Marzenia o drugim z rzędu Final Four rozgrywek Euroligi koszykarek pozostaną w sferze marzeń, bowiem w ćwierćfinale tychże rozgrywek Wisła Can Pack Kraków nie zdołała przeskoczyć Halcon Avenidy Salamanka. Hiszpański zespół dwukrotnie pewnie pokonał team spod Wawelu i to on zagra o miano najlepszej drużyny w Europie. Po przegranym meczu w Krakowie w obozie Białej Gwiazdy zapanował olbrzymi smutek, bowiem koszykarski raj był przecież tak blisko. Gdy przyjrzeć się jednak dokładniej tej porażce, to można doszukać się kilku korzyści.
Jak słusznie już przed całą serią z Halcon Avenidą Salamanka zauważył trener krakowskiego zespołu Jose Ignacio Hernandez, żeby pokonać ten zespół, musiało być spełnionych kilka czynników. - Salamanka jest o krok przed nami. Żeby pokonać ten zespół, musimy dysponować wszystkimi zawodniczkami w stu procentach zdrowymi i sprawnymi do walki na najwyższym poziomie - mówił hiszpański szkoleniowiec. Tego niestety w jego ekipie zabrakło. Dwa tygodnie niemal bez treningów były Jelena Leuczanka oraz Nicole Powell. Dodatkowo problemy z plecami dotknęły Ewelinę Kobryn, a to przecież trzy podstawowe zawodniczki dla układu gry Białej Gwiazdy. Pomimo wszystkich problemów cała trójka walczyła jak tylko mogła żeby ograć rywalki, ale to okazało się za mało.
Pomimo urazu stawu skokowego Nicole Powell walczyła na ile była w stanie w serii meczów z Halcon Avenidą Salamanka
Nawet gdyby w piątek udało się w hali przy Reymonta ograć team z Salamanki, trudno przypuszczać, żeby krakowianki były w stanie wygrać pojedynek wyjazdowy. Co prawda w decydującym meczu różne rzeczy mogły się przydarzyć, bo to Halcon Avenida musiała by się zmagać z presją, ale ich dyspozycja była poziom wyżej od polskiego zespołu.
Rozegranie decydującego trzeciego meczu w ćwierćfinałowej rywalizacji niosłoby ze sobą szereg innych problemów. W środę krakowianki zamiast rozgrywać zaległe spotkanie z drużyną CCC Polkowice, byłyby w Salamance. Kolejna podróż w krótkim czasie, życie na walizkach i rozgrywanie kolejnego arcytrudnego meczu w obecnym stanie zdrowotnym Białej Gwiazdy z pewnością nie byłoby korzystne dla zespołu w niedalekiej przyszłości, a ta z pewnością będzie najważniejsza.
Po piątkowej porażce z Salamanką zawodniczki zostały w domach w Krakowie, a wszystkie zawodniczki narzekające na urazy mogły spokojnie skupić się na rehabilitacji i odpoczynku. Te kilka dni w domach może mieć kolosalne znaczenie chociażby dla weekendowej rywalizacji w Polkowicach, gdzie do zgarnięcia będzie pierwsze trofeum, które jest celem Wisły Can Pack, czyli Puchar Polski. Duże znaczenie ma również środowy mecz przeciwko CCC, który przecież będzie kluczowy dla losów pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej w Ford Germaz Ekstraklasie. Gdyby zatem w środę krakowianki byłyby w Salamance, do Pucharu Polski musiałyby przystąpić prosto z podróży, potem w ekspresowym tempie rozegrać zaległy mecz z Pomarańczowymi i natłok meczów byłby niczym dla drużyn z NBA.
Jak zatem widać korzyści, jakie przyniosła piątkowa porażka z Halcon Avenidą są. - Naszym celem jest wywalczenie mistrzostwa Polski oraz Pucharu Polski - zaznacza kapitan zespołu Ewelina Kobryn. W Eurolidze zespół miał znaleźć się w ósemce, zatem cel zrealizował. Teraz skupić trzeba się na tym, co najważniejsze, czyli udowodnieniem swojej siły w polskich rozgrywkach. Chwila wytchnienia, jaką w ostatnich dniach miały krakowianki, może mieć niebagatelne znaczenie dla realizacji obu tych celów, bowiem przy takiej częstotliwości gier z tak solidnymi rywalami każda chwila odpoczynku jest drogocenna.
Każdy, nawet najlepszy zespół świata, potrzebuje trochę odpoczynku, żeby zregenerować siły, naładować baterię, poczuć głód gry i rywalizacji. Nawet takie gwiazdy jak Erin Phillips w końcu mają swój kres wytrzymałości. - Erin Phillips jest to obecnie najlepszą zawodniczka polskiej ligi. Każdy zespół, który będzie chciał wygrać z Wisłą, musi znaleźć pomysł na powstrzymanie Phillips - mówił niedawno Dariusz Maciejewski, szkoleniowiec KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski oraz reprezentacji Polski. Wycieńczona do granic możliwości Australijka nie będzie jednak w stanie poprowadzić drużyny do sukcesów.
Erin Phillips zawsze daje z siebie wszystko, ale nie jest niezniszczalna
Jak zatem widać porażka w ćwierćfinałowej konfrontacji z Halcon Avenidą Salamanka miała dużo pozytywnych aspektów, pomijając oczywiście smutek. Czas na regenerację, czas na podleczenie urazów czy wreszcie czas na dobre przygotowanie się do arcyważnego meczu z CCC Polkowice oraz finałowej rywalizacji o Puchar Polski. To cztery największe korzyści, jakie przyniosła porażka w dwóch meczach z hiszpańskim rywalem. To właśnie krajowe rozgrywki były dla włodarzy podwawelskiej drużyny uważane w tym sezonie za priorytet, dlatego optymalne przygotowanie się do kluczowych meczów na krajowej arenie, jest aktualnie priorytetem. Wisła Can Pack to przecież największy faworyt do zagarnięcia całej puli tytułów i nikt nie wyobraża sobie braku któregoś z nich po sezonie 2010/2011 w klubowej gablotce.