W meczu dwóch najsłabszych drużyn w grupie F (obie pozostawały bez wygranej w tej rundzie), górą okazali się Finowie, którzy pewnie pokonali Gruzinów, mimo że jeszcze do przerwy nic na to nie wskazywało.
Koszykarze Henrika Dettmanna mieli dobry początek. Przede wszystkim Finowie grali skutecznie, zwłaszcza na dystansie, czym szybko wypracowali sobie przewagę nad Gruzinami, którzy popełniali sporo błędów, mylili sie też nierzadko na linii rzutów osobistych, co torowało pościg.
Co nie udało się na początku, udało się w drugiej odsłonie. Drużynę ze Skandynawii dopadła indolencja. Przez blisko trzy minuty Finowie nie mogli powiększyć swojego dorobku. I bynajmniej nie był to wynik tragicznej skuteczności. Gracze Dettmanna popełniali po prostu sporo błędów - faulowali w ofensywie lub też tracili piłkę. W tej sytuacji otworzyła się szansa dla ekipy z Kaukazu Południowego, która zbliżyła się w pewnym momencie na odległość zaledwie "oczka", a trzy minuty przed końcem pierwszej połowy nawet wyrównała stan meczu, lecz końcówka należała już do Finów.
Po przerwie nie było już najmniejszych wątpliwości, kto w tym starciu jest zdecydowanie silniejszy. Finlandia dyktowała warunki - szybkie tempo i bardzo wysoka skuteczność rzutów z dystansu sprawiła, że podopieczni Igora Kokoskowa mogli co najwyżej rozkładać bezradnie ręce. Bo czy można wygrać z zespołem, który rzuca w trzeciej i czwartej kwarcie łącznie aż 51 punktów? W dodatku ma aż trzynaście trafionych rzutów za trzy, a tylko o jeden więcej za dwa? Co więcej, aż sześciu Finów zdobyło co najmniej 10 punktów, co tylko podkreśla dobrą, zespołową grę tego zespołu, który odniósł pierwszą wygraną w drugiej rundzie mistrzostw Europy.
- To było dla nas bardzo ważne zwycięstwo, ponieważ to był mecz z gatunku, które msusiz wygrać. Dobrze rozrzucaliśmy piłkę za linią rzutów za trzy punkty, czyli coś czego nie robiliśmy we wcześniejszym etapie turnieju. Dobrze zbieraliśmy i graliśmy w obronie, co pozwoliło nam na zwycięstwo - stwierdził po meczu najskuteczniejszy w Finlandii Koivisto.
73:87
(13:22, 20:14, 19:25, 21:26)
Gruzja: Sanikidze 16, Shermadini 13, Shengelia 12, Markoishvili 10, Haynes 8, Gamqrelidze 7, Tskitishvili 5, A.Boisa 2, V.Boisa 0, Pachulia 0, Tsintsadze 0, Parghalava 0.
Finlandia: Koivisto 14, Kotti 12, Koponen 12, Muurinem 11, Rannikko 10, Huff 10, Salin 7, Lee 5, Nikkila 4, Makalainen 2, Mottola 0, Virtanen 0.
Kto by się spodziewał przed mistrzostwami, że Macedonia będzie jedną z największych sensacji tego turnieju. Podopieczni Marina Dokuzowskiego wygrali kolejne spotkanie w drugiej rundzie i awansowali do ćwierćfinału. Jedyną niewiadomą jest póki co przeciwnik tej ekipy.
Słowenia na Litwie początkowo prezentowała się nieźle. Co prawda kilka meczów wygrywała ze sporym trudem, ale do starcia z Rosją była niepokonana, a i styl raczej odszedł na bok, bo przecież na tego typu zawodach liczą się początkowo wyłącznie punkty. Ale w starciu ze Sborną oraz w drugiej rundzie gracze Bozidara Maljkovicia wypadają słabo. Zresztą potwierdziła to konfrontacja z Macedonią.
Jeżeli naszpikowana gwiazdami wielkiego formatu drużyna nie jest w stanie rzucić choćby 60 punktów, to świadczy to zarówno o sile przeciwnika, jak i o słabości Słoweńców. Praktycznie w ekipie z Bałkanów tylko Goran Dragić zasłużył na pochwały, bo walczył - był bardzo skuteczny, zbierał, asystował. Nie ustrzegł się wprawdzie błędów (aż sześć strat i pięć fauli), ale bez niego czwarta drużyna poprzednich mistrzostw straciłaby wiele.
Macedonia była w wielu kluczowych elementach lepsza, a co najważniejsze utrzymywała dobrą wydajność przez trzy kwarty. W ostatnie odsłonie zawodnicy Maljkovicia mieli już praktycznie iluzoryczne szanse na wygraną, bo ich strata do rywali wynosiła aż dwanaście punktów. Aż trzech koszykarzy w teamie Dokuzowskiego przekroczyło barierę 10 punktów, a zdecydowanie najlepiej wypadł naturalizowany Amerykanin, od samego początku turnieju lider Bo McCalebb, który grał przez...37 minut. W tym czasie zapisał na swoje konto 19 punktów, 4 zbiórki, 4 asysty i 3 przechwyty.
68:59
(20:16, 19:15, 15:11, 14:17)
Macedonia: McCalebb 19, Ilievski 14, V. Stojanowski 11, Gechevski 8, Chekovski 7, Samardziski 6, D. Stojanovski 3, Antic 0, Sokolov 0.
Słowenia: G. Dragic 20, Lakovic 9, Begic 6, Udrih 5, Muric 5, Lorbek 4, Z. Dragic 4, Smodis 2, Slokar 2, Jagodnik 2, Ozbolt 0, Rupnik 0.
Hitem dnia - nie bez powodu - obwieszczono pojedynek Grecji z Rosją. Obie drużyny mają w składzie gwiazdy europejskiego i światowego formatu. Obie drużyny dysponują ogromnym potencjałem. Wreszcie obie liczą, że na Litwie staną na podium. W tej sytuacji starcie zapowiadało się niezwykle frapująco.
Byli mistrzowie Europy tylko w pierwszej połowie meczu mieli problemy z ekipą z Bałkanów. Wynikało to jednak z gorszej skuteczności, co podopieczni Davida Blatta wyraźnie poprawili w drugiej połowie. Grecy, którzy słyną z twardej defensywy, tym razem w tym elemencie kompletnie zawiedli.
- Nie spisaliśmy się dobrze w obronie w drugiej połowie meczu. Pozwoliliśmy Rosjanom na zdobywanie łatwych punktów i to zrobiło różnicę. Nie możemy dopuszczać do takich sytuacji, bo wygrywamy dzięki naszej defensywie. Rosja zdobyła łącznie aż 83 punkty, a to zdecydowanie więcej niż mogliśmy sobie pozwolić. Musimy grać lepiej w obronie, jeśli chce wygrywać z drużynami na poziomie Rosji - stwierdził Michail Bramos.
Rzeczywiście, bez tego atutu reprezentanci Hellady wyglądali już przeciętnie. W drugiej połowie Rosjanie wyraźnie uciekli. Ale Sborna miała blisko 66 procent skuteczności rzutów za dwa, 40 w próbach z dystansu. Tylko osobiste były słabą stroną byłych mistrzów Europy.
- Myślę, że zagraliśmy najlepszy mecz na tym turnieju. Po 15 minutach wróciliśmy do naszej dobrej gry w obronie, co połączyliśmy z dobrą postawą w ataku. Graliśmy jako kolektyw i znaleźliśmy odpowiednie rozwiązania w odpowiednim czasie. Byliśmy konsekwentni - przyznał trener Blatt.
Rzeczywiście, Rosjanie zagrali świetne zawody. Wygrana to nie tylko wynik dobrej skuteczności, ale zdecydowanej dominacji pod tablicami czy też dobrego zespołowego konstruowania akcji. Wyśmienicie spisał się Timofiej Mozgow, który zdobył aż 19 punktów i zebrał 5 piłek, ale po raz kolejny bardzo dobrze wypadł też Andriej Kirilenko, któremu niewiele zabrakło do double-double - 13 "oczek" i 8 zbiórek, a ponadto aż pięć asyst. Prócz tej dwójki jeszcze dwóch graczy Sbornej przekroczyło granicę 10 punktów.
67:83
(16:15, 23:27, 18:23, 10:18)
Grecja: Koufos 15, Zisis 10, Fotsis 10, Bramos 8, Calathes 7, Kaimakoglou 5, Bourousis 5, Mavroeidis 4, Papanikolaou 3, Vasileiadis 0, Xanthopoulos 0.
Rosja: Mozgow 19, Szwed 15, Kirilenko 13, Chriapa 11, Woroncewicz 6, Fridzon 6, Monia 6, Bykow 4, Antonow 0.
Tabela
Msc | Drużyna | M | PKT | Z | P | Bilans |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Rosja | 4 | 8 | 4 | 0 | 292:249 |
2 | Macedonia | 4 | 8 | 4 | 0 | 277:250 |
3 | Grecja | 4 | 6 | 2 | 2 | 275:276 |
4 | Finlandia | 4 | 5 | 1 | 3 | 278:305 |
5 | Słowenia | 4 | 4 | 1 | 3 | 270:277 |
6 | Gruzja | 4 | 4 | 0 | 4 | 269:304 |