Dąbrowianie po raz kolejny zagrali swoją tradycyjną koszykówkę, która polega na przejściu od koszmarnej postawy w pierwszej kwarcie do fenomenalnej gry w ostatniej odsłonie. Wałbrzyszanie od pierwszych minut grali na 100 proc., dzięki czemu wygrywali dość wysoko, biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowanym faworytem był MKS. Po końcowym gwizdku na ławce gospodarzy wybuchła uzasadniona radość. Jednak na początku meczu nie mieli oni żadnych powodów do takiej euforii.
- Nie wiem czy chodzi o to, że trochę zlekceważyliśmy wałbrzyszan, bo przyjechali w osłabionym składzie, bez podstawowych zawodników. Może myśleliśmy, że po prostu spokojnie wygramy i to się na nas zemściło. Ale najważniejsze, że wygraliśmy - wyjaśnił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adam Lisewski.
Przy stanie 50:54 MKS-owi wpadły dwie ważne trójki za sprawą Radosława Lemańskiego i Łukasza Szczypki, co załamało koszykarzy Górnika, którzy nie podnieśli się już do końca meczu. O porażce wałbrzyszan zadecydowała więc psychika. - Być może. Oni zagrali na luzie, nie mieli nic do stracenia. Natomiast my się za słabo skoncentrowaliśmy i na parkiecie były męczarnie - dodał.
Wszystkim dobrze znane jest powiedzenie, że zwycięzców się nie ocenia. Dąbrowian trudno byłoby ocenić, zagrali bowiem równocześnie koszmarnie i bardzo dobrze. Zawodników nie martwi jednak ich postawa, a cieszą zdobyte punkty do ligowej tabeli. - Najważniejsze, że wygraliśmy to spotkanie, bo na początku nam się ono nie układało. Mamy dwa punkty i to się liczy - podkreślił Lisewski.
MKS wygrał wysoko w Tychach, z trudnościami pokonał Górnika. W sobotę czeka go o wiele trudniejszy mecz z bardziej wymagającym przeciwnikiem. Dąbrowianie podejmować będą Asseco Prokom 2 Gdynia, któremu w ligowej tabeli ustępują jedynie gorszym bilansem punktowym. Nastroje w ich szeregach przed tą konfrontacją są bojowe.
- Trzeba wygrać ten mecz, nie możemy pozwolić sobie na robienie takich głupot jak w spotkaniu z Górnikiem. Asseco jest zbyt doświadczonym zespołem i jeśli przegramy pierwszą połowę, to przegramy cały mecz - zaznaczył Adam Lisewski.