Na Reymonta nikt nie ma prawa wygrać - rozmowa z Milką Bjelicą, środkową Wisły Can-Pack Kraków

Sprowadzenie Milki Bjelicy do Krakowa było jednym z hitów transferowych minionego lata. Środkowa rodem z Bałkanów w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o tym, jak dorastała wśród fanów Crveny Zvezdy Belgrad, wygranym turnieju w Trutnovie i pierwszych wrażeniach z pobytu w nowym zespole.

Adam Popek: Miniony weekend dla ciebie i drużyny był chyba bardzo udany? Nie dość, że zwyciężyłyście w międzynarodowym turnieju, jaki rozgrywany był w Trutnovie, to jeszcze zostałaś uznana MVP całych zawodów. Biorąc pod uwagę fakt, że odbyłaś z zespołem zaledwie kilkanaście treningów, można być pod wrażeniem twojego wyczynu.

Milka Bjelica: To bardzo miłe, że już na wstępie mogłam pokazać się z tak dobrej strony i uznano mnie najwartościowszą zawodniczką turnieju. Prawdą jest jednak, że to zasługa całego zespołu. Koleżanki wyprowadzały mnie na czyste pozycje, a ja odwdzięczając się im za dogrania robiłam wszystko, by jak najczęściej umieszczać piłkę w koszu, co zresztą działało z korzyścią dla całej drużyny. Dużą rolę odegrał w tym wszystkim też trener Jose Ignacio Hernandez, który mi zaufał i pozwolił spędzić na parkiecie tak wiele minut. Przede wszystkim jednak jestem zadowolona, że wygrałyśmy ten turniej pomimo tego, że nie zaprezentowałyśmy najwyższego poziomu. W takich momentach zresztą poznaje się prawdziwą siłę danego zespołu i myślę, że Wisła pokazała chart swojego ducha.

Zadziwiająco dobrze układała ci się też współpraca z całym zespołem. Szybko znalazłaś wspólny język z resztą dziewczyn.

- Wiesz jak to jest, każda z nas od lat gra w koszykówkę, więc teoretycznie nic nadzwyczajnego nie ma w tym, że potrafimy współpracować na parkiecie. Fakt faktem jednak, że obecnie w drużynie jest pięć, sześć nowych zawodniczek i na pewno ta równowaga została poniekąd zachwiana. Ale to minie. Naszym zadaniem jest w tym okresie przygotowawczym, który potrwa jeszcze niecałe dwa tygodnie jak najlepiej się poznać, zrozumieć i wręcz nauczyć grać ze sobą. Musimy wypróbować różne warianty gry i ocenić, które nam wszystkim pasują najlepiej. Prawdą jest jednak, że czas działa na naszą korzyść. Wraz z kolejnymi dniami z pewnością będziemy jeszcze mocniejsze, tym bardziej, że dużą wagę przykładamy do pracy nad taktyką. W Trutnovie stosowałyśmy zaledwie dwa zagrania taktyczne w ofensywie, a to zdecydowanie za mało. Oczywiście w tym wypadku okazało się to wystarczające, ale należy pamiętać, że rywalki często podchodziły do meczu z nami zmęczone poprzednimi starciami i ich siła nie była taka, jakiej można by się spodziewać. To stwierdzenie dotyczy choćby zespołu z Polkowic, który rozegrał przed finałem dwa bardzo ciężkie spotkania. Niemniej jednak polkowiczanki pokazały, że będą jednym z naszych głównych rywali.

Za to wy, szczególnie w meczu z węgierskim euroligowcem Seat Gyor pokazałyście, że nie jest łatwo wygrać z Wisłą.

- Zgadza się, w tym pojedynku naprawdę pokazałyśmy charakter. Tak naprawdę to on zadecydował o korzystnym dla nas rezultacie, bo jeśli chodzi o elementy czysto koszykarskie to wiele z nich nie funkcjonowało tak jak trzeba.

Ale można to chyba potraktować jako taki dobry prognostyk?

- Myślę, że tak, ale moim zdaniem nie powinnyśmy już o tym myśleć. Było minęło. Teraz czeka nas kolejny turniej, tym razem w Łodzi, a w dalszej kolejności inauguracja Ford Germaz Ekstraklasy i na tym trzeba się teraz skupić. Podczas najbliższego weekendu spotkamy się z innymi drużynami z ekstraklasy, przez co będziemy miały możliwość zweryfikowania swoich umiejętności również na ich tle. Ważne będzie również to, by możliwie jak najlepiej wypełniać przedmeczowe założenia, bo im szybciej pewne rzeczy przyswoimy tym lepiej. Mam na myśli zarówno elementy gry obronnej, jak i zagrywki w ataku. Trener z pewnością też będzie nam się bacznie przyglądał i pozwoli pograć każdej z koszykarek.

Uważasz, że liczba spotkań towarzyskich jakie rozegracie przed sezonem będzie wystarczająca do tego, by optymalnie przygotować się na początek sezonu?

- Powiem szczerze, że nie wiem. Zresztą trudno wyrokować w tej kwestii już teraz. Naszym zadaniem jest wykorzystać tą ilość spotkań, jaka została zaplanowana do tego, by jak najlepiej zgrać się ze sobą i wyszlifować formę, której apogeum powinno wkrótce nadejść. To na pewno zaprocentuje. A nie można zapominać, że już niebawem dołączą do nas Ewelina Kobryn i Nicole Powell, które mimo tego, że nie wystąpią z nami w żadnym sparingu, powinny być dużymi wzmocnieniami zespołu. Tak więc popatrzmy na to jedynie jako na inną formę treningu, a nie jeden z czynników determinujących poziom jaki zaprezentujemy w sezonie.

Jesteś w Krakowie już od 2 tygodni. Masz już jakieś pierwsze spostrzeżenia na temat klubu, miasta i ogólnej atmosfery jaka tu panuje?

- Miasto jest po prostu piękne. Wręcz niesamowite. Od razu zakochałam się w Krakowie i nawet nie przypuszczałam jadąc tutaj, że może być aż tak ładnie. W ostatnim czasie była całkiem dobra pogoda, więc w wolnych chwilach postanowiłam odwiedzić część z tych najciekawszych miejsc. Zresztą Kraków sam w sobie nosi wielką historię, co nadaje temu miastu bardzo interesujący klimat. Staram się na bieżąco poznawać miasto, w którym będę przez najbliższy czas mieszkać i liczę, że jeszcze nie raz mnie oczaruje. Nawiasem mówiąc jeszcze, w poniedziałek miałyśmy dzień wolny, w związku z czym wybrałam się na mecz piłki nożnej z udziałem Wisły. Od zawsze kocham futbol, więc nie wahałam się ani chwili. Zresztą w przeszłości, gdy miałam dzień wolny po meczu ligowym bądź pucharowym, a w danym mieście odbywały się jakieś rozgrywki piłkarskie, to od razu gnałam na stadion. Jeśli chodzi o Wisłę to moim zdaniem ma dobrą drużynę. Może nie gra porywająco, ale z czasem na pewno będzie coraz lepsza. W meczu z GKS Bełchatów chłopaki rozegrali bardzo dobrą drugą połowę, szczególnie ten z numerem 20 (Dudu Biton przyp. Red.). Bardziej jednak znam serbskich graczy, jacy obecnie występują w Krakowie. Mam na myśli choćby Ivicę Ilieva, który podobnie jak ja urodził się w Belgradzie. Dwa słowa muszę powiedzieć także o kibicach, którzy są po prostu wspaniali. Bardzo mi się podoba, że kibice piłkarscy chodzą też na mecze koszykarek, bo w ten sposób tworzy się naprawdę niepowtarzalna atmosfera. Wiem coś o tym, bo jak grałam w barwach Lotosu i przyjeżdżałam na mecze do Krakowa, to robiło to na mnie ogromne wrażenie. W Gdyni też byli fajni kibice, ale to nie było to samo, dlatego już się cieszę na myśl o pierwszym starciu ligowym. Z drugiej strony jednak nie mogę zapominać, że przyjechałam tutaj przede wszystkim po to, żeby grać w koszykówkę i moim celem jest, by z każdym dniem stawać się lepszą. Ponadto, chcę pomóc w jak największym stopniu klubowi, by ten osiągnął zamierzone cele.

Kibice będą wniebowzięci jak przeczytają twoją wypowiedź.

- Naprawdę ich postawa zasługuje na wyróżnienie. Grałam w wielu miejscach na świecie, ale tutaj jest coś wyjątkowego. Dla mnie to bardzo ważne, bo wywodzę się z Crveny Zvezdy Belgrad, której kibice są wręcz niewiarygodni, a tutaj widzę wiele podobieństw. Wystarczy spojrzeć na barwy obu klubów. Gdy byłam na meczu piłkarskim i zobaczyłam duże flagi w większości wypełnione kolorami czerwonym oraz białym, to poczułam się niczym u siebie. Zresztą zwracałam na to uwagę nawet w momencie wybierania klubu przed sezonem. Oczywiście patrzę na bazę treningową, osiągnięcia danego zespołu, jego obecną sytuację, ale w tym wszystkim też właśnie na kibiców, którzy moim zdaniem stanowią trzydzieści procent danego zespołu, jeśli tłumnie pojawiają się na trybunach. Może patrzę na to w ten sposób właśnie dlatego, że dorastałam w środowisku, gdzie stykali się ze sobą fani Crveny i Partizana, ale dla mnie to naprawdę bardzo ważne.

Nie da się ukryć, że obecność kibiców we własnej hali pomaga, bo w końcu domu trzeba bronić.

- Oczywiście, że tak. Na Reymonta nikt nie ma prawa wygrać!

Patrząc na to wszystko mogę zaryzykować tezę, że Milka Bjelica będzie jednym z najważniejszych ogniw Wisły w nadchodzącym sezonie. Jesteś gotowa podołać temu wyzwaniu?

- Zawsze jestem gotowa! Poza tym lubię stawiać sobie kolejne wyzwania, dążyć do wyższych celów i przede wszystkim je osiągać. Dla mnie możliwość występów w Wiśle to coś nowego. Czuję dużo pozytywnej energii i liczę, że przydam się zespołowi. Na pewno nie mogę powiedzieć, że będę najlepszą zawodniczką, bo w drużynie jest wiele dziewczyn prezentujących naprawdę wysoki poziom, zwłaszcza mam na myśli te, które grają, bądź grały w WNBA. Ale chciałabym być jedną z lepszych i sądzę, że gdy już wszystkie będziemy w komplecie, to Wisła będzie naprawdę bardzo silna. Mam nadzieję, że zaprezentujemy dobry basket i wdrapiemy się na szczyt, co oczywiście nie będzie łatwe. Ale damy radę. Show must go on!

Komentarze (0)