Starcie dwóch wielkich faworytów nie było okazałym widowiskiem, lecz walki nie brakowało przez całe 48 minut. W pierwszej połowie Celtowie fatalnie pudłowali - rozpoczęli mecz od skuteczności 6/26. W ekipie Żaru dzielił i rządził Dwyane Wade, który do przerwy miał aż 23 punkty, w sumie zgromadził ich 38. Niespodziewanie kapitalny mecz rozgrywał również James Jones, który raz za razem raził z dystansu. Obecny król trójek zaaplikował Celtom 25 oczek, w tym pięć rzutów zza łuku.
Przewaga ekipy z Florydy urosła do kilkunastu punktów, lecz kilka razy zostawała zniwelowana do mniejszego deficytu. Skuteczny był Ray Allen, ale zawodziła reszta gwiazd - szczególnie Rondo i Garnett. Dodatkowo na siedem minut przed końcem czwartej kwarty Paul Pierce w ciągu kilkudziesięciu sekund otrzymał dwa faule techniczne i został wyrzucony z gry.
Miało to miejsce w momencie kiedy goście mieli jeszcze szanse na dogonienie Miami. Odrobili straty do ośmiu oczek, po celnych próbach Allena, ale na więcej nie było ich już stać. Kropkę nad "i" postawił Delonte West, trafiając dwa rzuty wolne.
- Trzeba będzie walczyć o każdy cal boiska, o każdy mecz. Wygraliśmy spotkanie numer jeden, to była nasza powinność. Teraz skupiamy się już na drugim meczu, gramy u siebie i mamy przewagę własnego parkietu. Naszym zadaniem jest wyjście na parkiet z takim samym nastawieniem jak w pierwszym meczu - powiedział Wade.
- Jest wiele rzeczy, które trzeba poprawić. Myślę, że wszyscy już to wiedzą, po krótkiej rozmowie, którą sobie ucięliśmy w szatni - stwierdził Allen, który zdobył dla C's 25 punktów.
Mecz numer 2 we wtorek w Miami.
Miami Heat - Boston Celtics
99:90
(20:14, 31:22, 25:26, 23:28)
Miami: Dwyane Wade 38, James Jones 25, LeBron James 22, Chris Bosh 7 (12 zb), Mike Bibby 3, Joel Anthony 2, Mario Chalmers 2, Zydrunas Ilgauskas 0.Mike Miller 0.
Boston: Ray Allen 25, Paul Pierce 19, Delonte West 10, Jermaine O'Neal 9, Jeff Green 9, Rajon Rondo 8, Kevin Garnett 6, Glen Davis 4, Nenad Krstic 0.
Stan rywalizacji: 1:0 dla Miami
