4/4 czyli wyjazdowy maraton Wisły - relacja z meczu ŁKS Siemens AGD Łódź - Wisła Can-Pack Kraków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarki Łódzkiego Klubu Sportowego nawiązały walkę z zawodniczkami "Białej Gwiazdy" przez 9 minut i 58 sekund. Potem na parkiecie dominowały już faworyzowane krakowianki, które ostatecznie wygrały różnicą aż 26 punktów.

Koszykarki Wisły Kraków przed niespełna dwoma tygodniami zaczynały wyjazdowy maraton, mając w perspektywie aż 4 kolejne mecze w halach rywalek. W niedzielny wieczór wracają pod Wawel z kompletem zwycięstw - dwoma w PLKK i dwoma w Eurolidze. Ostatnie spotkanie serii wyjazdów, krakowianki rozegrały w Łodzi, gdzie pokonały ŁKS 73:47.

Gospodynie, które okupują ostatnie miejsce w tabeli Ford Germaz Ekstraklasy, były stawiane przed tym meczem na straconej pozycji. W pierwszej kwarcie próbowały jednak nawiązać walkę z silniejszym przeciwnikiem i kilkakrotnie wychodziły nawet na prowadzenie. Po raz ostatni na tablicy wyników widniał remis przy stanie 14:14 w końcówce pierwszej odsłony. Łodzianki rozpoczęły wtedy akcję na 27 sekund przed końcem kwarty i mogły nawet wygrać kwartę, nie oddały jednak rzutu i popełniły błąd 24 sekund. Wiślaczki stratę przeciwniczek wykorzystały bezlitośnie - równo z końcową syreną za 3 punkty z ponad 9 metrów trafiła Ewelina Kobryn, wyprowadzając Wisłę na prowadzenie, którego nie oddała ona już przez następne 30 minut.

Względnie udana jedna kwarta to było wszystko, na co było stać tego dnia łodzianki. W drugiej odsłonie inicjatywę przejęła Wisła, a ŁKS pierwsze punkty w tej części gry zdobył dopiero po 5,5 minutach, przegrywając fragment meczu 2:17. Klasą dla siebie były zwłaszcza Erin Phillips i Kobryn, które z niesamowitą łatwością zdobywały punkty i przedzierały się przez defensywę gospodyń.

Po przerwie Wisła kontrolowała grę, nie forsując jednak tempa. Zwycięstwo krakowianek nie było ani przez moment zagrożone, więc Jose Hernandez słusznie nie nadwyrężał zmęczonych poprzednimi meczami zawodniczek. Dzięki takiemu obrotowi sprawy, strata ŁKS-u wyniosła "jedynie" 26 punktów, gdyż gdy tylko Wisła na moment "podkręcała" tempo, natychmiast zdobywała kilka punktów z rzędu.

Łódzki zespół zagrał w niedzielę na swoim normalnym poziomie. Nie zachwycają, delikatnie mówiąc, nowe nabytki w kadrze trenera Piotra Neydera. Bardzo słabo zaprezentowała się zwłaszcza rozgrywająca Valentyna Voronova z Białorusi, która miała być wzmocnieniem drużyny, a jedynym, co pokazała w tym spotkaniu, była bardzo agresywna gra i kilkakrotne trafienia łokciem przeciwniczek. Trudno było się jednak spodziewać, aby zawodniczki, które w połowie sezonu były bez klubu, mogły stanowić poważne wzmocnienie w polskiej ekstraklasie.

ŁKS Siemens AGD - Wisła Can-Pack Kraków 47:73 (14:17, 10:25, 14:17, 9:14)

ŁKS Siemens AGD: Losi 10, Jankowska 9, Novikava 7, Schmidt 6, Oha 6, Zhurauliova 5, Sobczyk 2, Kaja 2, Voronova 0.

Wisła Can-Pack: Phillips 14, Kobryn 14, Powell 10, Krężel 9, Leuchanka 9, Basko 6, Leciejewska 4, Pawlak 3, Vucurović 2, Gawor 2.

Sędziowali: Kotulski i Czajka.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)