Kamil Górniak: Nie leży wam coś Siarka. Trzy mecze rozegrane z tą drużyną przed sezonem i trzy porażki.
Bartłomiej Szczepaniak: Niestety, przedsezonowe konfrontacje pokazują, że Siarka jest lepszym zespołem, ale myślę, że w lidze pokażemy się z lepszej strony. Nasz skład się zdecydowanie zmienił i potrzebujemy czasu na doszlifowanie pewnych elementów, które pozwolą nam na osiąganie lepszych wyników.
W meczach z Siarką momentami pokazaliście dobrą koszykówkę, ale były też przestoje.
- Niestety, popełnialiśmy głupie i proste błędy. Myślę, że możemy być zadowoleni z tych spotkań. W pierwszym meczu byliśmy nieco zmęczeni podrożą, stąd taka, a nie inna gra szczególnie w pierwszej połowie. Mieliśmy sporo otwartych pozycji, rzut za trzy punkty kulał. Na razie szlifujemy tą formę i myślę, że na start ligi będziemy gotowi i powalczymy z Anwilem.
Taki dwumecz z ekipą z ekstraklasy na tydzień przed ligą był dobrym przetarciem.
- Na pewno tak. Im więcej sparingów przed sezonem tym lepiej. W okresie przygotowawczym mieliśmy trochę tych gier kontrolnych. Na początku mierzyliśmy się z ekipami z pierwszej ligi, ale potem były to już zespoły z ekstraklasy. Pokazuje to, że mamy potencjał i przy wykorzystaniu wszystkich możliwości będziemy mogli powalczyć z większością drużyn. Czekają nas na początku sezonu trudne mecze, praktycznie z samą czołówką. Nie poddajemy się i będziemy w każdym spotkaniu walczyć o wygraną.
Wasz skład jest głównie oparty na zawodnikach z Polski.
- Zgadza się. Wzmocniło nas trzech obcokrajowców. Miejmy nadzieję, że będą oni dominować w naszym zespole. Nie można zapominać o naszych rodzimych zawodnikach. Drużyna składa się z dwunastu graczy i jeśli cały zespół zagra dobrze, to możemy powalczyć o wygraną. Sami zawodnicy z zagranicy meczu nie wygrają.
No właśnie. Są trzej Amerykanie, ale do tego macie w składzie zawodników, którzy są ograni ligowo.
- Miejmy nadzieję, że to doświadczenie, które posiadają nasi zawodnicy zaprocentuje w ekstraklasie. W sobotę czeka nas prawdziwy sprawdzian. Presja na pewno będzie. Dodatkowo zmieniamy halę i przenosimy się do Atlas Areny. To też jest dodatkowy plus dla nas. Mam nadzieję, że publiczność dopisze i w tym pierwszym pojedynku pokażemy się z jak najlepszej strony.
Atlas Arena to bardzo duża hala. Nie obawiacie się, że może się nie zapełniać nawet w połowie?
- Życzylibyśmy sobie tego, żeby przychodziło na nasze mecze po kilka tysięcy kibiców. To ogromna hala, gdzie może wejść nawet 13 tysięcy fanów. Tylu się zapewne nie zjawi. Myślę, że nie zawiedziemy się na kibicach i przyjdą oni w pokaźnej liczbie. W tamtym sezonie graliśmy w małej hali, która była zawsze wypełniona. Teraz musimy wspiąć się na wyżyny, żeby przyciągnąć ich na mecze, a oni żeby pokazać, że są z nami na dobre i na złe.
W małej hali kibice ŁKS-u tworzyli swego rodzaju kocioł. Przyjezdnym trudniej się grało przeciwko wam. Trudno będzie teraz kibicom stworzyć podobną atmosferę.
- Zgadza się. Stara hala była tak skonstruowana, że kibice byli naszym szóstym zawodnikiem. Drużyny, które przyjeżdżały obawiały się nie tylko nas, ale i publiczności. Widownia była bardzo blisko parkietu. W Atlas Arenie jest zupełnie inaczej. Przestrzeń jest dość duża. Tego dopingu nie będzie tak słychać na parkiecie. W momencie kiedy pojawi się większa liczba kibiców będziemy mogli odczuć ich wsparcie.
Długo musiałeś czekać na ekstraklasę. Dwa lata temu po awansie ze Stalą Stalowa Wola nie dane ci było w niej zagrać.
- Po awansie ze Stalą objąłem trochę inną drogę i wróciłem do Łodzi. Jak widać to się opłaciło. Stali nie ma w ekstraklasie. Po jednorocznym epizodzie tułają się teraz gdzieś po niższych ligach. Jestem u siebie w domu, awansowałem do najwyższej klasy rozgrywkowej z klubem, który wychował mnie koszykarsko. To podwójny zaszczyt dla mnie. Cieszę się, że po raz drugi zagram w ekstraklasie. Kiedyś miałem epizod podczas występów w Inowrocławiu. Tam jednak po połowie sezonu rozwiązałem umowę. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej. Chciałbym, żeby moja przygoda z basketem trwała jeszcze trochę czasu. Nie czuję jeszcze, że muszę odjeść.
Jak odniesiesz się do problematycznej sprawy związanej z drużyną Asseco Prokomu Gdynia, która nie musi grać w sezonie zasadniczym.
- To jest trochę dziwne. Polska liga ma takie a nie inne władze i to jest ich decyzja. My jesteśmy po to, żeby grać. Gramy pierwszy rok w ekstraklasie i skupimy się, aby jak najlepiej przygotować się do każdego przeciwnika i nie ważne czy to będzie Asseco czy Anwil. Musimy do meczu podejść nie na 100, a na 200 proc. Dobra dyspozycja w niektórych potyczkach może nie wystarczyć.
A liga kontraktowa to dobry pomysł?
- Dla nas tak. W momencie kiedy mamy czystą psychikę, że nie ma spadków to dobre rozwiązanie. A czy dla podnoszenia poziomu ligi to będzie dobre wyjście, to okaże się za jakiś czas.