Determinacja zdecydowała - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

PGE Turów w drugim półfinałowym meczu play-off wygrał z Treflem 77:66. Zgorzelczanie wyrównali stan rywalizacji i na pewno jeszcze choć raz będą gościli zespół z Sopotu w swojej hali. Wcześniej trzeci mecz już w poniedziałek w hali Trefla.

Już początek meczu pokazał, że gospodarze wyciągnęli wnioski z pierwszego, przegranego 62:76 spotkania z Treflem. PGE Turów w ataku zatrzymał zwłaszcza Filipa Dylewicza, który w pierwszym meczu zrobił graczom trenera Jacka Winnickiego wiele krzywdy. Zgorzelczanie twardo bronili i po pięciu minutach wygrywali 10:2.

Później nastąpił niejedyny w spotkaniu zwrot akcji. W grze czarno-zielonych coś się zacięło w ataku. Ponadto w zespole Trefla rozkręcił się Dragan Ceranić, z dystansu trafili Adam Waczyński i Lawrence Kinnard i to sopocianie wygrali pierwszą kwartę 19:18. W drugiej kwarcie dwa razy z dystansu trafił Lawrence Kinnard, ale to zgorzelczanie niemal cały czas utrzymywali się na nieznacznym prowadzeniu. Na dobrą grę pod koszem Dragana Ceranicia odpowiedzieli Daniel Kickert oraz Michael Kuebler i w 18. minucie PGE Turów wygrywał 35:30. Końcówka drugiej odsłony należała do gości, którzy wykorzystali błędy zgorzelczan, zdobyli 7 punktów z rzędu i do szatni schodzili na prowadzeniu 37:35.

Po zmianie stron gracze trenera Kairlisa Muiznieksa narzucili swój styl gry. Trefl poprawił obronę, a po zbiórkach bardzo szybko przechodził do ofensywy. Kontry pozwoliły Treflowi uzyskać wydawać by się mogło bezpieczną przewagę (46:37). PGE Turów pokazał jednak charakter. Za sprawą Konrada Wysockiego, Michała Gabińskiego i Toreya Thomasa zdołał wrócić do gry. Zgorzelczanie świetnie grali pod atakowaną tablicą i w całym meczu mieli aż 16 ponowień. Do końca meczu trwała zacięta walka, ale pierwszy raz w konfrontacji obu zespołów w tym sezonie to gracze trenera Jacka Winnickiego wyszli zwycięsko. Duża w tym zasługa Marko Brkicia, który przy wyniku 69:66 dla PGE Turowa na niewiele ponad dwie minuty przed końcem trafił z dystansu. Chwilę później gości dobił rzutem z dystansu Konrad Wysocki, a PGE Turów ostatecznie wygrał 77:66 i wyrównał stan rywalizacji na 1:1.

- Wygrana walka o zbiórki 44:32, a zwłaszcza fakt, że mieliśmy 16 w ataku pokazuje z jak wielką determinacją walczyliśmy o tą wygraną. Wydaje mi się, że to zwycięstwo dało nam dobrą pozycję. Wszystko zaczyna się od nowa. Mamy szanse wygrać w Sopocie. Jestem zadowolony, że jest 1:1. Nie przywykłem do analizy sytuacji tego co się wydarzyło w play-offach. Trzeba szykować się na kolejne spotkanie. W niedzielę wyjeżdżamy do Sopotu - powiedział po meczu trener Jacek Winnicki.

- Zwycięstwo ma dla nas duże znaczenie. Zdaliśmy sobie sprawę, że z Treflem można wygrać. Wcześniej graliśmy dobrze, ale cztery razy przegrywaliśmy - powiedział środkowy PGE Turowa, Robert Tomaszek.

- Turów grał z dużym zaangażowaniem. Gospodarze wygrali wiele zbiórek co było kluczem do ich zwycięstwa - powiedział po meczu trener Trefla Kairlis Muiznieks.

Teraz rywalizacja przenosi się do Sopotu. Mecz numer trzy już w poniedziałek o godz. 20.

PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 77:66 (18:19, 17:18, 22:14, 20:15)

PGE Turów: Wysocki 16 (4), Thomas 14, Kickert 13 (3), Brkić 10 (2), Jackson 8 (1), Tomaszek 6, Gabiński 6, Kuebler 4, Bochno 0.

Trefl: Ceranić 16, Dylewicz 12, Kinnard 12 (3), Kikowski 7 (1), Waczyński 6 (2), Gustas 6 (1), Harrington 3 (1), Stefański 2, Ljubotina 2.

Źródło artykułu: