Nie chciałam zakończyć kariery na toruńskiej ławce - rozmowa z Patrycją Gulak-Lipką, zawodniczką Charleville
Dla niektórych był to cios, dla niektórych zaskoczenie, a dla niej samej konieczność. Patrycja Gulak-Lipka w trakcie obecnych rozgrywek postanowiła zakończyć przygodę z toruńską Energą i przenieść się do Francji. Wszystko to podyktowane było chęcią gry. Ambicja koszykarki nie pozwalała jej się przyglądać grze swojej drużyny z ławki rezerwowych, bo zdecydowanie bardziej woli mieć wpływ na wynik drużyny na parkiecie. Była już Katarzynka chce również się w dalszym ciągu rozwijać. O tym wszystkim sama zainteresowana mówi w wywiadzie dla naszego portalu.
Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk: Patrycja, jeszcze w poprzednim sezonie cieszyłaś się z brązowego medalu z Energą Toruń, do którego mocno się przyczyniłaś. W obecnych rozgrywkach twoja rola mocno w drużynie Katarzynek osłabła. Znasz przyczynę, dla której trener Omanic tak mało stawiał na ciebie?
Patrycja Gulak-Lipka: O przyczynach trudno mi mówić, bo decyzje kadrowe na obecny sezon zapadały w okresie wakacyjnym i już wtedy miałam sygnały, że będzie "nieco" inaczej. Dowodem na to było podpisanie przez klub z Torunia trzech wysokich zawodniczek z zagranicy. W teorii dawało to trenerowi wiele możliwości rotacji, ale w praktyce okazało się, że nie wszystkie z nas były wykorzystywane tak, jakby się tego spodziewały.
Zdecydowałaś się opuścić Toruń bo nie miałaś zamiaru przesiedzieć sezonu na ławce rezerwowych. To był jedyny powód zmiany barw klubowych?
- To był główny powód, dla którego zdecydowałam się na zmianę barw klubowych. Taka zmiana roli nie wpływa korzystnie na żadnego zawodnika. Nie czułam się już nawet tak komfortowo w drużynie, nie mówiąc o pewności siebie na boisku, na którym spędzałam mniej czasu, przy znacznie mniejszym kredycie zaufania u trenera. Zmiana była mi potrzeba choćby z myślą o tym, by w przyszłych sezonach jeszcze zaistnieć sportowo.
Na twoją decyzję miał wpływ fakt, że w czerwcu odbędą się Mistrzostwa Europy w Polsce, a siedząc na toruńskiej ławce miałaś małe szanse, żeby dostać się do kadry? Mówiłaś bowiem, że gra w reprezentacji kraju to wielkie wyróżnienie. Miało to więc jakieś znaczenie?
- Decyzja była bardzo osobista i raczej na pierwszym miejscu miałam na względzie swoje dobro, jako zawodniczki. Brak gry lub śladowe jej ilości i niezrozumiała atmosfera wokół tego nie dawały mi spokoju i nie mogły mieć dobrego wpływu na moją dyspozycje w przyszłości. Nie chciałam aby moja kariera skończyła się na toruńskiej ławce. Gra w kadrze to jest wyróżnienie, a czy na nie zasłużę to czas i nastawienie trenera pokaże. Muszę jednak stanowczo się wypowiedzieć na temat wszelkich naturalizacji zawodników zagranicznych - głównie amerykańskich - do gry w drużynach narodowych. Dla mnie burzy to sens rywalizacji jako ekip narodowych, jeśli każdy może się wzmocnić "zakontraktowanym" zawodnikiem.
Wybrałaś kierunek francuski i drużynę Charleville. Oprócz tego były jeszcze inne opcje gry? Być może nawet z klubów Ford Germaz Ekstraklasy?
- Decyzja o samej zmianie barw nie przyszła mi z łatwością. W między czasie pojawiła się konkretna propozycja z Francji, a wraz z tym niewiele czasu do namysłu. Cieszyłam się, że taka możliwość się dla mnie otworzyła, bo chciałam jeszcze w swojej karierze wyjechać do zagranicznej ligi. Była też polska propozycja, ale szczerze mówiąc średnio wyobrażałam sobie przejście do możliwego rywala Energi, w trakcie trwającego sezonu.