Nick Lewis: Mam w sobie wiele energii

28-letni silny skrzydłowy Nick Lewis to ostatni nabytek Anwilu Włocławek przed zbliżającym się wielkimi krokami sezonem 2011/2012. Amerykanin jest doświadczonym graczem i dlatego zajmie miejsce odsuniętego od zespołu, kompletnie nieogranego w Europie Marshalla Mosesa. We Włocławku przebywa już od niedzieli, a od poniedziałku trenuje z drużyną.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Od momentu, w którym włodarze Anwilu Włocławek zakomunikowali, że doszli do porozumienia z nowym zawodnikiem, do ostatecznego sfinalizowania transferu minęło zdecydowanie więcej czasu niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Wszak o porozumieniu z nowym graczem prezes klubu Zbigniew Polatowski mówił już dwa tygodnie temu, a Nick Lewis, bo o nim mowa, podpisał kontrakt dopiero cztery dni temu.

We Włocławku Lewis stawił się zatem w niedzielę i z marszu przeszedł pozytywnie wszystkie niezbędne badania medyczne. W poniedziałek natomiast poznał swoich kolegów z drużyny i uczestniczył w treningach. Jak to się stało, że 28-latek dotarł na Kujawy z kilkunastodniowym poślizgiem? - Tak to już jest w negocjacjach, że sprawy czasami się przeciągają. Wiadomo, że propozycje obu stron nie są zbieżne na samym początku i trochę to trwa, żeby je przedyskutować. Najważniejsze jednak, że wszystko skończyło się pozytywnie - mówi najnowszy nabytek Anwilu.

Koszykarz przebywa na Kujawach od kilku dni, zdążył więc zapoznać się już z nowym otoczeniem. - Macie świetną halę, z dobrze wyposażonym zapleczem medycznym i nowoczesnymi, komfortowymi szatniami. Jest dobre boisko, doświadczony trener i mili ludzie wokół. Jestem dobrej myśli - tłumaczy szczerze Lewis, choć od razu zaznacza, że najważniejsza jest forma, a reszta pozostaje tylko dodatkiem. - Mam w sobie wiele energii i nie mogę doczekać się już sezonu.

Lewis to zawodnik, który w roku 2006 został absolwentem uczelni San Diego i po NCAA szukał swoich sił nawet na ligach letnich NBA. Ostatecznie nie trafił do najlepszej ligi świata i wylądował w belgijskim Passe Partout Basket Groot Leuven, lecz w połowie sezonu przeniósł się do ligi NBDL. W tych rozgrywkach spędził kolejne dwa i pół roku, zmieniając tylko kluby: Los Angeles D-Fenders, Iowa Energy czy Bakersfield Jam. Do Europy wrócił w roku 2009 i trafił do Chorale de Roanne. Następnie wylądował w Grecji, ale szybko ponownie podpisał kontrakt we Francji, tym razem w SIG Strasbourg (notował 6,2 punktu i 2,3 zbiórki).

Po dojściu do porozumienia z Amerykaninem, prezes Polatowski tymi słowami opisywał nowego gracza. - Mierzy 207 cm wzrostu, jest białym Amerykaninem i w ostatnim sezonie grał we francuskiej ekstraklasie Pro A. Myślę, że będzie to bardzo ważny element uzupełnienia drużyny. A w jaki sposób opisałby się sam zainteresowany? - Moją najmocniejszą stroną jest złudzenie, jakie robię. Jestem wielki i silny, więc rywale często myślą, że nie potrafię nic więcej, jak tylko zaatakować spod samego kosza. Tymczasem, gdy się zagapią, wybiegam na obwód i trafiam za trzy - tłumaczy zawodnik.

Po zerwaniu umowy z przyczyn zdrowotnych z Tomaszem Cielebąkiem i odsunięciu od drużyny Marshalla Mosesa, który nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, włocławski klubu pozostał zaledwie z dwoma doświadczonymi koszykarzami podkoszowymi (Corsley Edwards i Seid Hajrić) oraz dwoma kompletnie nieogranymi na poziomie ekstraklasowym (Wojciech Glabas i Michał Pietrzak). Mierzący 207 cm wzrostu, Lewis wzmocni zatem pozycje cztery i pięć, gdyż awizowany jest jako uniwersalny, wszechstronny zawodnik.

- Jeśli mam wybierać, wolę grać jako silny skrzydłowy. Oczywiście dlatego, że to daje możliwość lepszego wykorzystania szerokiego repertuaru zagrań. W swojej karierze na tej pozycji grałem najczęściej. Rozmawiałem już z trenerem Emirem Mutapciciem i wytłumaczył mi, że właśnie tego ode mnie oczekuje, co mnie bardzo cieszy - kończy swoją wypowiedź gracz, który zamyka skład Anwilu przed zbliżającymi się rozgrywkami.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×