Mavericks nie rezygnują z walki o drugie miejsce na Zachodzie po zakończeniu sezonu zasadniczego. Dlatego właśnie gospodarze nie mogli pozwolić sobie na potknięcie z grającymi o przysłowiową pietruszkę koszykarzami z Arizony.
- Szykujemy się do walki w play-off. Chcemy wejść w dobry rytm przed najważniejszą częścią sezonu. Chodzi też o przećwiczenie ofensywy i późniejszego powrotu do obrony - powiedział Jason Terry (17pkt), który był jednym z najlepszych strzelców w swoim zespole.
Zawodnicy z Dallas od samego początku grali "z zębem", czego nie można było powiedzieć o ekipie Suns. Mavericks szybko odskoczyli na 17:4. Phoenix w ogóle nie nawiązało walki. Efekt? Po pierwszej kwarcie miejscowi prowadzili już 36:17. To nie był koniec dominacji Dallas, w szeregach których najwięcej punktów (19) zdobył Dirk Nowitzki. Teksańczycy w pewnym momencie prowadzili nawet różnicą 28 punktów.
- Dostaliśmy to na co zasłużyliśmy. Kiedy nie gra się o nic, to ciężko walczyć. Jednak nie powinno to być wymówką. Powinniśmy być gotowi do rywalizacji w każdym meczu - podsumował spotkanie Steve Nash.
Jego drużyna przegrała po raz 42. w sezonie, co oznacza, że na zakończenie rozgrywek będzie miała ujemny bilans. Ostatni raz miało to miejsce w rozgrywkach 2003/04.
Dorobek Marcina Gortata to 15 punktów (6/12 z gry), 9 zbiórek, przechwyt oraz przewinienie. Wszystko w 28 minut spędzonych na parkiecie American Airlines Center.
Dallas Mavericks - Phoenix Suns 115:90 (36:17, 29:22, 15:21, 35:30)
Nowitzki 19 (7zb), Marion 18 (11zb), Stojaković 17, Terry 17 - Gortat 15 (9zb), Dudley 11 (5zb), Warrick 11 (6zb)
Koszykarze zespołu prowadzonego przez Scotta Brooksa pomogli Mavs zrównać się bilansem z Los Angeles Lakers. Obydwie drużyny mają na koncie po 55 wygranych i 25 porażek, co powoduje, że walka o drugą pozycję trwać będzie do końca sezonu zasadniczego. Jeszcze jakiś czas temu wydawało się to niemożliwe, ale ostatnie występy Jeziorowców sprawiły, że sprawa miejsca przed play-off nie jest jeszcze rozstrzygnięta.
Lakers bardzo liczyli, że przeciwko Thunder uda się im przerwać serię czterech spotkań bez zwycięstwa. Tak się jednak nie stało. Grający przed własną publicznością Kobe Bryant i spółka oddali Oklahoma City inicjatywę. Po raz pierwszy na prowadzenie miejscowi wyszli dopiero w trzeciej kwarcie po trafieniu Dereka Fishera (76:74).
Przed ostatnią odsłoną drużyna z Miasta Aniołów przegrywała jednak różnicą dwóch oczek. W czwartej kwarcie toczyła się wyrównana walka i prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Jeszcze na niewiele ponad trzy minut przed końcem Jeziorowcy byli na czele. Ostatnie słowo należało jednak do Thunder, który zamknął mecz runem 16:2.
Do wygranej Grzmot poprowadzili Kevin Durant i Russell Westbrook, którzy zdobyli odpowiednio 31 i 26 punktów. Podobny występ zaliczyli Bryant (31) i Pau Gasol (26), ale to liderzy gości otrzymali większe wsparcie od reszty zespołu.
Los Angeles Lakers - Oklahoma City Thunder 106:120 (31:36, 33:30, 26:22, 16:32)
Bryant 31, Gasol 26, Bynum 12 (13zb) - Durant 31, Westbrook 26 (7as, 6zb), Harden 16
Pozostałe mecze:
Toronto Raptors - New Jersey Nets 99:92 (31:22, 30:20, 21:20, 17:30)
Bayless 19, Johnson 18 (6zb, 6as), Davis 18 (8zb), DeRozan 18 (5zb) - Lopez 35 (11zb), Vujacić 19, Graham 7, Wright 7
Memphis Grizzlies - New Orleans Hornets 111:89 (30:30, 22:18, 30:19, 29:22)
Mayo 18, Gasol 16 (7zb), Randolph 14 (6as, 5zb), Young 14 (6zb) - Belinelli 18, Ariza 11, Landry 11, Green 11
Charlotte Bobcats - Detroit Pistons 101:112 (40:25, 19:25, 19:34, 23:28)
Henderson 21, Diaw 20 (7as, 6zb), Brown 19 (7zb) - Stuckey 24 (11as), Villanueva 20 (6zb), Wilcox 14 (7zb)
Indiana Pacers - New York Knicks 109:110 (33:33, 28:34, 35:20, 12:23)
Granger 20 (6zb), Hibbert 19 (10zb), Collison 16 (5zb, 5as) - Anthony 34 (5as), Billups 21 (7as), Douglas 14
Golden State Warriors - Sacramento Kings 103:104 (26:30, 33:30, 24:17, 20:27)
Curry 27 (8as, 6zb), Lee 24 (14zb), Wright 19 (6przech) - Thornton 21, Cousins 15 (13zb, 5as), Evans 14 (5as, 5zb), Udrih 14 (6as), Thompson 14 (8zb)