Karol Wasiek: Za wami niezwykły sezon. Wygraliście Puchar Polski, co jest największym osiągnięciem w historii klubu, jednakże odpadliście w ćwierćfinale z Czarnymi Słupsk. Będzie pan pamiętał ten sezon jako udany, czy raczej jako taki, który zakończył się nieco za szybko?
Robert Skibniewski: Celem przed sezonem było znalezienie się w pierwszej ósemce, czyli awans do play off. Cel został w stu procentach osiągnięty. Zawodnicy mogą być z siebie dumni, że po nie najlepszym początku rozgrywek potrafili się zebrać i walczyć dalej. Po drodze wpadł jeszcze Puchar Polski, co było dla nas graczy osobistym sukcesem. A to że sezon jest tak krótki, to już nie nasza wina. Generalnie ten rok uważam za udany.
Z perspektywy czasu decyzja o opuszczeniu Anwilu i przeniesieniu się do Polpharmy była jak najbardziej słuszna. Stał się pan bardzo ważnym graczem w ekipie Zorana Sretenovicia. Zapewne nie żałuje pan swojej decyzji o zmianie klubu na początku sezonu.
- Przede wszystkim cieszę się bardzo i przy okazji dziękuję raz jeszcze za pomocną dłoń, którą wyciągnął do mnie trener Turkiewicz. Podjął ryzyko, które okazało się zarówno dla klubu, jak i dla mnie korzystne. Potem przyszedł trener Sretenović, z którym bez problemu znalazłem wspólny boiskowy język. Byłem bardzo zadowolony z tego faktu, wiedząc jakim wybitnym graczem był. Tak wiec dziękuję bardzo obydwóm szkoleniowcom, że postawili na mnie.
Na przełomie stycznia i lutego byliście praktycznie nie do pokonania. Co było takim kluczowym elementem w waszej grze, że nikt nie potrafił was pokonać?
- Przyszedł trener Sretenović, który wprowadził wiele nowinek. Drużyny nie były na nie przygotowane, a my byliśmy w wysokiej formie.
Jednakże po zdobyciu Pucharu Polski przyszedł nieco gorszy moment. Przegraliście kilka meczów z rzędu. Skąd wzięło się to rozprężenie w waszej grze?
- Absolutnie nie było żadnego rozprężenia. Złożyło się na to wiele czynników. Przede wszystkim po zdobyciu Pucharu Polski drużyny zaczęły nas poważniej traktować. Czuły przed nami większy respekt. Trenerzy przeciwnych zespołów solidniej i rzetelniej przygotowywali się do spotkań. Skautingi były przeprowadzane bardziej szczegółowo, a gracze po przeciwnej stronie byli bardziej skoncentrowani. Do tego w tym samym czasie nałożyło się zmęczenie fizyczne i mentalne. A wiadomo, że każdy organizm reaguje inaczej na pewne rzeczy.
Czego zabrakło wam do pokonania Czarnych Słupsk w ćwierćfinale?
- Może szczęścia, może siły, może czegoś innego. Teraz można bez sensu gdybać. My swoje zrobiliśmy. Poza tym Czarni byli naprawdę dobrze przygotowani do tej potyczki. Gratuluję im wygranej i życzę powodzenia w dalszej fazie rozgrywek.
Działacze Polpharmy mówią, że do końca maja chcą zamknąć skład. Pierwszym celem jest zatrzymanie polskich zawodników. Pan także wyraża chęć pozostania w Starogardzie Gdańskim?
- Oczywiście. Zawsze na początku chciałbym porozmawiać z klubem, który wcześniej reprezentowałem.
W przyszłym sezonie na parkiety polskiej ligi wraca Śląsk Wrocław. Miałby pan ochotę znów zagrać w barwach wrocławskiego klubu?
- Ochota zawsze jest. Czasami jednak to nie wystarczy. Na razie to tylko zapowiedzi, o których wszyscy dowiadują się z prasy.