Rywalizacja Politechniki ze Spójnią zapowiadała się na ciekawą i nadal taka może być. Wprawdzie wynik pierwszego pojedynku, który zakończył się wygraną stołecznych 71:56 na to nie wskazuje, lecz przez trzy kwarty ten mecz trzymał w napięciu. O tryumfie podopiecznych Mladena Starcevicia zadecydowała czwarta odsłona. - Politechnika to dobry zespół - chwali rywala szkoleniowiec Spójni, Tadeusz Aleksandrowicz. - Sobotnim spotkaniem tylko to potwierdziła. Trzeba pamiętać, że to oni wygrali sezon zasadniczy, w którym my zajęliśmy ósme miejsce. Właśnie tym tłumaczę sobie przegrany 0:13 początek czwartej kwarty - dodaje.
Teraz warszawiaków czeka jednak znacznie trudniejsze zadanie. Spójnia lepiej spisuje się na własnym parkiecie, a Politechnika, jeśli już przegrywała, to przeważnie na wyjazdach. Pikanterii dodaje fakt, że w rundzie zasadniczej młodzi koszykarze odnieśli w Stargardzie dość szczęśliwe zwycięstwo doganiając rywala w końcówce meczu. Na początku lutego inżynierowie tryumfowali 58:57, a oglądający to spotkanie na długo zapamiętali akcję, po której piłka odbiła się od głowy Leszka Karwowskiego i wpadła do kosza. - On nawet nie widział, gdzie jest kosz - dziwił się po meczu trener Starcević.
Wszystko to nie ma jednak większego znaczenia. Ważniejszym problemem dla przyjezdnych jest sytuacja kadrowa. W sobotę po kontuzji powrócił Michał Nowakowski, ale na tym dobre wiadomości się kończą. Najlepszy koszykarz tego meczu, Mateusz Ponitka wyjechał do USA na spotkanie nastolatków z całego świata przeciwko rówieśnikom z USA. Po kontuzji do gry nie wrócił jeszcze natomiast pierwszy strzelec warszawskiej ekipy w sezonie zasadniczym, Piotr Pamuła. - Mam nadzieję, że zespół zmobilizuje się na kolejny mecz i będzie potrafił sobie poradzić bez Mateusza Ponitki i kontuzjowanego Piotra Pamuły. Ten pierwszy wyjeżdża już w poniedziałek do Stanów Zjednoczonych i będzie nam mógł pomóc dopiero w ewentualnej drugiej rundzie - wyjaśnia Starcević. - Brak Ponitki na pewno będzie sporym osłabieniem stołecznego zespołu, ale znając trenera Starcevicia coś wymyśli. Politechnika ma przecież wyrównany skład. Jeżeli nie będziemy szybsi, bardziej agresywni od rywali to w Stargardzie również będzie ciężko - ocenia natomiast Aleksandrowicz.
Być może szkoleniowiec Spójni przewidział ewentualną niespodziankę. - Pamuła mimo kontuzji bardzo chce jechać do Stargardu Szczecińskiego, aby być z zespołem. Chyba go zabierzemy - tajemniczo zapowiada chorwacki szkoleniowiec. Co to wszystko oznacza? Przekonamy się już w środę. Czy była to jedynie zasłona dymna?
Nie tylko Politechnika ma jednak kłopoty. Spójnia w stolicy wystąpiła bez Arkadiusza Soczewskiego, co znacznie zawęziło rotację pod koszem. Wobec agresywnej obrony stargardzian miało to niebagatelny wpływ na losy spotkania. Soczewski podkręcił nogę, lecz istnieje szansa, że zagra.
O ile Politechnika musi znaleźć nowych liderów, co wobec szerokiej kadry nie musi być aż takim trudnym zadaniem, to gospodarz środowej potyczki powinien odnaleźć najlepszą formę swych czołowych graczy. Po dwóch ostatnich spotkaniach najwięcej krytyki spadło na doświadczonych: Wiktora Grudzińskiego i Marcina Stokłosę. Mimo, że rozgrywający Spójni został najlepszym strzelcem swojej drużyny, to w porównaniu z Łukaszem Wilczkiem z Politechniki wypadł blado. Kilka dni po tamtej konfrontacji przyjdzie, więc szansa na rewanż, co wyzwoli w obu ekipach olbrzymie emocje. Politechnika ma szansę po raz czwarty w sezonie ograć Spójnie, co zapewni jej awans do półfinału. Stargardzianie postarają się natomiast przenieść rywalizację do stolicy. - Głęboko wierzę, że wygramy. Musimy pokazać, że u siebie jesteśmy mocni i nie oddamy własnego terenu. Będziemy walczyć do końca - zapowiada Rafał Kulikowski, jeden z wyróżniających się graczy Spójni w przegranym pojedynku.
Co ciekawe to już drugi sezon, w którym Spójnia nie potrafi zwyciężyć w fazie play off. Rok temu stargardzianie gładko przegrali z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Teraz połowa scenariusza już się zrealizowała. Kibice Spójni wierzą jednak, że środowy mecz nie będzie ostatnim w sezonie. Na pewno nie chcieliby jednak, żeby powtórzył się rewanż z przed roku, w którym zagłębiacy bez problemów zwyciężyli w Stargardzie. Planem minimum na środowy wieczór dla gospodarzy będzie stworzyć tak ciekawe widowisko, jakie odbyło się w rundzie zasadniczej. Goście również nie mieliby nic przeciwko takiemu rozwiązaniu pod warunkiem, że ponownie do stolicy wracaliby z tarczą.
Spójnia Stargard Szczeciński - AZS Politechnika Warszawska / środa 6 kwietnia godz. 18:00