Udany rewanż za Puchar Polski, mistrz znokautował - relacja z meczu Polpharma Starogard Gdański - Asseco Prokom Gdynia

Polpharma wyeksploatowała wszystkie siły w zaledwie dwadzieścia minut. Po przerwie starogardzianie wrócili bezbronni, bez pomysłu na grę a Asseco Prokom zagrało koncertowo, ale przede wszystkim konsekwentnie. Gdynianie ostatecznie rozbili w Starogardzie Gdańskim zdobywców Pucharu Polski, jednocześnie rewanżując się ekipie Zorana Sretenovicia za porażkę w półfinale Final Four Pucharu Polski.

Polpharma wytrzymała tylko dwadzieścia minut. W drugiej połowie brązowi medaliści nie stanowili najmniejszego zagrożenia. Niekoniecznie wynikało to z dobrej postawy gdynian, co raczej gospodarze sami sobie torowali drogę do zwycięstwa. Ani Zoran Sretenović, ani kierujący grą Robert Skibniewski nie mieli pomysłu na rozgrywanie akcji.

Wielokrotnie Kociewskie Diabły ryzykowały, oddawały nonszalanckie rzuty, które kończyły się fiaskiem. Mylili się praktycznie wszyscy - począwszy od najaktywniejszego Deonte Vaughna a skończywszy na Urosu Mirkoviciu. Zresztą w pewnym fragmencie Farmaceuci oddali kilka rzutów z dystansu, w ten sposób chcieli chociaż częściowo zredukować straty, ale uciułali ledwie jedną "trójkę" Vaughna.

Na Asseco Prokom tego dnia mocnych nie było. Gdynianie koncert rozpoczęli dopiero po przerwie, ale za to z wielkim impetem. Widać było, że podopiecznym Tomasa Pacesasa zależy na zwycięstwie i nie odpuszczą choćby na chwilę. Zresztą tak też uczynili. Po znakomitej grze Daniela Ewinga i Filipa Widenowa oraz niezłej Krzysztofa Szubargi i Ratko Vardy, goście uzyskali bezpieczną przewagę, lecz szyków nie rozluźnili.

Zamiast tego w ostatniej odsłonie dobili dogorywującego rywala. Polpharma otwarcie przyznała się do bezradności, trener Sretenović przez długi czas nie prosił o czas, a gdy go już wziął, zwycięzca derbów Pomorza był już wyłoniony. Starogardzianom nie pomagało nic. Wszelkie próby kończyły się totalnym niepowodzeniem, mimo że było ich mnóstwo. Zdobywcy Pucharu Polski zmagali się ze swoimi słabościami.

A co na to gdynianie? Dla nich kosz wydawał się coraz większy, bo trafili aż trzy rzuty zza linii 6,75m z rzędu. Wcześniej w tym elemencie Asseco Prokomowi nie wiodło się tak dobrze. Fantastyczna dyspozycja sprawiła, że wygrana w stolicy Kociewia była słodka - udało się bowiem zrewanżować za dotkliwą wpadkę w półfinale Final Four Pucharu Polski, ale jednocześnie pokazać reszcie stawki, iż mistrz nadal jest mocny, zwłaszcza w defensywie.

Nie od razu gracze Pacesasa rozbili SKS. Wprawdzie już na początku, to gdynianie objęli prowadzenie, ale Farmaceuci niesieni głośnym i żywiołowym dopingiem, wykrzesali z siebie wszystkie siły. Momentami brązowi medaliści grali naprawdę składnie. Wybornie poruszali się bez piłki, wypracowując sobie w ten sposób dogodne sytuacje rzutowe. Mistrzowie Polski mimo agresywnej obrony, mieli z tym ogromne problemy.

Wiele wydarzyło się w drugiej kwarcie. Być może nie trzecia, a właśnie ta partia ustawiła całe zawody. Starogardzianie zaczęli wyjątkowo dobrze, objęli prowadzenie i odskoczyli Asseco Prokomowi na trzy oczka. Ale na tym koniec. Przez ponad cztery minuty Kociewskie Diabły nie potrafiły przełamać impasu, tracąc kilka piłek i często faulując. Wtenczas na atak zdecydowali się goście i nie pożałowali, bo nie dość, że zniwelowali w całości deficyt, to jeszcze poszli za ciosem i uciekli. Wprawdzie w nietypowych okolicznościach podopieczni Sretenovicia wrócili do gry, a dzięki perfekcyjnie przeprowadzonej kontrze dodatkowo schodzili na przerwę z korzystnym wynikiem, ale był to zryw, który wyeksploatował ich organizmy.

Największym zaskoczeniem niedzielnych derbów był Kirk Archibeque. Amerykański środkowy miewał czasami przebłyski, ale przeważnie w konfrontacjach ze słabymi zespołami, nie dysponującymi wielkimi możliwościami w polu trzech sekund. Ale tym razem Archibeque nie bał się walki, wygrywał ją nawet z takimi tuzami, jak Adam Hrycaniuk, czy Ratko Varda. Niespełna 24-letni koszykarz otarł się o double-double, zakończył zawody z dorobkiem 14 punktów i 9 zbiórek.

- Był to mały rewanż za Puchar Polski. Polpharma u siebie rzuciła tylko 63 punkty. Defensywa była więc głównym czynnikiem. Zostały nam dwa spotkania do zakończenia rundy zasadniczej, które musimy wygrać - powiedział na konferencji prasowej Szubarga.

Polpharma - Asseco Prokom

63:81

(18:17, 21:20, 15:24, 9:20)

Polpharma: Deonta Vaughn 16, Kirk Archibeque 14, Miechael Hicks 11, Robert Skibniewski 9, Uros Mirkovic 4, Kamil Chanas 4, Brian Gilmore 3, Tomasz Cielebąk 2, Adam Metelski 0.

Asseco Prokom: Daniel Ewing 18, Filip Widenow 15, Ratko Varda 11, Adam Hrycaniuk 10, Krzysztof Szubarga 8, Courtney Eldridge 6, Piotr Szczotka 5, Tommy Adams 3, Ronnie Burrell 3, Przemysław Frasunkiewicz 2, Łukasz Seweryn 0, Robert Witka 0.

Źródło artykułu: