Po jednej stronie Michał Michalak, Piotr Pamuła i Mateusz Ponitka - młodzi, zdolni, szturmujący bramy drużyny narodowej. Po drugiej doświadczeni i uznani Łukasz Koszarek, Filip Dylewicz oraz Łukasz Wiśniewski. Debiutant w najwyższej klasie rozgrywkowej, dysponujący wąską kadrą, złożony z samych Polaków o szokująco niskiej średniej wieku kontra zespół ograny i celujący wysoko, z trzema potężnymi Amerykanami w składzie.
Politechnikę i Trefla dzieli niemal wszystko, a łączy osoba zagranicznego szkoleniowca. Zespół z Sopotu do sukcesu poprowadzić ma Łotysz Karlis Muiznieks, Inżynierów szkoli za to znany wychowawca koszykarskiej młodzieży, Chorwat Mladen Starcević.
Szukanie czynników, które w bezpośrednim starciu przemawiają na korzyść Politechniki, to działanie karkołomne. Bo może własna hala i doping kibiców, wielkim sukcesem będzie jednak, jeśli Torwar zapełni się chociaż w połowie. Może świeżość i młodzieńcza werwa, acz w koszykówce często ustępuje ona doświadczeniu i umiejętności wykorzystania lepszych warunków fizycznych. Syndrom beniaminka, który w ligowym debiucie zawsze gra na 130 procent? Czemu nie zwłaszcza, jeśli sopocianie do niżej notowanego rywala podejdą z lekceważeniem, czego z pewnością wykluczyć nie można.
Inżynierowie to główny kandydat do ostatniego miejsca. Gdyby nie formuła ligi kontraktowej, dziś wszyscy skazywaliby ją na nieuchronny powrót do niższej klasy rozgrywkowej. Politechnika to jednak projekt przyszłościowy, skazany na grę nierówną, obarczony wszystkimi młodzieńczymi zaletami i przywarami.
Dzieciaki Starcevicia - przy dobrym dniu - mogą napędzić strachu każdemu, urwać punkty faworytowi, by w następnej kolejce ponieść klęskę w starciu z ekipą z niższej półki. Ot, uroki koszykarskiej młodości. Trudno jednak Politechniki nie darzyć sympatią, wszak to istna kopalnia, z której lada chwila szerokim gestem czerpać będzie Ales Pipan. Klub zarządzany rozsądnie i z pomysłem, szkolący młodzież i opierający zespół na graczach rodzimych. Stołeczny projekt - sygnowany nazwiskami Waltera Jeklina i Jarosława Popiołka - jest klubem tak zdrowym i normalny, że w polskiej rzeczywistości przypomina twór z innej galaktyki.
Trefl niedzielnym meczem zaczyna marsz ku innym celom, w Sopocie - jedynym ośrodku, który oprotestował skandaliczne wyłączenie z rozgrywek Asseco Prokomu - marzą o detronizacji gdyńskiego potentata. Że mistrza można skaleczyć, kilka dni temu w Starogardzie Szczecińskim pokazała Polpharma. Czy wzmocnionego latem Trefla stać będzie na walkę o tytuł? Niedzielny mecz na to pytanie nie odpowie, na Torwarze na pewno warto się jednak pojawić. Dowiemy się, czy młode wilki z Politechniki faktycznie depczą już po piętach starej, reprezentacyjnej gwardii.
AZS Politechnika Warszawska - Trefl Sopot / 09.10.2010 godz. 17:00