Rozczarowanie, niedosyt czy pragmatyczne podejście? Trudno powiedzieć jak do przegranej konfrontacji z wiślaczkami podeszły koszykarki Lotosu. Gdynianki nie mają powodów do rozpaczy, bo przecież Biała Gwiazda to najlepsza drużyna sezonu, która w półfinale play-off miała przewagę parkietu. Na domiar złego obóz żółto-niebieskich dopadła plaga kontuzji, która wyeliminowała z gry aż cztery zawodniczki. W tej sytuacji trener Georgios Dikaioulakos miał związane ręce. W tak wąskim zestawieniu, z tak ogromną luką pod tablicami, nie sposób było zatrzymać żądne złota krakowianki.
Na pocieszenie jeszcze aktualnym mistrzyniom Polski pozostała walka o najniższy stopień podium. Ale czy 0:3 z ekipą Jose Ignacio Hernandeza nie wpłynęło negatywnie na drużynę. Zwłaszcza że Lotos nadal dysponuje właściwie ośmioma koszykarkami na przyzwoitym poziomie. - Przed meczami o brązowy medal panuje wielka mobilizacja. Wprawdzie po raz pierwszy od szesnastu lat nie gramy w finale, ale przecież każda passa, nawet najlepsza, kiedyś musi się skończyć - odpowiada Mieczysław Krawczyk, prezes klubu, który był zadowolony z postawy gdynianek w pierwszych dwóch meczach półfinałowych z Wisłą.
Grecki szkoleniowiec nie miał możliwości rotacji. Gospodynie to bezlitośnie wykorzystały, zwłaszcza fantastyczna Ewelina Kobryn. W drugim meczu w Krakowie kontuzji doznała Naketia Swanier. Uraz był na tyle groźny, że Amerykanka nie wystąpiła w trzecim spotkaniu w Gdyni, tylko wróciła do Stanów Zjednoczonych. W Trójmieście Wisła przypieczętowała awans do finału. Lotos tymczasem musiał przełknąć gorzki smak porażki. - Po porażkach z Wisłą zorganizowaliśmy spotkanie, na którym porozmawialiśmy o walce w półfinałach i meczach o brąz - dodaje Krawczyk.
W małym finale, zwanym też pocieszenia, Lotos zmierzy się z akademiczkami z Gorzowa Wielkopolskiego. Podopieczne Dariusza Maciejewskiego w tym sezonie spisują się bardzo dobrze, w szczególności we własnym obiekcie. Gorzowianki przegrały tylko dwa mecze przed własną publicznością, ale miało to miejsce w rundzie zasadniczej. W play-off są bezbłędne. Nawet w półfinałowych potyczkach CCC Polkowice nie zdołało wywieźć z trudnego terenu choćby jednej wygranej. Akademiczki zarazem nie były w stanie urwać triumfu na parkiecie Pomarańczowych. Tym samym doszło w tej rywalizacji do piątego spotkania, które po dogrywce wygrały zawodniczki Krzysztofa Koziorowicza.
Wicemistrzynie kraju miały więc mniej czasu na odpoczynek, ale z pewnością nie oznacza to, że tanio sprzedadzą skórę. Tym bardziej, że mają dodatkową motywację. Przed rokiem to właśnie gdynianki "sprzątnęły" im sprzed nosa tytuł mistrzowski. - Oczywiście chcemy wywalczyć brązowy medal. W tej chwili to nasz cel - kończy prezes Lotosu.