Cuda nad obręczami - relacja z Meczu Gwiazd I ligi

Jeżeli naprzeciw siebie stają zespoły prowadzone przez Mladena Starcevića i Aleksandra Krutikowa, wiadomo, że nawet jeżeli mają one służyć promocji basketu i świetnej zabawie, to tak też będzie. A ich podopieczni nie odpuszczą do ostatniej syreny.

Mecz Gwiazd I ligi, chociaż w koszykarskim środowisku nie doczekał się jeszcze takiej rangi jak pojedynek najlepszych graczy ekstraklasy, to jednak widowisko przygotowane na sobotni wieczór w Radomiu zasłużyło na miano niemal perfekcyjnego.

Widocznie jego ranga nieco przygniotła graczy Wschodu, w której występowało dwóch zawodników wywodzących się z temu gospodarzy hali MOSiR-u - Rosy Radom. Prezentowali się tak, jak gdyby zupełnie nie rozumieli filozofii charakteryzującej Mladena Starcevića. Dlatego zresztą do przerwy nie potrafili znaleźć sposobu na powstrzymanie Marka Piechowicza i jego kolegów z teamu Zachodu - Powiedziałem więc chłopakom w przerwie, że jeżeli mamy tak idiotycznie grać, to lepiej, żebyśmy przebrali się, wsiedli w swoje samochody i pojechali do domów - dobitnie mówił trener Starcević.

Widocznie jego uwagi mocno podziałały na podopiecznych, bowiem w drugiej odsłonie zaprezentowali zupełnie odmienne oblicze. Nie dość, że w samej końcówce "doszli" rywali, to jeszcze rzutem równo z syreną kończącą dogrywkę przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę. Co ciekawe, ich zdobywcą był playmaker Rosy Piotr Kardaś, dla którego stanowiły one pierwsze i zarazem ostatnie punkty w meczu. Nic więc dziwnego, że to jemu został przyznany tytuł MVP pojedynku.

W międzyczasie kibiców rozgrzewały konkursy indywidualne. W zmaganiach rzutów za trzy punkty wystąpili Mateusz Ponitka, Jakub Zalewski, Łukasz Pacocha oraz Dawid Witos. Co ciekawe, do wyłonienia zwycięzcy również potrzebna była dogrywka, a wystąpili w niej gracz Rosy oraz Pacocha. Zalewski musiał uznać wyższość zawodnika AZS-u Szczecin w stosunku 10:6.

W konkursie "wsadów" tymczasem Jerzy Koszuta pokonał zaledwie jednym "oczkiem" Artura Donigiewicza. Szkoda, że organizatorzy nie zdecydowali się na przeprowadzenie kilku rund, tylko każdemu zawodnikowi dali możliwość zaprezentowania zaledwie jednej kombinacji. Ten mały zgrzyt zapewne jednak poszedł w niepamięć, bowiem fanom basketu najbardziej w pamięci zapadł występ francuskiej grupy Crazy Dunkers w przerwie spotkania. Tego, co wyczyniali jej członkowie, po prostu nie da się opisać słowami. Po prostu musicie nam, Drodzy Czytelnicy, uwierzyć na słowo.

Reprezentacja Wschodu - Reprezentacja Zachodu 89:88 po dogr. (21:20, 15:30, 23:22, 25:12, 5:4)

Wschód: Michalak 19 (3), Ponitka 15 (3), Zalewski 13 (3), Sulima 4, Dębski 2 oraz Misiewicz 14, Salamonik 9 (1), Prażmo 6, Glapiński 3, Wilczek 2, Kardaś 2, Pisarczyk 0

Zachód: Piechowicz 23 (2), Lisewski 8, Pacocha 7 (1), Koszuta 5, Witos 4 oraz Zmarlak 10 (1), Grzegorzewski 9, Sterenga 7 (1), Żytko 6 (2), Stokłosa 5 (1), Bierwagen 4.

Komentarze (0)