Warto jednak podsumować minione pół roku bydgoszczanek. Po dobrym początku sezonu przyszedł mały kryzys i cztery porażki z rzędu. Na szczęście od wyjazdowego meczu z UTEXEM ROW Rybnik koszykarki Artego odniosły cztery zwycięstwa. Mogło być piąte, ale Wisła Can-Pack Kraków pokazała, że zawodniczki Adama Ziemińskiego muszą jeszcze trochę poczekać, aż osiągną poziom lidera tabeli.
- Zagrałyśmy dwie różne połowy - powiedziała po meczu Agnieszka Szott. - Zabrakło nie tylko zimnej krwi, ale przede wszystkim dobrej skuteczności. Nie mogłyśmy się wstrzelić, natomiast wiślaczki bezlitośnie to wykorzystały. Leciejewski czy Erwin Philips robiły co chciały. Jednak z dwóch pierwszy kwart możemy być zadowolone, bo pokazałyśmy, że możemy walczyć z najlepszymi zespołami w kraju.
- Napędziłyśmy trochę strachu krakowiankom. Musimy teraz zrobić wszystko, aby prezentować się w przyszłości podobnie jak w pierwszej połowie. Dobrze prezentowaliśmy się pod tablicami i na półdystansie. Było także trochę akcji dwa plus jeden. Niestety, nam w trzeciej kwarcie zabrakło skuteczności - podkreśliła Szott.
Teraz bydgoszczanki w hali na Glinkach zobaczymy dopiero w połowie stycznia. Wówczas Artego podejmie INEA AZS Poznań. W między czasie zespół Adama Ziemińskiego czeka jeszcze wyjazdowy mecz z ŁKS Łódź. Jak najbliższe Święta zamierza spędzić była liderka naszej kadry? - Jeszcze konkretnych planów nie mam, ale zapewne spędzę je z moją córką Laurą oraz mężem - zakończyła Szott.