- To było dla nas niezwykle ważne spotkanie bowiem bez dwóch zdań chcieliśmy zakończyć fazę zasadniczą rozgrywek na fotelu lidera - krótko mecz skomentował Jose Ignacio Hernandez, szkoleniowiec Białej Gwiazdy. Jego podopieczne wywiązały się z zadania znakomicie, bowiem Pomarańczowe w tym spotkaniu niemal nie istniały.
Krakowianki spotkanie rozpoczęły ospale, jednak rywalki nie zdołały tego zbytnio wykorzystać. Na pierwsze punkty kibice Białej Gwiazdy musieli czekać aż do 3 minuty, kiedy to zza łuku trafiła Erin Phillips. Ta jednak szybko usiadła na ławce z dwoma przewinieniami na koncie, a na parkiecie pojawiła się Nicole Powell. To właśnie ona, wspólnie z Jeleną Leuczanką pozwoliła Wiśle odrobić straty i prowadzić po pierwszej kwarcie różnicą pięciu oczek. W drugiej niewiele się zmieniło, bowiem drużyny grały falami zdobywając po kilka punktów z rzędu. Najwyżej podopieczne Hernandeza prowadziły 32:25, a do szatni schodziły przy sześciopunktowym prowadzeniu.
W pierwszych minutach po przerwie zupełnie nie było widać, że na parkiecie rywalizują ze sobą dwie obecnie najlepsze drużyny w naszym kraju. Po pięciu minutach gry w trzeciej ćwiartce było 4:2 dla gospodyń, a tak niski wynik bynajmniej nie był spowodowany fantastyczną defensywą, ale rażącą nieskutecznością oraz prostymi błędami.
Szybciej swoją grę zdołały opanować krakowianki, które po trójce Phillips oraz punktach Leuczanki prowadziły już w pewnym momencie 50:33, wygrywając trzy ostatnie minuty tej części meczu aż 13:2. Ten fragment spotkania miał kluczowe znaczenie dla losów całego spotkania, bowiem przed decydującą częścią nastroje w obozie Pomarańczowych były mocno smutne.
Jedyną zawodniczką w obozie CCC, która starała się walczyć z rywalkami, była skuteczna Joanna Walich, ale na dobrze współpracujące gospodynie to z pewnością było zdecydowanie za mało. Jakby na domiar złego urazu stawu skokowego nabawiła się w polkowickiej drużynie Tangela Smith. Zawodniczka ta jednak o własnych siłach powędrowała na ławkę rezerwowych, gdzie zaopiekował się nią szybko sztab medyczny.
Biała Gwiazda spokojnie punktowała swojego rywala, a po znakomitej kontrze z udziałem Katarzyny Krężel, Andji Jelavic oraz Gunty Basko przewaga gospodyń przekroczyła już próg 20 punktów (63:42). Rozpędzone krakowianki próbował nieco wyhamować Krzysztof Koziorowicz, ale nawet przerwy nie były w stanie wybić z rytmu krakowianek. Te ostatecznie trochę spuściły z tonu, ale cały mecz wygrały bardzo pewnie, bo aż 67:53.
Swoim poziomem hit Ford Germaz Ekstraklasy z pewnością rozczarował, bowiem Wisła Can Pack nie grając niczego specjalnego, bardzo pewnie pokonała Pomarańczowe. W wysokiej wygranej Białej Gwieździe nie przeszkodziła nawet absencja Eweliny Kobryn, którą z występu w tym spotkaniu wyeliminowała kontuzja palce wskazującego w prawej ręce.
- Liczyłem na dużo lepszy występ swoich zawodniczek - powiedział po spotkaniu Koziorowicz i niech te słowa najlepiej zobrazują poziom spotkania, jaki kibice zobaczyli w środowy wieczór w hali w Krakowie. - Tylko momentami nasza gra wyglądała tak, jak powinna wyglądać. Nie zmienia to faktu, że gospodynie zagrały bardzo dobre zawody.
Wisła Can Pack Kraków - CCC Polkowice 67:53 (20:15, 15:14, 17:6, 15:18)
Wisła Can Pack: Gunta Basko 15, Nicole Powell 15, Jelena Leuczanka 15, Magdalena Leciejewska 8, Erin Phillips 8, Andja Jelavic 4, Katarzyna Krężel 2, Paulina Pawlak 0, Katarzyna Gawor 0
CCC: Amisha Carter 13, Sharnee Zoll 12, Joanna Walich 6, Natalija Trofimowa 6, Justyna Jeziorna 6, Małgorzata Babicka 4, Tangela Smith 4, Kalana Greene 2, Valerija Musina 0, Agnieszka Majewska 0, Anna Pietrzak 0