Walczymy nawet z Mercedesami - rozmowa z Kazimierzem Mikołajcem, trenerem KK ROW Rybnik
Jacek Konsek
Jacek Konsek: Rozmawiamy po pierwszej porażce KK ROW w tym sezonie. Jaki nastrój panuje po tym spotkaniu u trenera Kazimierza Mikołajca - smutek czy może radość, że udało się ligowemu potentatowi napsuć tyle krwi?
Kazimierz Mikołajec: Obiecywałem przed sezonem kibicom, że nie będzie w Rybniku takiej sytuacji, że przyjeżdża Wisła, Lotos czy Polkowice i będziemy mówili, że to Mercedes i nie gramy, bo chcemy się przygotować już do kolejnego meczu. Założyłem, że zostawimy w tym spotkaniu serce na parkiecie i będziemy walczyć - niestety nie starczyło nam umiejętności. Mogę mieć do siebie pretensje, ale szukałem różnych rozwiązań - personalnych i taktycznych, lecz one nie przyniosły efektu. Nie jestem zadowolony z końcowego wyniku, ale wielki szacunek dla dziewczyn, bo dały z siebie wszystko.
Patrząc w statystyki od razu w oczy rzucają się dwa wskaźniki: ilość asyst - 14:4 na korzyść CCC oraz seria 18:0 łącząca drugą i trzecią kwartę. To zdecydowało o porażce?
- Tak, dokładnie to zdecydowało. Próbowaliśmy wrócić do gry, ale musiałem zdjąć w pewnym momencie Sybil Dosty, bo grała niemal bez przerwy. Nie trafiliśmy dwóch rzutów z czystych pozycji, one nas skontrowały i wynik zrobił się zły. Zdecydował również atak. Oddaliśmy 10 rzutów mniej niż polkowiczanki, co świadczy, że mieliśmy problemy z zorganizowaniem akcji w ofensywie. Problem był również w skuteczności - nie bez przyczyny CCC to zespół z najlepszą defensywą.
Za rybnicką drużyną już dwa spotkania z czołowymi ekipami w naszym kraju (AZS PWSZ Gorzów, CCC Polkowice). Czy może pan więc coś więcej powiedzieć na temat tego co ROW może zwojować w tym sezonie?
- Za długo w sporcie pracuje żeby cokolwiek wróżyć. Biorąc pod uwagę warunki budżetowe i zawodniczki jakimi dysponuje, zarząd postawił cel, aby utrzymać się w lidze. Celem nie jest zdobycie mistrzostwa Polski, żeby sprawa była jasna. Gramy, trenujemy, staramy się wyeliminować braki, które są i zobaczymy na ile to wystarczy. Jesteśmy w stanie zagrać w ósemce, ale czy coś więcej, to nie wiem.
A propos budżetu i ogólnie pojętych finansów klubu. Skoro sytuacja w tej materii jest podobna do tej z poprzednich lat, to w czym tkwi zmiana jakościowa w zespole, w którym nie ma gwiazd? W końcu udało się trafić z transferami, czy jeszcze jakiś inny czynnik?
- Wynika to przede wszystkim z faktu, że zawodniczki zagraniczne były starannie dobierane. Za pewną kwotę, która jest zresztą minimalna, można było ściągnąć takie właśnie koszykarki jakie u nas grają. Drugim ważnym elementem było przygotowanie do sezonu, które pozwoliło nam się zgrać przed początkiem rozgrywek. Po trzecie - mecze kontrolne. Rozegraliśmy 10 sparingów i to nas dobrze przygotowało. Z tego co wiem wcześniej nie było sparingów, a w takim wypadku należy pierwszych 10 kolejek przeznaczyć właśnie na zgranie zespołu. Istotna jest również atmosfera. Nie ma podziału na Amerykanki i Polki - jest jeden zespół. Drużyna jest największą wartością i cały czas to podkreślam. Dziewczyny bardzo ciężko pracują, a mi udało się z nimi złapać dobry kontakt. Dobrze, że pieniądze nie decydują o wyniku sportowym. Każda, która wchodzi na parkiet nawet na 5 minut wie, że ma jakieś zadanie do spełnienia. Nie mamy gwiazd, mamy zespół i to jest czynnik decydujący.