NBA: Miami bliżej 2. miejsca na Wschodzie

Miami Heat pewnie pokonali Boston Celtics 100:77 w niedzielnym hicie NBA i są bliżej zajęcia 2. miejsca na Wschodzie. To pierwsza wygrana Żaru nad Celtami w tym sezonie. 27 punktów uzbierał dla zwycięzców LeBron James.

Rozpoczęło się o wysokiego prowadzenia Celtów, ale premierowa kwarta to jedyne zwycięstwo Bostonu w niedzielne popołudnie. Z każdą kolejną kwartą przewaga ekipy z Florydy uwidaczniała się coraz bardziej, a C's nie potrafili przekroczyć bariery 20 oczek.

LeBron James zdobył 27 punktów, przy skuteczności 11/19. Paul Pierce był najlepszy wśród pokonanych z 24 oczkami.

- W tym meczu była atmosfera play off, zarówno ze strony fanów jak i zespołów. To spotkanie dużo znaczyło i miało taki charakter - powiedział Dwyane Wade, który dorzucił 14 punktów i osiem asyst.

Kluczową rolę w tym spotkaniu odegrali. Ławka Heat rzuciła 20 punktów więcej od zmienników Bostonu. Szczególnie dobrze radzili sobie Mario Chalmers oraz Joel Anthony.

Żar, aby zająć drugie miejsce wciąż musi wygrywać. Ostatnie dwa wyjazdowe mecze (z Atlantą i Toronto) zadecydują o tym czy podopieczni Erika Spoelstry przystąpią do play off z 2. czy 3. pozycji.

- Jesteśmy bardzo sfrustrowani - krótko podsumował Doc Rivers, trener C's.

Miami Heat - Boston Celtics 100:77

(L. James 27, D. Wade 14, C. Bosh 13 - P. Pierce 24, K. Garnett 21, R. Allen 13)

***

W pierwszym niedzielnym meczu Chicago Bulls pokonali Orlando Magic w ich własnej hali i osiągnęli 60 wygraną w sezonie. Derrick Rose zdobył 39 punktów i potwierdził, że statuetka MVP należy mu się bez dwóch zdań.

Spotkanie to nie miało żadnego znaczenia dla układu Konferencji Wschodniej, bowiem Bulls mają zagwarantowane 1. miejsce, a Orlando skończy na 4. pozycji. Magicy występowali tego dnia bez pauzującego za przewinienia techniczne Dwighta Howarda.

- Oni grali naprawdę dobrze, a w naszym wykonaniu nie był to najlepszy mecz. Nasza defensywa nie była zbyt dobra, zebraliśmy również mniej piłek niż zawsze. Na szczęście udało się wygrać - powiedział Tom Thibodeau.

W meczu omal nie doszło do dogrywki. Rzut trzypunktowy Jameera Nelsona okazał się jednak zbyt późny. Zabrakło kilku dziesiątych sekundy.

Co ciekawe, Bulls za każdym razem kiedy osiągali 60 zwycięstw w sezonie zasadniczym, zdobywali mistrzostwo ligi. Czy tym razem będzie podobnie?

Orlando Magic - Chicago Bulls 99:102

(R. Anderson 28 (10 zb), J. Richardson 24, J. Nelson 17 (11 as) - D. Rose 39, L. Deng 15, C. Boozer 12)

Źródło artykułu: