Erin Phillips: Mamy pewien komfort, ale w Gdyni będzie ciężko

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wisła Can Pack Kraków wykonała swój weekendowy plan w stu procentach. Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza miały wygrać dwa mecz i obronić atut własnego parkietu i pomimo faktu, że nie było łatwo, cel ten udało się zrealizować. Team spod znaku Białej Gwiazdy wygrał dwa mecze po wielkich trudach i jest już tylko o jedną wygraną od ponownej gry w wielkim finale Ford Germaz Ekstraklasy.

W sobotnim meczu krakowianki w ostatnich pięciu minutach meczu zdołały sobie zbudować piętnastopunktową wygraną. W drugim meczu, który rozegrano w niedzielę, gdynianki zapowiadały jeszcze lepszą grę i tak też było, a Wisła Can Pack dopiero w ostatnich sekundach przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

- Lotos po raz kolejny rozegrał bardzo dobry mecz. Zagrał bardzo twardo i postawił nam duży opór - powiedziała po meczu Erin Phillips, rzucająca Wisły Can Pack Kraków. - To naprawdę trudny do pokonania zespół. Do soboty Lotos miał na swoim koncie kilkanaście wygranych pojedynków z rzędu, co tylko pokazuje, jak doskonale grają. Świetną pracę z zespołem wykonuje trener i to widać na parkiecie.

Australijka dwóch pierwszych spotkań nie może zaliczyć do udanych. W pierwszym miała olbrzymie problemy ze skutecznością. Co prawda przełamała się w najbardziej odpowiednim momencie, ale patrząc na cały mecz, nie było tak kolorowo, jak w trakcie sezonu zasadniczego. W niedzielę było już lepiej, a sama zawodniczka po pierwszym celnym rzucie w pierwszej kwarcie głęboko odetchnęła.

- Musiałyśmy mocno wierzyć we własne umiejętności. Musiałyśmy wierzyć w to, że uda nam się wygrać w niedzielę i objąć prowadzenie w serii 2:0. To był nasz cel - komentuje Phillips, która w drugim półfinałowym meczu wywalczyła 11 oczek i 6 zbiórek. - Dla nas najważniejsze było grać dalej tak samo, jak zagraliśmy podczas pierwszego spotkania. Musiałyśmy utrzymać swoją pewność siebie.

Erin Phillips próbująca minąć Milkę Bjelicę

Gdynianki pokazały pod Wawelem wielkie serce do gry i znakomitą koszykówkę, która mogła przynieść im nawet dwa zwycięstwa, na co mocno liczył m.in. szkoleniowiec Lotosu Georgios Dikaioulakos. Po tych dwóch meczach optymizmu przed pojedynkami we własnej hali w obozie mistrzyń Polski nie brakuje. W obozie Wisły zdają sobie sprawę, jak trudno będzie podczas starcia w Trójmieście.

- Jesteśmy bardzo podekscytowani faktem, że teraz czekają nas pojedynki w Gdyni. Prowadzimy w serii 2:0 więc możemy czuć się trochę bardziej komfortowo. Zdajemy sobie jednak sprawę, że dalej musimy być w pełni skoncentrowane, bowiem zespół z Gdyni jest niezwykle trudny do pokonania, zwłaszcza we własnej hali, gdzie przyjezdnym gra się bardzo ciężko. To nie będzie łatwe spotkanie dla nas i z pewnością jesteśmy przygotowane na jeszcze trudniejsze mecze w porównaniu z tymi, które odbyły się w naszej hali - zakończyła Phillips.

Mecz numer trzy odbędzie się w piątek w Gdyni. Ewentualna wygrana Białej Gwiazdy zakończy półfinałową serię w tej parze. W przypadku wygranej Lotosu trzeba będzie rozegrać jeszcze przynajmniej jeden pojedynek, który w sobotę również odbędzie się w hali sportowo-widowiskowej w Gdyni.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)