiągnął przewagę 18 punktów. Dobra gra Jakóbczyka w ataku, który nie tylko zdobywał punkty, ale też świetnie kreował pozycje partnerom, mogła napawać optymizmem przed dalszą częścią spotkania. Jednak wtedy sygnał do boju dał młodszym kolegom Leszek Karwowski. Doświadczony kapitan AZS-u wykorzystywał swoje umiejętności i z łatwością zdobywał punkty. Wtórowali mu również Piotr Pamuła i Ponitka - przewaga Górnika, którą mocno wypracowywał topniała z każdą sekundą. Co ciekawe trener gospodarzy, Arkadiusz Chlebda ograniczał minuty gry swojego lidera Macieja Ustarbowskiego, co paradoksalnie powodowało, że Górnik grał o wiele bardziej zespołowo. Jednak mozolne odrabianie strat przez zespół Mladena Starcevica pozwoliło zbliżyć się inżynierom na 3 punkty do Górnika przed 3 kwartą. Co godne podkreślenia, Górnik w pierwszej części meczu miał, aż 54 proc. skuteczności w rzutach z dystansu.

Trzecie kwarty to zmora Górnika, co jest wiadome od dawna. Jednak tym razem Górnik starał się grać mądrze w ataku, wykorzystując dużą liczbę podań, którymi szukali się nawzajem zawodnicy. Zespołowość była tego dnia atutem gospodarzy. Znów w ataku błyszczał Krzysztof Jakóbczyk. Trener Starcevic natomiast często rotował swoim składem, a każdy wprowadzany zawodnik wnosił dużo ożywienia do gry gości. Znów świetnie grał Wróbel, który pod nieobecność na parkiecie Ustarbowskiego pokazywał pełnię swoich umiejętności. Goście starali się grać kosz za kosz, aby znów nie musieć gonić Górnika jak to było w II kwarcie. Wejścia pod kosz Michała Nowakowskiego czy Piotra Pamuły dawały w ataku pewne punkty. Na czwartą ostatnią kwartę zawodnicy schodzili przy stanie 65:59 i w Wałbrzychu pachniało niespodzianką.

Ostatnia kwarta to już fragment, który był niczym wymiana ciosów. Goście wzięli się solidnie do pogoni za Górnikiem. Ponitka wspomagany przez Karwowskiego wiódł prym w ataku. Górnik mógł znów liczyć na Jakóbczyka i Mateusza Nitsche, który celnymi trójkami dawał do zrozumienia trenerowi, że już na dobre wkomponował się w zespół. Profesorskie zagrania Marcina Sterengi, po których ręce same składały się do oklasków czy z drugiej strony odważne wejścia Nowakowskiego, to tylko mały obraz tego co działo się w czwartej kwarcie. Wynik był praktycznie remisowy. To 2 punkty dla Górnika, to 1 dla Politechniki. Kiedy na tablicy widniał remis 83:83, sprawy w swoje ręce wziął niezawodny tego dnia Jakóbczyk i trafił za 3 punkty, zostawiając gościom 1 sekundę do dogrania. Wszyscy w Wałbrzychu dopisywali już 2 punkty na konto gospodarzy, ale doskonale panujący nad wydarzeniami na boisku trener Starcevic wziął czas na żądanie i tak rozrysował akcje, że ta znalazła odzwierciedlenie w rzeczywistości. Piłkę dostał niepilnowany nie wiedzieć czemu Nowakowski i rzutem za 3 równo z syreną dał dogrywkę gościom. Kibice aż usiedli nie dowierzając jak to możliwe.

Dodatkowe 5 minut to już praktycznie dominacja AZS-u wobec podłamanych takim faktem gospodarzy. Szybkie akcje w ataku i mocna obrona powodująca straty czy też wymuszone rzuty Górnika była już efektem kunsztu trenerskiego Starcevica. Wałbrzyszanie odpowiadali jeszcze akcjami Mateusza Nitsche, ale Politechnika niesiona buzzer-beaterem Nowakowskiego nie pozwoliła już na odebranie sobie tego szczęśliwego zwycięstwa wygrywając 99:108.

- Z nieba do piekła w 1 minutę... - skwitował zaskoczony obrotem spraw na boisku trener gospodarzy, Arkadiusz Chlebda.

Górnik Wałbrzych - AZS Politechnika Warszawa 99:108 (26:21, 17:19, 22:19, 21:27, d. 13:22)

Górnik Wałbrzych: Jakóbczyk 29 (4x3), Wróbel 19 (1x3), Sterenga 18 (2x3), Nitsche 14 (4x3), Józefowicz 8 (2x3), Ustarbowski 6, Kietliński 5 (1x3), Muszyński 0.

AZS Politechnika Warszawa: Karwowski 21 (1x3), Pamuła 19 (2x3), Nowakowski 17 (1x3), Ponitka 16 (3x3), Mokros 14 (1x3), Pełka 8, Szymański 6, Wilczek 4, Popiołek 3 (1x3).

Komentarze (0)