Tomas Pacesas (trener Asseco Prokomu Gdynia): To był bardzo emocjonujący mecz, który mógł się podobać. Przynajmniej mi się podobał. Chciałbym Anwilowi pogratulować bardzo zaciętej walki. Na początku meczu gospodarze szybko objęli prowadzenie, a my graliśmy wyjątkowo słabo. Anwil zaskoczył nas agresywnością, szybkimi rzutami z dystansu, wpadła im nawet trójka z faulem i tym, że grał z dużą dozą adrenaliny. Dlatego ten wynik do przerwy tak wyglądał. Po zmianie stron zmieniliśmy jednak nasze podejście, zaczęliśmy grać mocniej na tablicach i dlatego powoli przejmowaliśmy kontrolę nad meczem. Trochę brakowało nam skuteczności za dwa punkty - Robert Witka, Adam Hrycaniuk i Ronnie Burrell przestrzelili wszystkie 12 prób za dwa. Nie wiem, może macie jakąś umowę z Robertem? Bardzo szkoda tych punktów, ale generalnie wygraliśmy ten mecz obroną. Bardzo dobre zawody rozegrał Piotrek Szczotka, zwłaszcza w drugiej połowie. Myślę, że graliśmy bardzo konsekwentnie i dlatego zwyciężyliśmy.
Emir Mutapcić (trener Anwilu Włocławek): Co mogę powiedzieć o tym meczu. To jest bardzo trudny moment dla drużyny i dla mnie osobiście, dlatego że byliśmy bardzo blisko pokonania wielkiej drużyny, choć ostatecznie rozczarowująco przegraliśmy. O przegranej zdecydowały małe rzeczy.
Uważam jednak, że zagraliśmy bardzo dobry basket w ataku i w obronie, ale mierzyliśmy się dzisiaj z zupełnie innym przeciwnikiem niż dwa miesiące temu. Do Asseco Prokomu doszedł Qyntel Woods, który dzisiaj nie zagrał, do gry po kontuzji wrócił Krzysztof Szubarga, co zdecydowanie poprawiło siłę ekipy. Dlatego momentami mieliśmy chyba zbyt dużo respektu przed rywalem, który był silniejszy niż jeszcze kilka tygodni temu.
Mam wrażenie, że w pewnym momencie straciliśmy nasz koncept w ataku i w to nie dlatego, że Asseco grało jakoś wybitnie w obronie. Niestety nie potrafiliśmy niczym zaskoczyć rywala i przeszliśmy na streetball - niscy zawodnicy podejmowali zbyt rychłe próby z dystansu, a wysocy wychodzi na obwód, przez co straciliśmy balans w ataku.
Dodatkowo przestaliśmy grać dobrze w obronie pod koniec trzeciej kwarty. Wówczas Asseco zdobyło kilka prostych punktów i zabrało nam prowadzenie. Niestety, kiedy już odzyskaliśmy rytm gry w defensywie w czwartej kwarcie, nadal mieliśmy problemy z grą w ataku. Nie szukaliśmy niestety czystych pozycji, brakowało nam ostatniego podania, które otwierałoby możliwości w ofensywie i drogę do kosza. Sądzę, że zabrakło nam cierpliwości, a na dodatek koszykarze Asseco, na przykład Filip Videnov, trafiali niesamowite rzuty.
Ponadto, mieliśmy ostatnio wiele problemów ze zdrowiem. Łukasz Majewski był przeziębiony i miał problemy z trenowaniem na 100 procent, zaś chory nadal jest Stipe Modrić, który dzisiaj nie zagrał, i to także jest powód, dla którego przegraliśmy. Stipe to koszykarz, który nie notuje super statystyk, ale to taki drugi playmaker na placu gry i jest bardzo potrzebny w grze. Mam nadzieję, że obaj wrócą szybko do treningów i meczów.
Generalnie jestem jednak dumny z moich koszykarzy. Walczyliśmy, staraliśmy się grać równo i myślę, że możemy wyciągnąć wiele pozytywnych wniosków przed play-off.
Krzysztof Szubarga (Asseco Prokom Gdynia): Powrót do Włocławka bardzo miły, ale oczywiście wraz z rozpoczęciem meczu zakończyły się jakiekolwiek sentymenty. To było dla nas bardzo ważne spotkanie, które dawało nam pierwsze miejsce przed play-off i przewagę własnego parkietu we wszystkich meczach do samego finału. Musieliśmy więc wygrać to spotkanie i choć na początku nie było łatwo, to w miarę upływu minut przejmowaliśmy kontrolę na wydarzeniami na parkiecie i ostatecznie wygraliśmy.
Łukasz Majewski (Anwil Włocławek): Na początku chciałbym pogratulować przeciwnikowi zwycięstwa. Myślę, że trener przeanalizował już mecz dogłębnie i właściwie nie mam nic do dodania. Uważam, że dwie pierwsze kwarty w naszym wykonaniu były bardzo dobre zarówno w obronie, jak i w ataku. W trzeciej kwarcie niestety mieliśmy moment przestoju. Popełniliśmy wówczas wiele głupot i w pewnym niestety pozwoliliśmy rywalom nie tyle co odrobić wszystkie straty, co nawet wyjść na prowadzenie. Potem udało nam się wrócić do gry, ale przeciwko takiemu przeciwnikowi jakim jest Asseco nie można popełniać głupich błędów. Dlatego ostatecznie Prokom był lepszy. W play-off nie mamy niestety przewagi własnego parkietu, ale oczywiście będzie walczyć z całych sił.