Promyk nadziei dla Sportino?

Zdjęcie okładkowe artykułu:  / Znicz
/ Znicz
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze POLOmarket Sportino Inowrocław rozpoczęli sezon na pierwszoligowych parkietach od czterech porażek. W ostatnich spotkaniach widać jednak progres w grze ligowego outsidera, który w niedalekiej przyszłości powinien odbić się od dna, jeśli zaprezentuje przynajmniej taki poziom, jak przez pierwsze trzy kwarty w Stargardzie Szczecińskim.

W tym artykule dowiesz się o:

Inowrocławianie stawiali zacięty opór niepokonanej jak dotąd Spójni Stargard Szczeciński. Lider I ligi dopiero w czwartej kwarcie odskoczył na bezpieczną odległość i nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa. - Zaprocentowało większe doświadczenie Spójni - przyznał trener Sportino, Aleksander Krutikow. - Źle zagraliśmy w defensywie na obwodzie. Oni pogrążyli nas trójkami - dodał wskazując główną przyczynę porażki swojej ekipy.

Największą bolączką białoruskiego trenera jest na razie postawa rezerwowych, którzy w sobotnim meczu zdołali rzucić zaledwie dwa punkty. - Słabo zagrali zmiennicy. Nie mamy aż tak doświadczonych koszykarzy, żeby wchodzili z ławki i uspokoili grę - analizował w rozmowie ze Sportowefakty.pl.

O sile Sportino w tym sezonie mają, więc stanowić najbardziej doświadczeni Koszykarze, a zwłaszcza tercet: Dawid Witos, Grzegorz Kukiełka i Tomasz Zabłocki. Ten ostatni najbardziej wyróżniał się w pierwszych dwóch meczach. Kukiełka należy do czołowych strzelców ligi, a forma Witosa z meczu na mecz rośnie. Dobitnie przekonali się o tym stargardzianie, którym zaaplikował dwadzieścia punktów czterokrotnie przymierzając z za linii 6,75 metra. W dwóch ostatnich meczach do tej trójki dołączał czwarty koszykarz, dzięki któremu jakość gry przechodziła na wyższy poziom. W Siedlcach był to Jędrzej Jankowiak, a w ostatnim pojedynku Maciej Strzelecki, który zdobył dwadzieścia jeden punktów. - Nie mamy typowych środkowych - rozpoczął Krutikow zapytany o dobry występ swego podopiecznego. - Maciej jest tak naprawdę nominalną czwórką. W ataku byłem zadowolony z jego gry. Ale przegraliśmy w ważnych momentach zbiórkę pod koszem, co pozwoliło im na ponowienia akcji - kontynuował.

Ostatnie dwa spotkania mimo porażek pozwalają fanom z Inowrocławia bardziej pozytywnie spojrzeć w przyszłość. Ich drużyna może zacząć wygrywać, jeśli będzie czynić stały postęp tym bardziej, że w zasięgu Sportino były na razie tylko Sudety Jelenia Góra, których celem jest utrzymanie. - Po to pracujemy. Jeżeli chłopcy nabiorą wiary w swoje możliwości, to będzie lepiej. nie może być takich sytuacji, że wyrzucamy piłkę z za linii końcowej i oddajemy ją Kalinowskiemu w ręce - twierdzi szkoleniowiec inowrocławskiej ekipy zwracając uwagę na proste błędy swoich graczy. Jednocześnie Krutikow zauważył, że jego zespół dobrze zaprezentował się już na inaugurację rozgrywek. - W pierwszym meczu z Rosą Radom też nie graliśmy źle. Gra wyglądała podobnie, jak w sobotnim meczu. Po zakończeniu trzeciej kwarty przegrywaliśmy tylko pięcioma punktami. Tam w drużynę wkradło się sporo chaosu. Witos dopiero wchodził. Był to jego pierwszy mecz. Nie czuł się pewnie w zespole, szukał pozycji - usprawiedliwiał jednego ze swoich liderów.

Za Sportino już przymusowa pauza oraz trzy wyjazdowe mecze. Inowrocławianie na swoim parkiecie zagrali tylko raz z Sudetami. Teraz przyjdzie im pojechać na kolejny trudny teren do Łańcuta. - Nie powiem, że mecze wyjazdowe nam się udają, bo oczywiście przegrywamy, ale to nie są porażki jednostronne, gdzie w ogóle nie mamy żadnych szans. Tak jest ustawiony terminarz, że kolejny mecz również będzie trudny, bo zagramy w Łańcucie - zakończył Krutikow.

Źródło artykułu: