Jacek Krzynówek zapisał się w pamięci kibiców piłki nożnej jako prawdziwy "wojownik" na boisku. Pomocnik w reprezentacji Polski rozegrał 96 meczów i strzelił 15 goli (w latach 1998-2009). Znakiem rozpoznawczym wychowanka klubu LZS Chrzanowice było potężne uderzenie z lewej nogi i niesamowita ambicja oraz serce do walki.
Krzynówek dużą część swojej kariery zawodniczej (lata 1999-2010) spędził w Niemczech, gdzie reprezentował barwy takich klubów, jak 1.FC Nuernberg, Bayer 04 Leverkusen, VfL Wolfsburg i Hannover 96.
- W Niemczech musisz gonić. Tam już każdy jest koniem do biegania. Jeśli nie walczysz, to cię nie ma. Na początku było ciężko, nie tylko na boisku. Jak szedłem do domu handlowego i słyszeli język polski, to zdarzało się, że ochrona chodziła za mną przez cały pobyt w sklepie. Nie było to miłe, ale cóż, taki mieliśmy wtedy obraz - przyznał były piłkarz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego Onet".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
Członek Klubu Wybitnego Reprezentanta opowiedział o sytuacji, która przydarzyła mu się, kiedy pewnego razu wracał samochodem do Polski. Na stacji benzynowej, gdzie się zatrzymał po przekroczeniu granicy, zrobiło się groźnie. Na szczęście, historia zakończyła się dla niego happy endem.
- Kiedyś wracałem do Polski mercedesem. Przekroczyłem granicę, zatrzymałem się na stacji, bo schodziło mi powietrze. Nagle nie wiadomo skąd pojawili się zamaskowani goście. Zacząłem uciekać, oni za mną, krzyczeli, żebym oddał kluczyki, ale nie oszukujmy się, na pewno nie byli szybsi od obrońców z Bundesligi. Więc odpuścili. Ale samochód był otwarty, wszystkie dokumenty w środku. Może zobaczyli imię i nazwisko, bo nic nie ruszyli... - zdradził Krzynówek.
48-latek podkreślił, że bycie znanym piłkarzem potem pomogło mu w życiu codziennym w Niemczech. Ochroniarze w sklepach zaczęli go w końcu rozpoznawać i z czasem przestali za nim podążać, kiedy przychodził robić zakupy.