Spójnia w kryzysie?

Koszykarze Spójni Stargard Szczeciński po świetnym początku przegrali trzy z ostatnich czterech spotkań. Na temat porażki w Dąbrowie Górniczej oraz zadyszki, jaka złapała jego zespół wypowiedział się trener, Tadeusz Aleksandrowicz, który zdaje sobie sprawę, że czeka go sporo pracy.

Spójnia poległa w sobotni wieczór w Dąbrowie Górniczej przegrywając 62:91. - Nie ma się co tłumaczyć - przyznał szkoleniowiec stargardzkiej ekipy poproszony o pomeczowy komentarz. - Zagraliśmy fatalny mecz. Wyszliśmy z nastawieniem, niech sobie rzucają. Nie ma komentarza. Jaki może być do tak słabego meczu? - pytał retorycznie.

Zespół z Pomorza Zachodniego pod każdym względem nie przypominał drużyny, która na początku rozgrywek miażdżyła rywali w pierwszych połowach. MKS od pierwszych minut narzucił swój styl. W Spójni szwankowała skuteczność, ale i również inne elementy, o czym świadczy liczba punktów tracona w każdej z kwart. - Zagraliśmy bardzo źle. Albo jesteśmy w bardzo słabej formie, bo nie nadążaliśmy nawet za przeciwnikiem, albo zagraliśmy bardzo słaby mecz. Martwi mnie, że zbliżaliśmy się na siedem punktów i po jednym niepowodzeniu pękaliśmy. Znaczy, że gdzieś coś jest nie tak z charakterem - stwierdził Aleksandrowicz.

W sobotnim pojedynku świetną dyspozycją wykazali się gospodarze, którzy trafili czternaście z dwudziestu sześciu rzutów trzypunktowych. - Oni grali do przerwy na skuteczności 58 proc. Ja bym się w ogóle nie martwił jakby nie to, że w minutę z siedmiu robi się piętnaście punktów różnicy. Gdyby to jeszcze następowało stopniowo - żałował trener Spójni. W czwartej kwarcie szansę dostał młody Filip Dylik, podczas gdy podstawowi strzelcy mogli już obserwować wydarzenia z ławki rezerwowych. - Chciałem zaoszczędzić trochę sił - przyznał Aleksandrowicz. - Spróbowałem, czy Filip się nadaje w takich trudnych sytuacjach. Bo rezerwowych wpuszcza się jak się przegrywa wysoko albo się wygrywa - kontynuował.

Spójnia przegrała trzy z ostatnich czterech ligowych spotkań. Ulegała czołowym ekipom i nadal zajmuje piątą pozycję w tabeli. Trudny mecz ze Startem Lublin oraz wysoka porażka w Dąbrowie Górniczej każą jednak zastanowić się nad formą stargardzian. - Już w meczach na naszym parkiecie było widać, że zaczynamy wpadać w dołek po dobrym wrześniu i październiku. Teraz to się nasiliło. Pewnie nie da się cały czas utrzymać takiej formy. Nie tyle będziemy szukać przyczyn, co się trzeba od nowa wziąć za robotę. Bo okazuje się, że nie jesteśmy jeszcze aż takim wielkim zespołem. Mieliśmy szczyt formy, graliśmy maksymalnie dobrze, na co było nas stać. Trzeba to odbudować. Musimy wyciągnąć wnioski. Powiedzieć sobie w oczy, że zawaliliśmy sprawę i wspólnie popracować - zapewnił doświadczony szkoleniowiec. - Brakuje szybkości, siły i dynamiki w tym graniu. nie ma zmysłu i przede wszystkim charakteru, bo pochowaliśmy się. Jak coś nie szło tym bardziej opuszczaliśmy ręce. Nie było ani jednego spięcia, ani jednej awantury między sobą nikt nie zrobił - scharakteryzował główne problemy swojej ekipy.

W najbliższą sobotę Spójnia zmierzy się ze Zniczem Basket Pruszków. Będzie to bardzo ważny mecz dla obu zespołów, które mają po trzy porażki. Czy do tego czasu dyspozycja zachodniopomorskiego teamu ulegnie poprawie? - Jeśli odbudujemy się w tydzień, to będzie lepiej. Jeśli nie, to potrwa to trochę dłużej - ostrzegł Aleksandrowicz.

Źródło artykułu: