Gdynianki nie były stawiane w roli faworytek przed półfinałowym starciem z CCC Polkowice. Na parkiecie udowodniły jednak, że ich gra pod wodzą greckiego trenera Georgiosa Dikaioulakosa idzie w znakomitym kierunku. - Zdawałyśmy sobie doskonale sprawę z faktu, że będzie to dla nas bardzo ciężki mecz. Graliśmy przeciwko silnej drużynie i to przecież na jego terenie - oceniła pojedynek z CCC Marta Jujka, środkowa Lotosu. Wiara w sukces gdynianek była ogromna, a to przełożyło się na triumf 67:56 i awans do wielkiego finału. - Wygrana bardzo nas cieszy, bo przyjechałyśmy tutaj właśnie po to, żeby ją osiągnąć - dodała Jujka.
W starciu z Pomarańczowymi tradycyjnie znakomicie zagrały obwodowe Elina Babkina, Ketia Swanier czy Monica Wright. Z bardzo dobrej strony pokazały się jednak również Milka Bjelica oraz wspomniana Jujka. To właśnie polska środkowa zdobyła kilka kluczowych punktów w decydującym dla losów meczu momencie, kiedy CCC zdołało dojść Lotos i był remis. - Cieszy, że w decydujących momentach tego spotkania udało nam się zachować zimną krew. Przeciwnik doszedł nas już na remis, ale mimo wszystko zdołałyśmy się wybronić - dodała autorka 16 punktów i 11 zbiórek.
Czy gdynianki w niedzielę będą miały ponownie okazję do świętowania?
W niedzielnym finale Lotos zagra z toruńską Energą i zgodnie z zapowiedziami Babkiny sprzed turnieju, gdynianki chcą wygrać i sięgnąć po tytuł. - Przyjechałyśmy tutaj wygrać oba mecze i jesteśmy w połowie drogi do sukcesu. Chcemy pokazać, że jesteśmy silnym zespołem, a w zasadzie najlepszym! - przyznaje Łotyszka, która była wiodącą postacią swojego zespołu w starciu z CCC. - Mecz kosztował nas dużo siły, ale opłaciło się. Jesteśmy w finale co bardzo nas cieszy - zakończyła.
Sił w niedzielę trzeba będzie mocno szukać, bowiem trener Lotosu grał w półfinale zaledwie siedmioma zawodniczkami, a dodatkowo staw skokowy podkręciła Magdalena Kaczmarska, czyli zawodniczka z podstawowej rotacji. To kolejny problem dla Dikaioulakosa, który do swojej dyspozycji nie ma przecież Darii Mieloszyńskiej, a występ Pauliny Krawczyk stoi pod dużym znakiem zapytania.