Czekają nas trudne tygodnie - rozmowa z Joanną Czarnecką, środkową Wisły Can - Pack Kraków

W miniony weekend mistrzynie Polski bez problemów rozprawiły się z Tęczą Leszno. Teraz czeka je wyprawa na Bałkany, gdzie zmierzą się z chorwackim Gospić CO. O nastrojach przed tym pojedynkiem oraz kolejnych trudnych tygodniach portalowi SportoweFakty.pl opowiada Joanna Czarnecka

Adam Popek: Przypuszczam, że obecnie w zespole panują lepsze nastroje niż w zeszłym tygodniu?

Joanna Czarnecka: O, na pewno. Ta porażka z Rivas Ecopolis, jakiej doznałyśmy w minioną środę była dla nas bardzo przykra. W ogóle po tym spotkaniu czułyśmy się takie przybite, bo oczekiwania były zupełnie inne i liczyłyśmy, że uda nam się zwyciężyć w tym ważnym spotkaniu. Szkoda, że tak się stało, ale trzeba było przejść nad tym do porządku dziennego, bo jak wiadomo, w sobotę czekał nas kolejny mecz. Na szczęście w Lesznie nie zawiodłyśmy i ta pewna wygrana bez wątpienia w dużym stopniu nas podbudowała. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie był to idealny występ w naszym wykonaniu, ale poziom gry i styl stał na o wiele wyższym poziomie niż ostatnio.

Bardzo przeżywałyście tą przegraną?

- Nie ukrywam, że trochę nas dotknęła. Zdawałyśmy sobie, bowiem sprawę jak ważny to mecz i jakie korzyści możemy z niego osiągnąć. Zakładanego celu nie udało się jednak osiągnąć i przez to nie jesteśmy już samotnym liderem w grupie. Pozostałe drużyny dogoniły nas i tabela bardzo się wyrównała. Nie da się ukryć, że jest to dla nas trudna sytuacja, bo teraz już nawet najmniejszy błąd może nas drogo kosztować. Rzeczywistość okazała się taka, a nie inna i musimy sobie poradzić w tych realiach. Pozostała zatem twarda, nieustępliwa walka i wiara w to, że niejednokrotnie zdołamy pokazać jeszcze swoją wyższość. Liczę, że już w najbliższym pojedynku z ekipą z Chorwacji nie zawiedziemy i wywieziemy stamtąd cenne dwa punkty.

Drużyna Gospić plasuje się, co prawda na przedostatnim miejscu w grupie, ale z racji tego, że pokonała między innymi waszego pogromcę, Rivas Ecopolis, z pewnością nie można jej lekceważyć.

- Oczywiście. Chorwatki tworzą bardzo nieprzewidywalny zespół i choć ogólny ranking tego nie odzwierciedla to mogą tak naprawdę wygrać z każdym. Zresztą one są szczególnie groźne na swoim terenie, więc nam to dodatkowo utrudnia zadanie. Musimy mieć zatem tego świadomość, by nie dać się zaskoczyć. Cały czas intensywnie przygotowujemy się do tego meczu i wraz z trenerami doskonalimy różne warianty, żeby w środowy wieczór być gotowym na każdą sytuację. I mam na myśli zarówno obronę, jak i ofensywę. W każdym elemencie, bowiem widać pewne braki i zapewniam, że robimy wszystko, by je wyeliminować. Mogę powiedzieć zatem, że jesteśmy w pełni skupione na tym jednym meczu i mam nadzieję, że zaowocuje to wygraną.

Ten miniony już, nieco gorszy okres jaki zanotowałyście był takim kubłem zimnej wody, który wobec trudnej serii spotkań jaka was teraz czeka może z perspektywy czasu okazać się niezwykle pożyteczny.

- Wcale tego nie wykluczam. Prawdą jest, że przed nami bardzo trudne pojedynki, zarówno w Eurolidze, jak i Ford Germaz Ekstraklasie, więc te słabsze momenty, które notowałyśmy jeszcze bardziej mobilizują nas do walki. Kilka dziewczyn co prawda narzeka na drobne mikrourazy, w związku z czym na chwilę obecną nie trenujemy w pełnym zestawieniu, ale liczę, że na pojedynek z Chorwatkami wszystkie z nas będą w pełni dyspozycji i razem pokażemy klasę. Oby podobne kłopoty w najbliższej przyszłości nas omijały, bo do świątecznej przerwy przyjdzie nam rozegrać mnóstwo ważnych spotkań.

I prawdą jest, że jeśli chcecie utrzymać się na czele każdych rozgrywek, to musicie je po prostu wygrać.

- Dokładnie, dlatego tak ważnym jest, by nasz zespół omijały wszelkie kłopoty. Do końca grudnia przyjdzie nam zmierzyć się z mocnymi rywalami i trzeba sobie jasno powiedzieć, że ten okres czasu będzie dla nas niezwykle trudny. Na potwierdzenie tego wystarczy przytoczyć fakt, że w Eurolidze rozegramy aż trzy mecze wyjazdowe przy zaledwie jednym na własnym parkiecie. A biorąc pod uwagę, że do Krakowa przyjedzie niezwykle silny Spartak Moskwa, to też w tym względzie próżno wypatrywać pocieszenia. Na dodatek, terminarz ligi polskiej wcale nie jest o wiele bardziej łaskawy. W FGE czekają nas konfrontacje w Gorzowie Wielkopolskim, Polkowicach i Gdyni, więc jeśli myślimy o zdobyciu pełnej puli to również będziemy musiały dołożyć ogromnych starań do tego, by udowodnić swoją wyższość. Zresztą nie może być inaczej, skoro każdy z tych zespołów plasuje się w czołówce ligowej hierarchii i również walczy o najwyższe cele. A pojedynki z nami będą dla nich najlepszą okazją do tego, by umocnić swoją pozycję. My jednak musimy mimo to robić swoje i za każdym razem wychodzić na parkiet z taką samą pewnością siebie.

Ale biorąc pod uwagę nawet pojedyncze kontuzje, o których wspomniałaś i tak chyba można optymistycznie patrzeć w przyszłość? W końcu na początku sezonu w tej kwestii było znacznie gorzej.

- Tak. Teraz przytrafiły nam się jedynie niegroźne kontuzje i niebawem nie powinno być po nich żadnego śladu. Jasnym jest, że w porównaniu do pierwszych tygodni jest o niebo lepiej i nie ma takich powodów do obaw. Prawdą jest jednak, że nie trenujemy przez to w takim zupełnie kompletnym składzie i gdzieś to na pewno odgrywa mniejsze lub większe znaczenie. Sztab szkoleniowy robi wszystko, by sytuacja jak najszybciej wróciła do normy, pozwolił odpocząć paru dziewczynom i wkrótce wszystkie będziemy już pracować na pełnych obrotach. Liczę zatem, że jak najszybciej dojdziemy do tak długo wyczekiwanej, optymalnej dyspozycji.

Mam świadomość, że Tęcza, z którą mierzyłyście się w miniony weekend nie była rywalem z najwyższej półki, ale mimo wszystko wasz wyczyn z pierwszej połowy, kiedy to pozwoliłyście rywalkom zdobyć zaledwie 13 punktów wzbudza uznanie.

- Wydaje mi się, że jest to też kwestia tego, iż drużyny z dolnej półki, kiedy przyjdzie im zmierzyć się z potentatem nie potrafią w pierwszych fragmentach pokazać pełni swoich umiejętności. Wiem coś o tym, bo w zeszłym sezonie grałam właśnie w Tęczy i podobne sytuacje kilkukrotnie się zdarzały. W trzeciej kwarcie przecież, lesznianki prezentowały się już zupełnie inaczej i zdobyły znacznie więcej punktów, co pozwoliło im też w jakimś stopniu zmniejszyć rozmiary porażki. Nie da się jednak ukryć, że również my byłyśmy bardzo skoncentrowane i nie pozwalałyśmy przeciwniczkom na zbyt wiele. Po ostatnich niepowodzeniach odbyłyśmy z trenerem dość poważną rozmowę i chciałyśmy za wszelką cenę pokazać dobrą koszykówkę, zarówno w obronie, jak i pod koszem rywala. Myślę, że to nawet się udało, choć mankamentem pozostawała liczba strat, która była zdecydowanie za duża. Ale krok po korku wdrapiemy się na wyższy pułap i mam nadzieję, że będziemy prezentować ładny dla oka basket.

Czyli można się spodziewać, że w środowy wieczór staniecie na wysokości zadania?

- Na pewno i będziemy robiły wszystko, by przywieźć komplet punktów, mimo tego, że nasz przeciwnik jest naprawdę nieprzewidywalny i potrafi zaskoczyć.

Komentarze (0)