Paweł Kikowski: Pełna koncentracja

Trefl Sopot wygrał dwa mecze w Hali Mistrzów z Anwilem Włocławek i wygrywając ćwierćfinałową serię 3-1 awansował do półfinału. Jednym z bohaterów sopocian był Paweł Kikowski, któremu w ważnych momentach nie drżała ręka. - Zawsze wierzę w siebie i wierzę w mój rzut, dlatego nie waham się, gdy muszę w ważnym momencie spróbować trafić - mówi rzucający Trefla.

Po dwóch meczach zakończonych dogrywkami Trefl Sopot zakończył ćwierćfinałową serię z Anwilem Włocławek i teraz w spokoju może czekać na swojego półfinałowego rywala, którym będzie ktoś z pary PGE Turów Zgorzelec - PBG Basket Poznań. W czym tkwi siła Trefla, który tak dobrze rozgrywa końcówki? - Widać, że zazębiła się u nas drużyna i gramy naprawdę twardo. Cały czas mówimy sobie, aby grać ostro w obronie. To powoduje dobry klimat w zespole, dzięki któremu potrafimy wykrzesać z siebie dodatkowe siły np. na dogrywkę. Wtedy gra się już tylko siłą woli - mówi rzucający Trefla Paweł Kikowski.

Jaka jest recepta na rozgrywanie dodatkowych pięciu minut, kiedy jest się po wyczerpujących czterech kwartach? - Wiadomo, że zawsze jest ciężko, ale nie tylko my mieliśmy te 40 minut w nogach, a przeciwnik również. Oba zespoły zaczynają wtedy popełniać coraz więcej błędów. Wszystko rozbija się w takich chwilach o koncentrację. Aby grać dobrze trzeba być w pełni skoncentrowanym, aby nie popełniać małych, prostych błędów. Kto tego dokona - wygrywa spotkanie - tłumaczy koszykarz Trefla.

Sopocianie przyjeżdżali do Włocławka po porażce na własnym parkiecie, co spowodowało, że przewagę własnej hali miał Anwil. Czy koszykarze trenera Karlisa Muiznieksa wierzyli w awans we Włocławku? - Ja osobiście myślałem o tym, że możemy wygrać. Wiedzieliśmy, że o każde zwycięstwo w tej hali będzie bardzo ciężko, ale nie przekreślaliśmy naszych marzeń o tym, że możemy już tutaj zakończyć serię. Udało się, ale tak jak już wcześniej mówiłem, równie dobrze wynik mógłby być odwrotny. Były dwie dogrywki i to Anwil mógł je wygrać. My trafiliśmy równo z syreną na remis, wcześniej włocławianie na sekundę przed końcem trafili ważną trójkę. Dużo, dużo szczęścia, ale zostawiliśmy na parkiecie sporo serca i zdrowia i to się nam odwdzięczyło.

Dwie dogrywki, a podczas drugiego meczu dwa rzuty, które powodowały, że drużyny z euforii popadały w podłamanie. Szczęście odegrało tutaj ważną role, ale co jeszcze? - Każdy z nas był maksymalnie skoncentrowany. Nie popełnialiśmy aż tylu błędów, jak np. w drugim meczu tej rywalizacji. Wierzyliśmy w siebie, wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie to wygrać i udało się. Nie wiem jakie były nastroje w Anwilu przed tym mecze. U nas były bardzo dobre i myślę, że to też miało spory wpływ na wynik - przekonuje Kikowski.

Dla Pawła Kikowskiego wyeliminowanie Anwilu Włocławek na jego parkiecie i zakończenie włocławianom sezonu nie jest nowością. Grając w Polpaku Świecie on i jego zespół przegrywali już w ćwierćfinale 0-2, ale wygrali dwa razy na własnym parkiecie i zwyciężyli także w decydującym spotkaniu w Hali Mistrzów. - Rzeczywiście, kilka lat temu z Polpakiem Świecie wygraliśmy decydujący mecz w Hali Mistrzów. Wtedy to były dodatkowe emocje, bowiem przegrywaliśmy 0-2, a zdołaliśmy wyciągnąć tę serię na 3-2. To było wielkie uczucie. Teraz oprócz pokonania Anwilu w serii wygraliśmy dwa razy z rzędu na jego parkiecie, a o to nie jest łatwo

Czy Kikowski jest zadowolony ze swojej postawy? - Ja staram się robić to, co potrafię najlepiej. Zawsze wierzę w siebie i wierzę w mój rzut, dlatego nie waham się, gdy muszę w ważnym momencie spróbować trafić. Mam nadzieję, że często będzie wpadać do kosza i będę mógł pomagać swojemu zespołowi - kończy Paweł Kikowski.

Źródło artykułu: