Zmęczenie wyrówna szanse? - przed spotkaniem Spójnia Stargard Szczeciński - POLOmarket Sportino Inowrocław

Przed prowadzącymi w pierwszoligowej tabeli koszykarzami Spójni Stargard Szczeciński ostatnie październikowe wyzwanie, czyli pojedynek z POLOmarket Sportino Inowrocław. Dotychczasowe rezultaty z tego sezonu oraz różnica potencjałów wskazuje na łatwą wygraną gospodarzy, ale czy tak będzie w rzeczywistości?

Stargardzianie zainkasowali komplet punktów w pierwszych czterech spotkaniach ogrywając między innymi na własnym parkiecie groźnych przeciwników z Radomia i Siedlec. Ostatni pojedynek z SKK dostarczył wielu emocji. Tradycją stało się już, że podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza na wyższy poziom wznoszą się tylko w jednej z połów. - Nie jesteśmy aż tak dobrzy, żeby wygrywać siedemnastoma punktami i później dołożyć kolejne siedemnaście w drugiej połowie. Kwestia strategii, czy się oszczędzać w pierwszej połowie, a później dociskać? Uważam, że mamy potencjał, by od początku grać z bardzo dużą koncentracją i mocą, co trzeba wykorzystać - przedstawia swoją wizję trener Aleksandrowicz. - Na wyjeździe z Sudetami Jelenia Góra zagraliśmy odwrotnie. Tam więcej sił włożyliśmy w trzecią i czwartą kwartę. Z SKK wyszła nam pierwsza kwarta, ale oni później przełamali nas rzutami trzypunktowymi z trudnych pozycji. Wszystko trafiali tak, jak my na początku - dodaje. Rzeczywiście siedlczanie byli pierwszym zespołem, który sforsował do tej pory szczelną defensywę zachodniopomorskiego teamu. SKK w drugich dwudziestu minutach rzuciło 42 punkty, podczas, gdy w trzech poprzednich meczach najlepszym osiągnięciem legitymował się MOSiR Krosno (55 oczek).

Na drugim biegunie znajduje się za to drużyna prowadzona przez Aleksandra Krutikowa, która przegrała swoje wszystkie trzy mecze. O ile zmiany dokonane przez działaczy Spójni można odebrać za przebudowę zespołu, która sprawiła, że Spójnia będzie jeszcze silniejsza, to Sportino raczej się osłabiło. Wszyscy czołowi gracze, na czele z Łukaszem Żytko, Wojciechem Żurawskim i dobrze radzącym sobie w PBG Basket Poznań Aleksandrem Lichodzijewskim odeszli. Drużyna opiera się, więc na zdolnej, lecz nieogranej młodzieży i tercecie z TBL. Prym wiedzie na razie Grzegorz Kukiełka, który notuje 16,3 punktu na mecz. Rzucający obrońca podreperował swoje statystyki dopiero przeciwko SKK Siedlce, gdy zdobył 21 oczek, a jego drużyna stoczyła równorzędną walkę, co może być dobrym prognostykiem. W dwóch wcześniejszych pojedynkach główny akcent gry w ataku skupiał się na skrzydłowym, Tomaszu Zabłockim. Najbardziej zawodzi na razie Dawid Witos, który nie może powrócić do dawnej formy.

W stargardzkim obozie najbardziej obawiają się jednak innego czynnika, czyli zmęczenia. Zespół gra na dużej intensywności a nie pomaga również fakt, że ich sobotni przeciwnik w środę pauzował. Biorąc pod uwagę fakt, że długie przerwy często wybijają z rytmu inowrocławska ekipa miała trochę szczęścia, gdyż dzięki takiemu a nie innemu terminarzowi może spokojnie przepracować tygodniowy cykl treningowy. Czy rzeczywiście kondycja wpłynie na losy spotkania? - Nie ma tu najsłabszych, czy słabych zespołów. Nigdy tak nie podchodzę do sprawy - mówi Tadeusz Aleksandrowicz zapytany o fakt, że jego zespół zmierzy się z drużyną zamykającą tabelę. - Dla mnie teraz najważniejszym zagadnieniem jest regeneracja sił do soboty. My jesteśmy po dwóch ciężkich meczach, a oni odpoczywali. Nie mają wyjścia. Rzucą się na nas, złapią za gardło i w tym będą upatrywać szans - kontynuuje.

Rzeczywiście goście z coraz większym niepokojem mogą spoglądać na ligową tabelę, a kolejna porażka tylko pogorszy sytuację. Mimo takiego układu sił szkoleniowiec Spójni nie uważa Sportino za outsidera. - Zakładam, że Sportino nie powiedziało ostatniego słowa przy trzech tak dobrych graczach. Myślę, że jeszcze nie raz sprawią psikusa i zaliczam ich raczej do średniaków niż zupełnych słabeuszy - przyznaje.

Oba zespoły mogły się lepiej poznać na turnieju w Inowrocławiu, na który Spójnia wybrała się w połowie września. Tam stargardzianie pewnie pokonali gospodarzy 71:48, lecz trzeba brać pod uwagę, że trener Krutikow w zupełnie innych warunkach przygotowywał swój zespół do sezonu. Znacznie więcej emocji dostarczyły minione rozgrywki. Oba zespoły stoczyły wyrównane pojedynki i zwyciężyły po razie. W Stargardzie Szczecińskim Spójnia wygrała 80:76, lecz na własne życzenie doprowadziła do nerwowej końcówki. Teraz nawet taki scenariusz uznany byłby za niespodziankę, a wygrana przyjezdnych z pewnością aspirowałaby do miana największej sensacji spośród wszystkich rozegranych do tej pory spotkań. Goście nie mają, zatem nic do stracenia, a miejscowi również nie powinni się oszczędzać, bo przed nimi dwutygodniowa przerwa spowodowana pauzą w 6. kolejce. To gwarantuje, że na parkiecie nie zabraknie walki, ciekawych momentów oraz efektownych akcji. Początek sobotniego spotkania w hali przy ul. Pierwszej Brygady o godz. 17:00.

Komentarze (0)