Pierwsza, bardzo udana kwarta jakby uśpiła trenerów, zawodników a także kibiców Rosy. Znakomicie funkcjonowała obrona strefowa gospodarzy, którą szkoleniowcy Rosy Piotr Ignatowicz i Marek Łukomski ustawili już od pierwszych sekund meczu. Przy indolencji rzutowej zawodników Spójni, wynik 21:13 po pierwszej odsłonie mógł zwiastować gładkie zwycięstwo beniaminka.
W drugiej kwarcie podopieczni trenera Tadeusza Aleksandrowicza znaleźli jednak sposób na radomian. Zaczęli seriami trafiać z obwodu a przede wszystkim wzmocnili swoje szyki obronne. Z minuty na minutę defensywa Spójni wyglądała coraz lepiej a zawodnicy "nakręcali się" wzajemnie do jeszcze agresywniejszego krycia przeciwnika. Trzecia kwarta była bez wątpienia najlepszą w ich wykonaniu.
Koszykarze z Radomia mieli w tej części meczu ogromne problemy ze znalezieniem jakichkolwiek pozycji rzutowych. Strefa gości była tak szczelna, że nie padły żadne punkty z penetracji. Jedyna próba efektownego wsadu w wykonaniu, bardzo aktywnego tego dnia Huberta Radke, nie powiodła się i dopiero po własnej zbiórce w ataku zawodnik ten został sfaulowany i zdobył rzutem osobistym pierwszy dla Rosy punkt w tej kwarcie. Jedyne punkty z gry na konto radomian zapisał na 3 sekundy przed końcem Artur Donigiewicz, doprowadzając do kolejnego remisu 33:33.
Finałowa odsłona zwiastowała ogromne emocje. Radomska publiczność aktywniej włączyła się w doping, wywierając dodatkową presję na przyjezdnych. Spójnia skutecznie uciekała prowadząc przez większą część kwarty. Rosa jednak nie ustępowała. W pewnym momencie radomianom opadły ręce, kiedy celnym rzutem z dziewiątego metra o deskę popisał się Tomasz Stępień. - Kiedy wpadła ta trójka od tablicy, pomyślałem już, że tego meczu nie da się wygrać. Goniliśmy przeciwnika, wzmocniliśmy swoją obronę jeszcze bardziej, doprowadzaliśmy do nerwowych rzutów przeciwnika pod presją czasu. A tu taki rzut, który mógłby załamać niejedną drużynę. Na nasze szczęście Tomasz Stępień jeszcze dwa razy wziął ciężar gry na swoje barki i dwukrotnie się pomylił. Sama końcówka to już trenerskie szachy. Nie mieliśmy żadnego przewinienia na koncie, więc gdy po rzutach osobistych odjechaliśmy na trzy punkty, nakazałem zawodnikom przerywać faulami akcje. Zyskaliśmy w ten sposób sporo cennych sekund a przeciwnicy spudłowali najważniejszy rzut - relacjonuje po meczu Piotr Ignatowicz.
Po piątym faulu Wiktora Grudzińskiego Artur Donigiewicz jednym celnym osobistym doprowadził do wyniku 52:48. Drugi osobisty nie znalazł drogi do kosza, a Spójnia przeprowadziła ostatni, desperacki kontratak ustalając celną trójką wynik meczu na 52:51 dla gospodarzy.
Rosa Radom - Spójnia Stargard Szczeciński 52:51 (21:13, 12:16, 3:7, 16:15)
Rosa: Zalewski 13 (3), Radke 10 (1, Wiekiera 8, Kardaś 7 (1), Przybylski 2 oraz Donigiewicz 7, Nikiel 5, Urbaniak 0, Podkowiński 0, Maj 0, Sosnowik 0.
Spójnia: Koszuta 13 (2), Parzych 13 (2), Grudziński 5, Bodych 5, Buczyniak 3 (1) oraz Grzegorzewski 3 (1), Stępień 3, Soczewski 0, Ważny 0.