Fani Spójni nie mogli sobie wymarzyć lepszego początku rozgrywek. Ich drużyna pewnie wygrała pierwsze trzy mecze, żadnego nie kończąc z przewagą mniejszą niż 10 oczek. O sile lidera rozgrywek ostatnio przekonały się Sudety Jelenia Góra, które zdołały jednak stawić zacięty opór przez 20 minut. Na dodatek pierwsze 2 mecze na własnym parkiecie zapowiadają się hitowo. 8 października stargardzianie pokonali Rosę Radom 61:49. Teraz zmierzą się z kolejnym zespołem, który jeszcze nie przegrał. Siedlczanie są jednak dopiero na szóstej lokacie w tabeli, gdyż już pauzowali. Na razie na ich drodze stawali rywale z Jeleniej Góry i Inowrocławia. Czy tym razem będziemy świadkami emocji do ostatnich sekund?
Na pewno przyjezdni nie chcieliby powtórki z ubiegłego sezonu. Mimo, że obie drużyny grały w zupełnie innych składach rozmiary, w jakich Spójnia ograła SKK zaskoczyły. Ekipa z Mazowsza przegrała 81:58, a po spotkaniu, które również odbywało się w środku tygodnia, sporo pretensji do swoich podopiecznych miał trener Tomasz Araszkiewicz. - Część zawodników tak jakby przeszła obok meczu. To tak wyglądało. Jeżeli nie wychodzi gra ofensywna, nie siedzi rzut, nie układa się atak pozycyjny, to zostaje jeszcze walka i defensywa. Tego nie było - irytował się w rozmowie z naszym portalem.
Wspólnym mianownikiem łączącym przeszłość z teraźniejszością jest Adam Parzych. Koszykarz Spójni w tym sezonie zdobywa najwięcej punktów dla swojej ekipy (blisko 12 na mecz). We wspomnianym wcześniej pojedynku z SKK rzucił 17 oczek, swój rezultat śrubując tylko w pierwszej połowie, po której praktycznie wszystko było już jasne. Po okresie przygotowawczym oraz pierwszym spotkaniu rywale już jednak wiedzą, kogo trzeba obawiać się najbardziej i Parzychowi gra się znacznie trudniej. On sam nie przywiązuje jednak wagi do indywidualnych statystyk. - Jest wiele akcji, w których dostaję piłkę i muszę coś wykreować. Nie najważniejszą sprawą są moje punkty. Rywale muszą przede wszystkim koncentrować się na zespole, bo mamy wyrównany skład. Nie ma indywidualności, które trzeba by kryć mocniej niż inne - ostrzega kolejnych przeciwników. I rzeczywiście niezwykle trudno przewidzieć, kto może pociągnąć grę Spójni. Rozgrywający Tomasz Ochońko również potrafi zaskoczyć rzutem, co udowodnił w obu wyjazdowych spotkaniach. Wobec słabszej postawy podstawowych obwodowych na początku meczu z Sudetami świetną zmianę dał Jarosław Kalinowski, który przez kwadrans wziął na siebie ciężar wykańczania akcji. W drugiej części o swoich umiejętnościach przypomnieli ponownie Ochońko i Parzych.
Mimo, że obie drużyny są niepokonane w takich sytuacjach zwykle większa presja spoczywa na gospodarzach, a tym bardziej liderach rozgrywek. Zupełnie inaczej do tego faktu podchodzi szkoleniowiec miejscowych, Tadeusz Aleksandrowicz, który część presji stara się przerzucić na rywala. - Zmontowali bardzo silny zespół i są faworytem tego spotkania. Ściągnęli graczy, których my chcieliśmy. W związku z tym wysoko sobie postawili poprzeczkę - mówi dla Sportowefakty.pl. Nie jest tajemnicą, że jednym z poważniejszych celów transferowych Aleksandrowicza był rozgrywający SKK, Radosław Basiński, którego tylko krok dzielił od przenosin do zachodniopomorskiego klubu. Dodatkowym smaczkiem tej rywalizacji jest też fakt, że Basiński grając jeszcze w barwach MKS-u Dąbrowa Górnicza aż sześciokrotnie w sześciu ostatnich spotkaniach ogrywał Spójnię. - Dlatego też interesowaliśmy się nim w okresie transferowym. Bardzo doświadczony koszykarz. Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy rozgrywający w lidze. Ma dobry przegląd pola, ale dysponuje też ogromną siłą fizyczną i dobrze broni - chwali swojego niedoszłego koszykarza trener Spójni.
Siedlczanie dysponują jednak jeszcze paroma ciekawymi indywidualnościami, na które swą uwagę skierował Aleksandrowicz przygotowując zespół do środowego meczu. Jedną z nich jest Paweł Kowalczuk, z którym doświadczony trener miał już okazję pracować. - nietuzinkowy gracz jak na I ligę. Miałem z nim przyjemność pracować w Zastalu Zielona Góra i był u mnie czołowym koszykarzem. Tak samo jest teraz w SKK. Przede wszystkim dobrze gra w obronie. Zbiera dużo piłek, ale też punktuje - ocenia Aleksandrowicz. W środę Kowalczuk zmierzy się z Wiktorem Grudzińskim, który po trzech kolejkach wspólnie z Andrzejem Misiewiczem prowadzi w klasyfikacji zbiórek. Dla obu utytułowanych koszykarzy będzie, więc to poważny sprawdzian obecnej formy.
Najlepszym strzelcem przyjezdnej ekipy jest za to Adrian Czerwonka. - Przed kontuzją grał w ekstraklasie. Teraz się odbudował i dobrze sobie radzi. Jest bardzo dynamicznym zawodnikiem - mówi popularny "Aleks" kończąc ocenę najgroźniejszych elementów w układance rywala. Zapominać nie należy też o innych ogranych koszykarzach takich, jak Rafał Wójcicki, czy Kamil Sulima, który jeśli się wstrzeli może sam wygrać mecz.
Czy Radosław Basiński udowodni, że ma patent na Spójnię i po raz kolejny zapadnie w pamięć wszystkim związanym ze stargardzkim klubem? A może to lider rozgrywek potwierdzi aspiracje do walki o czołowe lokaty. Odpowiedź na te i wiele innych pytań poznamy w środę, 19 października. Spotkanie Spójni z SKK rozpocznie się w hali przy ul. Pierwszej Brygady o godz. 18:00.