Drużyna z Rybnika była postrzegana jako rewelacja rozgrywek, która sezon rozpoczęła od sześciu kolejnych zwycięstw. W starciu z Lotosem Gdynia podopieczne Kazimierza Mikołajca nie były jednak w stanie niczego wskórać. - Myślę, że rozegraliśmy nasz najsłabszy mecz, ze wszystkich dotychczasowych w lidze. Natomiast wynikało to z faktu, iż takie warunki postawił nam przeciwnik - to przede wszystkim - mówi o meczu szkoleniowiec ROW-u. - Żeby wygrać w tym meczu musielibyśmy zagrać na jakieś sto dwadzieścia procent naszych umiejętności w każdym aspekcie koszykarskiej gry. Lotos grał naprawdę świetnie.
W Rybniku Lotos zagrał bez swojego głównego żądła, czyli Jolene Anderson, ale to nie miało żadnego wpływu na grę tego zespołu. Opiekun rybniczanek wiedział jednak doskonale, że gdyński zespół to znakomicie współpracujący monolit. - Oglądałem mecz Lotosu przeciwko drużynie z Pruszkowa na żywo w Gdyni i już wtedy wiedziałem i mogłem powiedzieć, że jest to świetnie zorganizowany zespół. Wszystko to potwierdził w meczu z nami - dodał.
W starciu z Lotosem Mikołajec próbował wszystkiego. Grał na dwóch centrów czy na dwie rozgrywające, zmieniał obronę, poszukiwał wszystkiego, co może odmienić losy meczu, ale to nie robiło żadnego wrażenia na przeciwniczkach. - Gdybyśmy jeszcze dysponowali lepszą skutecznością w rzutach za dwa punkty. Myślę tutaj przede wszystkim o pierwszej połowie, gdzie trafiliśmy zaledwie trzy z siedemnastu rzutów. Część z nich była oddana pod presją obrony, ale część to zupełnie otwarte rzuty, których niestety nie zdołaliśmy trafić i na przerwę schodziliśmy ze stratą dziewięciu punktów - ocenia Mikołajec.
Jak się jednak okazało po meczu, problemem ROW-u w tym spotkaniu nie była tylko doskonała gra Lotosu, ale i zdrowie zawodniczek. - Nie lubię się usprawiedliwiać. Powiem tylko tyle, że Sybil Dosty praktycznie nie trenowała w tym tygodniu, a Magda Radwan ma problemy z wysuniętym dyskiem. Obie zagrały niemal na własną prośbę. Oznajmiam jednak, że nie są to żadne przyczyny usprawiedliwienia porażki - tłumaczy trener rybnickiego zespołu, który pomimo drugiej porażki z rzędu plasuje się nadal w czołówce tabeli - konkretnie na miejscu czwartym. - Nie podniecam się faktem, że wygraliśmy sześć meczów z rzędu na początku sezonu. To nie robi na mnie wrażenia, tak samo jak to, że teraz przegraliśmy mecze z drużynami z Polkowic i Gdyni. Gramy po prostu dalej. Będziemy pracować nad swoją grą i przygotowywać się spokojnie do kolejnych meczów.
Trener ROW-u jest niezwykle zadowolony z dotychczasowych wyników, bo jak sam mówi, przed rozpoczęciem sezonu sam nie spodziewał się tak dobrego startu, co tylko bardzo pozytywnie go zaskoczyło. Sam zdaje sobie jednak sprawę, że jego drużyna nie będzie nadawała tonu rozgrywkom. - Mówiłem już wcześniej, że wiemy gdzie jest nasze miejsce w szeregu, bo niektórzy już myśleli, że będziemy grać o medale. Mecz z Lotosem pokazał, że zespoły euroligowe, przy tym składzie, jaki mamy, i grą, jaką prezentujemy, to jest to dla nas poprzeczka zdecydowanie za wysoka - zakończył.
Kolejny mecz ROW rozegra w sobotę, a rywalem będzie poznańska INEA AZS. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że śląski zespół ponownie zapisze dwa punkty na swoje konto w ligowej tabeli.