- W pierwszej połowie nie graliśmy tak jak trzeba. W przerwie Tibs (trener Tom Thibodeau - przyp. aut.) nakazał nam zmianę nastawienia - powiedział Derrick Rose.
Wskazówki coacha Chicago Bulls okazały się niezwykle pomocne. Jego podopieczni rozpoczęli drugą połowę od runu 26:2, po którym prowadzili z Knicks 78:57. Od tego momentu miejscowi nie byli w stanie już im zagrozić.
- Wszyli na parkiet i zmusili nas do biegania. Można było odnieść wrażenie, że grają o stawkę. To bardzo dobra drużyna - stwierdził Chauncey Billups.
Najwięcej punktów (26) dla Byków zdobył Rose, który potwierdził, że zasługuje na nagrodę MVP sezonu.
Dla przegranych 21 oczek rzucił Carmelo Anthony.
New York Knicks - Chicago Bulls 90:103 (27:24, 28:28, 18:32, 17:19)
Anthony 21 (5zb), Walker 18, Douglas 13 (5zb) - Rose 26, Deng 23 (10zb), Boozer 14 (22zb)
Drużyna prowadzona przez Phila Jacksona nie bez problemów pokonała Ostrogi, które grały bez swojej najlepszej trójki - Tima Duncana, Tony'ego Parkera i Manu Ginobiliego.
Początek nie wskazywał na wyrównaną walkę. Gospodarze odskoczyli na dziesięć punktów i wydawało się, że bezpieczna przewaga zapewni komfort w kolejnych minutach. Rezerwowi Spurs zdołali jednak odrobić straty i na przerwę obydwa zespołu schodziły przy remisie po 45.
Decydujące uderzenie koszykarze z Miasta Aniołów zadali na niespełna trzy minuty przed końcem meczu. Trójkę trafił najlepszy w szeregach Lakers Kobe Bryant (27pkt) i gospodarze prowadzili 96:88. Przewaga Lakers jeszcze wzrosła i pierwsze zwycięstwo od 1 kwietnia stało się faktem.
Problemem Jeziorowców może być kontuzja prawego kolana Andrew Bynuma, której doznał w drugiej kwarcie.
16 oczek dla Spurs zaliczył Gary Neal.
Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 102:93 (24:15, 21:30, 25:19, 32:29)
(Bryant 27 (6zb), Odom 23 (7zb), Gasol 17 (17zb, 5as) - Neal 16, Bonner 13, Blair 12 (11zb))
Pozostałe mecze:
Portland Trail Blazers - Memphis Grizzlies 102:89 (27:25, 18:20, 29:21, 28:23)
(Aldridge 22 (11zb), Fernandez 18, Batum 16 (5zb) - Conley 17, Mayo 13 (5zb), Young 13)