Ciężkie jest życie fana New York Knicks

- Z 6. numerem draftu do ligi NBA New York Knicks wybierają Danilo Gallinariego - oświadczył triumfalnie David Stern, komisarz ligi. W tym momencie wielu z fanów nowojorskiej ekipy poczuło się jak w poprzednim sezonie. Czapki i koszulki rzucane na ziemie, niemrawe "to nie może być prawdą" oraz skromne buczenie z trybun - takie przyjęcie zgotowano młodemu włoskiemu skrzydłowemu. A miało być tak pięknie, przecież to najwyższy wybór w drafcie Knicks od 22 lat!

W tym artykule dowiesz się o:

- To dla mnie jak sen i nie wiem co w tej chwili powiedzieć. Jestem bardzo podekscytowany i szczęśliwy, że mogę tu być - stwierdził Danilo Gallinari, nowy nabytek New York Knicks. 19 latek występował ostatnio w Armani Jeans Mediolan, gdzie zdobywał średnio 14,9 punktów i 4,2 zbiórek w rozgrywkach Euroligi oraz 17,5 punktów oraz 4,8 zbiórek w lidze włoskiej. Statystyki bardzo przyzwoite, warunki również niczego sobie (208 cm, 95 kg) - dlaczego więc nowojorscy fani w taki sposób potraktowali młodego Włocha?

Po pierwsze, zapewne dlatego, że mają już dość zawodników o typie "strzelca". W poprzednim sezonie w składzie Knicks roiło się od graczy, którzy mieli być podobno wybitnymi egzekutorami, zdobywającymi po kilkanaście albo i więcej punktów w meczu. Tymczasem okazało się, że skład z Quentinem Richardsonem, Jamalem Crawfordem, Stephonem Marburym, Zachem Randolphem czy Eddym Currym potrafi zwyciężyć w zaledwie 23 spotkaniach! Każdy z nich był przekonany o swojej wielkości, pewności siebie i głęboko wierzył w umiejętności, które rzekomo posiada. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna.

Po drugie, nowojorscy kibice są tak mocno zdegustowani kilkoma poprzednimi sezonami, że każda kontrowersyjna decyzja potrafi ich wyprowadzić z równowagi. Gallinari ma zaledwie 19 lat i nawet na Starym Kontynencie nie był uważany za cudowne dziecko koszykówki. Jego występy w elitarnej Eurolidze czy nawet lidze włoskiej mogą robić wrażenie, jednak czy to wystarczy na NBA? Jak trudno jest zrobić błyskotliwą karierę na parkietach najlepszej ligi świata pokazuje choćby przykład Sarunasa Jasikieviciusa (uważanego za czołowego rozgrywającego w Europie) czy Jorge Garbajosy (filar hiszpańskiej kadry narodowej), którzy nie radzili sobie już tak dobrze na amerykańskich parkietach. Nie dziw więc bierze, że sympatycy Knicks po prostu nie wierzą w Gallinariego i jego umiejętności. Sam Włoch nie przejmuje się jednak: - Nie zawsze słyszy się pod swoim adresem przyjemne rzeczy. Postaram sie przenieść do NBA, to co prezentowałem w Europie - twierdzi Gallinari.

Ojciec Gallinariego - Vittorio to dobry znajomy szkoleniowca Knicks Mike’a D’Antoniego, z którym występował niegdyś na włoskich parkietach. Były szkoleniowiec Phoenix Suns jest chyba na razie jedynym, który wierzy w możliwości młodego włoskiego skrzydłowego. Włodarze Knicks określają go jako połączenie Dirka Nowitzkiego i Toniego Kukoca, podkreślając zarazem wysokie IQ zawodnika, czyli to czego najbardziej brakowało w ostatnich latach 2-krotnym mistrzom NBA.

Kogo więc New York powinien był wziąć? Kiedy David Stern odczytywał słynną formułę With the sixth pick in the NBA draft the New York Knicks select... z trybun padały nazwiska Jerryda Baylessa i Erica Gordona. Obaj gracze to bardzo dobrze zapowiadający się obrońcy, których trudno z kolei znaleźć w kadrze Knicks. Gordon ostatecznie powędrował do Los Angeles Clippers, gdzie ma zastąpić Shauna Livingstona, z kolei Bayless po transferze z Indiany Pacers wylądował w Portland Trail Blazers. A Gallinari? Po takim "wejściu" w wielki świat koszykówki nie pozostaje mu nic innego, jak udowodnić nowojorskim niedowiarkom, że tym razem ich buczenie okazało się bezpodstawne.

Komentarze (0)