Po spotkaniach w Zgorzelcu PGE Turów w rywalizacji z zespołem z Wielkopolski prowadził 2:0. Oba mecze były jednak bardzo zacięte i nikt w Zgorzelcu nie przypuszczał, że w Poznaniu będzie lekko i przyjemnie. Faworytem był jednak zespół ze Zgorzelca, którego każda wygrana kończyła rywalizację.
Gościom ta sztuka nie udała się. W pierwszym meczu PBG Basket po emocjonującym meczu obronił się, a w drugim wyrównał stan rywalizacji. Zespół z Dolnego Śląska szanse na dobry wynik stracił już w pierwszej połowie kiedy trafił zaledwie trzy rzuty z gry. Po przerwie goście bronili lepiej, ale wciąż mieli duży kłopot w ofensywie i ostatecznie przegrali 47:69. Wydawało się, że przed decydującym meczem plus przy przewadze psychologicznej należałoby postawić przy zespole z Poznania. Z tym nie zgadzali się w Zgorzelcu. - Taki mecz jak ten ostatni zdarza się tylko raz w sezonie. Nie trafialiśmy nic a rywale prawie wszystko. Wróciliśmy do domu, w którym wygraliśmy z Poznaniem dwa pierwsze mecze. Mamy swoich kibiców, którzy wierzę, że od pierwszej podrzuconej przez sędziego piłki zrobią rywalom piekiełko. To wciąż my jesteśmy faworytem. Sezon zasadniczy zakończyliśmy na drugim miejscu. Musimy skończyć to co dobrze zaczęliśmy - powiedział przed meczem kapitan PGE Turowa Konrad Wysocki.
Od początku wydarzenia na parkiecie zdominowali gospodarze. PGE Turów grał bardzo agresywnie w obronie i niesiony fantastycznym dopingiem swojej publiczności regularnie powiększał przewagę. - Odkąd gram w Zgorzelcu nie pamiętam by kiedykolwiek było tutaj tak głośno - powiedział po meczu kapitan PGE Turowa Konrad Wysocki. Po pierwszej kwarcie zgorzelczanie wygrywali 26:13. Świetnie grał Wysocki, który w ciągu 10. min zdobył 8 pkt. Wtórował mu świetny w obronie David Jackson (nie dał pograć Eddiemu Millerowi), a także Torey Thomas. Amerykanin grał jak nowonarodzony zamykając usta krytykom, którzy sądzili iż jest on już wyczerpany trudami sezonu. Poznaniaków, za którymi przyjechała spora grupa sympatyków próbował ratować Vladimir Tica.
Obraz gry nie zmienił się w drugiej kwarcie, którą gospodarze wygrali 16:12. W ważnym momencie z dystansu trafił podziębiony Bartosz Bochno. Wychowanek PGE Turowa popisał się też efektownym wejściem pod kosz. - Wprowadziliśmy kilka istotnych zmian jeśli chodzi o nasz atak. Staraliśmy się troszeczkę zaskoczyć przeciwnika. Kluczem do wygranej była jednak determinacja wszystkich zawodników. Pokazaliśmy po raz kolejny, że jesteśmy zespołem z charakterem. Dziękuję publiczności, która szczelnie wypełniła halę i wspierała nas bardzo mocno. Wierzyliśmy, podobnie jak publiczność, że damy radę - powiedział trener PGE Turowa Jacek Winnicki.
Po zmianie stron zgorzelczanie nie dali drużynie Miliji Bogicevicia wrócić do gry. Gospodarze grali na dobrej skuteczności i ich przewaga wynosiła nawet 25 punktów. Sytuację próbował ratować trener gości, lecz tego dnia jego drużyna nie była w stanie wiele zdziałać. - Drużyna ze Zgorzelca była dziś lepsza. Nie mieliśmy argumentów. Dziś mieliśmy kłopoty z grą jeden na jeden. Torey Thomas i David Jackson zrobili różnicę. Nie mieliśmy na to odpowiedzi. Staraliśmy się gonić, ale nie udało się. To był nasz najgorszy mecz w całej serii - skomentował trener PBG Basket. Ostatecznie PGE Turów zwyciężył PBG Basket 87:70 i awansował do półfinału play-off.
Zgorzelczanie zmierzą się z Treflem Sopot, a pierwsze mecze rozegrane zostaną już w środę i piątek o godz. 18 w Zgorzelcu.
PGE Turów Zgorzelec - PBG Basket Poznań 87:70 (26:13, 16:12, 25:20, 20:25)
PGE Turów: Thomas 21 (2), Jackson 18, Zigeranović 13, Wysocki 13 (3), Bochno 8 (2), Gabiński 7 (1), Tomaszek 4, Brkić 3 (1), Kuebler 0, Bukowiecki 0, Jarmakowicz 0.
PBG Basket: Kulig 15 (2), Wiśniewski 11 (1), Tica 11, Tuljković 11 (2), Ocokoljić 9 (1), Stelmach 4, Dąbrowski 3 (1), Ochońko 2, Hawkins 2, Miller 2, Surmacz 0.